Cztery podia i potencjalnie piąte miejsce w klasyfikacji generalnej to całkiem niezły wynik jak na dopiero drugi sezon w królewskiej klasie MotoGP. Mick rozmawiał niedawno z 23-letnim Alexem Rinsem o jego przygodzie z królewską klasą i Suzuki.
Do mistrzostw świata trafił w 2012 roku jako 17-latek i pod skrzydłami Emilio Alzamory natychmiast rozwinął skrzydła. Rok później, już w swoim drugim sezonie w klasie Moto3, wygrał aż sześć wyścigów i o włos rozminął się z tytułem. Po kolejnym sezonie, przyćmiony faworyzowanym Alexem Marquezem, postanowił zmienić otoczenie, awansując do Moto2 w barwach ekipy Sito Ponsa. Znów dwukrotnie stawał na podium w klasyfikacji generalnej i choć rozminął się z mistrzostwem, zapewnił sobie angaż do fabrycznej ekipy Suzuki w MotoGP.
Początek przygody z królewską klasą nie był zbyt udany. Rins złamał kręgosłup już podczas pierwszych testów, co odbiło się na całym debiutanckim sezonie. Później złamał rękę i opuścił aż pięć wyścigów, ale pokazał potencjał, w Japonii sięgając po piąte, a w Walencji po czwarte miejsce.
W tym roku od razu był szybki, ale z pierwszych dziewięciu wyścigów aż pięć kończył na deskach. W dwóch innych stanął jednak na podium, a w drugiej połowie sezonie ani razu nie popełnił błędu i zawsze finiszował w czołówce, dorzucając do swoich statystyk dwa kolejne podia.
Nagrodą jest piąte miejsce w generalce, o które w ostatnim wyścigu w Walencji powalczy jutro z Johannem Zarco, ale niezależnie od ostatecznego wyścigu to był świetny sezon nie tylko dla Rinsa, ale także dla kierowanej przez Davide Brivio ekipy Suzuki. Hiszpan zostawił także za plecami zespołowego kolegę, Włocha Andreę Iannone, który co prawda również cztery razy stawał w tym roku na pudle, ale w tabeli jest dziewiąty, szesnaście oczek za 23-latkiem z Barcelony.
Nowe wyzwania na horyzoncie
W przyszłym roku miejsce Iannone po drugiej stronie garażu zajmie były mistrz świata Moto3, debiutant Joan Mir, który z pewnością nie ułatwi Rinsowi życia, ale nie on będzie dla niego chyba największym zmartwieniem. Suzuki ma przed sobą trudne zadanie, bowiem po ośmiu tegorocznych podiach swoich zawodników ponownie traci „koncesje”, czyli przywileje dla mniej konkurencyjnych producentów. Najcenniejszy z nich to możliwość modyfikowania silnika w trakcie sezonu.
Suzuki popełniło już ten błąd dwa lata temu. Sukcesy Mavericka Vinalesa pozbawiły markę z Hamamatsu koncesji na sezon 2017, a zły wybór silnika odbijał się ekipie czkawką przez cały rok. W tym sezonie niebiescy znów mogli korzystać z koncesji i choć tym razem zimą wybrali lepiej, to jednak dzięki przywilejom zrobili spore postępy także w trakcie rywalizacji. Bez koncesji i z młodym rywalem po drugiej stronie garażu, w sezonie 2019 Rins ma więc przed sobą spore wyzwanie, ale patrząc na to jak radził sobie do tej pory wydaje się na nie gotowy.
Rozmawialiśmy niedawno z Alexem na temat jego przygody z MotoGP i choć chcieliśmy zostawić ten wywiad do druku, to jednak ostatecznie postanowiliśmy podzielić się nim z Wami w sieci przy okazji ostatniego wyścigu sezonu. Miłej lektury!
Michał Fiałkowski: Alex, zacznijmy od początku, czyli od twojego ubiegłorocznego debiutu w MotoGP. Jak przebiegał ten pierwszy sezon?
Alex Rins: Szczerze mówiąc sezon 2017 był dla mnie dość trudny, bo na jego początku zmagałem się z kontuzjami kręgosłupa i ręki. Opuściłem z tego powodu pięć wyścigów. Mój pierwszy kontakt z Suzuki nie zakończył się najlepiej, bo złamałem kręgosłup podczas przedsezonowych testów i nie byłem w stanie zdecydować z jakich części będziemy korzystać podczas wyścigów; głównie jeśli chodzi o silnik. Ostatecznie tę decyzję za nas obu podjął Andrea [Iannone]. Sezon 2017 był trudny, bo silnik był gorszy niż ten z 2016 roku. Podczas testów po wyścigach testowaliśmy także ten stary silnik aby mieć porównanie. Po wyścigu w Walencji po sezonie 2017 przetestowaliśmy nowy silnik, na rok 2018 i natychmiast odczuliśmy różnicę. Był szybszy, ale pozwalał także na bardziej powtarzalną jazdę. Póżniej wykonaliśmy sporo pracy i po udanej zimie byliśmy gotowi na sezon 2018.
Czego dokładnie brakowało silnikowi rok temu?
Mieliśmy z nim trochę problemów na wejściach w zakręty. Brakowało nam też sporo jeśli chodzi o skręcanie.
Jak awans do MotoGP wyglądał z twojej perspektywy?
Najtrudniejsze było opanowanie elektroniki. Ten motocykl jest bardzo mocny, dlatego musisz bardzo dobrze panować nad gazem, bo w przeciwnym razie zniszczysz opony. To było dla mnie najtrudniejsze.
Pamiętam jak w połowie swojego pierwszego sezonu w MotoGP Tito Rabat powiedział mi, że nie radzi sobie z panowaniem nad wszystkimi przełącznikami podczas jazdy. Miał problem z tym aby zapamiętać kiedy zmienić mapę itd., a do tego nadal jechać szybkim tempem. Jak to wyglądało w twoim przypadku?
Nie miałem z tym problemu. Większym problemem była obsługa manetki gazu i zrozumienie jak i kiedy podnosić motocykl na wyjściach z zakrętów.
Patrząc na twoje wyniki w pierwszej połowie sezonu widać świetne tempo, ale też aż pięć wypadków. Skąd się one wzięły?
To prawda, pięć wyścigów zakończyło się dla mnie wypadkiem, ale zwróć uwagę, że walczyłem w ich trakcie w czołówce, a w dwóch innych wyścigach stanąłem na podium. Myślę, że idziemy w dobrą stroną. Już podczas zimowych testów byłem szybki i ogólnie bardzo dobrze czuję się na moim Suzuki. Te wszystkie wypadki brały się z tego, że szukałem limitów. Takie wywrotki czasami też są ważne. Nie chodzi o to, aby przewracać się z powodu jakiś drobnych błędów, ale aby zrozumieć co trzeba poprawić.
A może to kwestia tego, że zrobiłeś w tym roku duży krok jako zawodnik?
Moje doświadczenie jest większe niż rok temu, a wtedy też walczyliśmy o dobre wyniki. W Walencji byłem wtedy czwarty, podczas rund w Azji byłem w czołówce. W tym sezonie także motocykl jest bardziej konkurencyjny, dlatego jesteśmy szybsi.
Co jeszcze trzeba w nim zmienić?
Wygląda na to, że musimy poprawić nieco elektronikę i przód motocykla.
Już na początku sezonu przedłużyłeś umowę z Suzuki. To chyba nie była trudna decyzja, prawda?
Bardzo łatwa. Podpisaliśmy umowę już podczas drugiej czy trzeciej rundy. Czuję się na tym motocyklu niesamowicie, a zespół jest ze mnie bardzo zadowolony, choć moje ubiegłoroczne wyniki nie były najlepsze. Mamy te same cele i będziemy o nie walczyć.
Trudno o dwóch bardziej różnych zawodników niż ty i Andrea; z jednej strony maczo lubiący super-samochody, imprezy z modelkami i celebryckie życie, z drugiej mega skromny i cichy chłopak. Wydaje się, że to mieszanka wybuchowa, ale chyba działa nieźle?
Trudno powiedzieć, bo skupiam się na swojej stronie garażu. Pracujemy na maksa aby poprawić motocykl, a ja na torze staram się jechać samemu. Andrea jest szybki, bez wątpienia. W wielu treningach i kwalifikacjach jest w czołówce, ale później w wyścigu traci potencjał. Nie wiem dlaczego tak się dzieje.
Pracujecie razem nad rozwojem motocykla?
Czasami prosimy o te same rzeczy, czasami o inne, ale ja skupiam się na swojej stronie garażu.
Jako zawodnik fabryczny masz wiele do powiedzenia jeśli chodzi o rozwój motocykla. Jak trudne jest to zadanie?
Na początku dawanie jasnych wskazówek inżynierom było trudne, ale teraz dzięki większemu doświadczeniu jest łatwiejsze i bardziej naturalne.
Czy twoje uwagi zawsze pokrywają się z wykresami z telemetrii?
Zazwyczaj tak. Jeśli mówię coś, zazwyczaj w danych to widać, a to bardzo ważne.
Jak bardzo możesz zmienić motocykl aby dostosować go do swojego stylu a jak często to ty musisz dostosowywać się do motocykla?
Pół na pół. Musisz dostosowywać się do warunków. Dla mnie najtrudniejsze są wolne i ciasne zakręty. Czasami zespół jest mi w stanie pomóc, ale czasami muszę poradzić sobie z tym sam.
Kto robi na tobie w MotoGP największe wrażenie?
Rok temu faktycznie byłem pod wrażeniem praktycznie wszystkich zawodników, ale w tym sezonie jestem szybszy i jazda z takimi rywalami jak Lorenzo, Valentino czy Marquez jest bardziej naturalna.
Coś z innej beczki. Wyścig Suzuka 8 Hours jest dla wszystkich producentów motocykli bardzo ważny. Także dla Suzuki. Słyszałem, że twój szef, Sahara-san, był tam w tym roku i np. osobiście wymieniał ślizgacze w kombinezonie Bradleya Raya. Czy kiedykolwiek rozmawiałeś z Suzuki o starcie tam?
Jestem młody i mam na to dużo czasu. Gdyby takie pytanie padło, musielibyśmy spojrzeć w kalendarz, bo w tym roku byłoby to niemożliwe. Nie miałbym w ogóle wakacji, ale gdyby przerwa wakacyjna w MotoGP była dłuższa byłby to fajny pomysł.
Jak wygląda twój trening i jak bardzo się zmienił od awansu z Moto2?
Jest bardzo podobny. Może muszę ciężej pracować na siłowni, z większymi obciążeniami, ale większość ćwiczeń jest podobna.
Jak bardzo od przejścia do MotoGP zmieniło się twoje życie?
Gdy jesteś szybki i odnosisz sukcesy stajesz się bardziej rozpoznawalny, ale póki co jest dla mnie idealnie.
***
Zdjęcia: Suzuki