Czołowy zawodnik motocyklowej Grand Prix z lat 90-tych, Włoch Doriano Romboni, stracił życie podczas treningów przed wyścigiem supermoto upamiętniającym inną tragicznie zmarłą gwiazdę, Marco Simoncelliego.
Doriano Romboni przewrócił się podczas drugiego treningu wolnego na torze we włoskiej miejscowości Latina, gdzie w ten weekend odbywała się druga edycja Sic Supermoto Day. 44-latek został następnie potrącony przez innego zawodnika, Gianlucę Vizziello. Mimo natychmiastowej pomocy medycznej, kilka godzin później zmarł w lokalnym szpitalu. Romboni miał 44-lata. Wyścigową karierę zakończył 13 lat temu. Na swoim koncie miał starty zarówno w klasie 500ccm, jak i World Superbike. Wcześniej wygrał sześć wyścigów Grand Prix w mniejszych klasach, a w latach 90-tych był jednym z czołowych zawodników kategorii 125 i 250ccm.
Przez kibiców ochrzczony przydomkiem „Rambo Romboni” ze względu na widowiskowy styl jazdy, po zakończeniu kariery Włoch odnosił sukcesy jako zdolny manager i szef techniczny. W tym roku mistrzostwo Europy klasy Superstock 600 wywalczył jego podopieczny, Franco Morbidelli. W przyszłym roku miał wrócić do wyścigów Grand Prix jako manager ekipy włoskiej Federacji Motocyklowej, Team Italia, w klasie Moto3.
Romboni był jednym z wielu zawodników, którzy zgłosili się do startu w Sic Supermoto Day, imprezie upamiętniającego Marco Simoncelliego, który dwa lata temu, w wielu 24-lat, zginął tragicznie podczas wyścigu MotoGP o Grand Prix Malezji, po upadku potrącony przez Colina Edwardsa i swojego najbliższego przyjaciela, Valentino Rossiego. 9-krotny mistrz świata na kilka dni przed imprezą wycofał się ze startu w drugiej edycji Sic Supermoto Day, ale na torze w miejscowości Latina pojawiły się takie gwiazdy wyścigów, jak Max Biaggi, Andrea Dovizioso czy Mattia Pasini. Po wypadku zawody zostały odwołane, ale zawodnicy postanowili pozostać na torze aby zebrać pieniądze dla rodziny swojego tragicznie zmarłego kolegi.