Czwartek na teksańskim Circuit of the Americas upłynął pod znakiem spotkań zawodników z dziennikarzami przed trzecią rundą sezonu MotoGP. W ich trakcie Valentino Rossi obstawał przy swoim, ale studził emocje. Zapomnieć o wszystkim chciał także Marc Marquez, podczas gdy Jack Miller na oficjalnej konferencji prasowej wystosował bardzo ważny apel do kibiców.
Pierwszy dzień Grand Prix Ameryk rozpoczął się od konferencji prasowej Marca Marqueza. Hiszpan najpierw wyjaśnił, że problemy z motocyklem na starcie Grand Prix Argentyny były związane z elektroniką sterującą pracą skrzyni biegów. Podobną awarię zaliczył w treningach Cal Crutchlow, ale Honda nie przywiązała wówczas do tej specjalnej wagi.
Obrońca tytułu tłumaczył, że podniósł rękę zgodnie z procedurą, ale widział że nikt do niego nie biegnie („te dwie sekundy w takiej sytuacji były jak cztery”). Wiedząc, że czeka go start z pit lane zaczął spychać z toru motocykl i wtedy spróbował go odpalić („bo kiedyś można było tak robić” – jak mówi). Później, jak podkreśla, „zapanowało spore zamieszanie”, z którego „wszyscy możemy się wiele nauczyć”.
Równie dyplomatycznie pięciokrotny zwycięzca GP Ameryk wypowiadał się na temat sytuacji z Valentino Rossim, ucinając jedynie, że „wyścig w Argentynie wszystkich nas wiele nauczył”.
W podobnym tonie kilka godzin później do wszystkiego odniósł się Rossi, który co prawda przyznał, że obejrzał na spokojnie wyścig z Argentyny i podtrzymuje swoje wcześniejsze słowa, ale również starał się uciąć temat i podkreślał, że lepiej skupić się na przyszłości. Dokładnie w ten sam sposób uniknął też odpowiedzi na pytanie o swoje relacje z Marquezem, a zapytany, czy może czas odbyć z Hiszpanem rozmowę sam na sam powiedział jedynie; „nie teraz, może kiedyś”.
Nie mamy wątpliwości, że obaj zawodnicy zostali poproszeni o organizatorów o to, by nie zaogniali sytuacji. Tak samo było trzy lata temu w Walencji, po pamiętnych wydarzeniach z Malezji, do których z kolei wrócić postanowił wczoraj na konferencji prasowej Johann Zarco.
Francuz stwierdził nawet, że wówczas Rossi kopnął Marqueza, o czym mocno swojego czasu dyskutowano i co zarzucała Włochowi Honda, a mimo wszystko nie został wykluczony z wyścigu tamtego wyścigu. „Ruszamy dwóch bogów” – powiedział zawodnik ekipy Monster Yamaha Tech 3, nawiązując oczywiście do Rossiego i Marqueza.
Głos rozsądku zabrał jednak padokowy żartowniś Jack Miller, który podczas konferencji prasowej apelował, aby całe sportowe środowisko nie popadło w skrajność i nie doprowadziło do powtórki konfliktu Daniego Pedrosy i Marco Simoncelliego.
Przypomnijmy; podczas Grand Prix Francji w 2011 roku Włoch przesadnie zaatakował Hiszpana od zewnętrznej w szykanie, doprowadzając do zderzenia i wypadku zawodnika Repsol Hondy, który w efekcie złamał obojczyk. Simoncelli dostał za to karę przejazdu przez aleję serwisową. Już wcześniej miał też na pieńku z Jorge Lorenzo, który zarzucał mu ostrą i niebezpieczną jazdę.
Po powrocie na tor Pedrosa nie zamierzał podać ręki Simoncelliemu przed konferencją prasową przed Grand Prix Włoch, a jego kibice wysyłali podopiecznemu ekipy Fausto Gresiniego pogróżki i grozili śmiercią. Marco musiał nawet korzystać ze specjalnej ochrony podczas Grand Prix Katalonii. Kilka miesięcy później zginął po tragicznym wypadku w Malezji. Pedrosa wielokrotnie podkreślał, że bardzo żałuje, iż nigdy nie podał Włochowi ręki nie pogodził się z nim. „Na torze ryzykujemy życiem, warto o tym pamiętać i nie przenosić podziałów poza tor” – apelował Miller, na co dziennikarze odpowiedzieli oklaskami.
Choć podczas długiej konferencji prasowej nie brakowało ciekawych, merytorycznych, a także zabawnych wypowiedzi, w pamięć zapadł też przede wszystkim jeden z komentarzy Zarco.
Nieco zaskakująco Francuz zakwestionował bowiem delikatnie fakt, że tytuł „Legendy MotoGP” otrzyma w Austin Randy Mamola. Amerykanin co prawda nigdy nie był mistrzem świata królewskiej klasy, co zdaniem Francuza deprecjonuje nieco osiągnięcia innych mistrzów, ale przez lata, już po zakończeniu kariery był i jest do dzisiaj wielkim ambasadorem sportu.
Tymczasem uwaga kibiców powoli kieruje się ku jednej z najciekawszych tras w kalendarzu MotoGP, na którą zawodnicy wyjadą już dzisiaj. Do tej pory w Austin Marquez jest niepokonany. Czy w ten weekend to się zmieni? Wyścig MotoGP w niedzielę o 21:00 polskiego czasu.