Część motocyklistów MotoGP testowała w tym tygodniu swoje maszyny w hiszpańskim Jerez, gdzie najlepszy rezultat zanotował Brytyjczyk Scott Redding na Ducati. Sporo problemów mieli za to zawodnicy Repsol Hondy.
Ostatnie w tym roku testy trwały trzy dni, ale przez tyle jeździli praktycznie tylko Marc Marquez i Dani Pedrosa. Zawodnicy Hondy mieli nad czym pracować. Japońscy inżynierowie przygotowali dla nich kolejną ewolucję silnika sezon 2016, który po raz pierwszy sprawdzali już w lipcu w Misano. Ten rok upłynął Hondzie na walce ze zbyt agresywną jednostką napędową i wygląda na to, że w przyszłym może być podobnie.
„Dotychczasowy silnik był bardziej agresywny na wysokich obrotach. Ten ma więcej mocny w niskim zakresie obrotów” – powiedział Marquez, który po drodze zaliczył też dwie wywrotki. Jedna z nich była typowym uślizgiem przodu – to klasyczna już historia po zmianie dostawcy opon z Bridgestone na Michelin. Dokładnie to samo przytrafiło się Pedrosie, a także wielu innym zawodnikom, w tym Eugene’owi Laverty, dla którego wypadek w siódmym zakręcie zakończył się pęknięciem kręgu kręgosłupa i operacją złamanej lewej kości ramieniowej.
Marquez ze swoich wypadków wyszedł co prawda bez szwanku, ale inżynierowie mają teraz nad czym pracować. „Przejeżdżałem przez trzeci zakręt trzymając gaz otwarty w stałej pozycji. Nagle tylne koło złapało uślizg i znalazłem się w powietrzu” – relacjonował. Przyczyna? Przez całe testy zawodnicy Hondy podkreślali, że nowa na sezon 2016, jednolita elektronika pozostawia sporo do życzenia i zwyczajnie nie działa powtarzalnie. Zresztą pomiędzy kolejnymi wyjazdami zawodnicy Hondy spędzali sporo czasu w garażu, podczas gdy ich mechanicy zmieniali parametry oprogramowania. „Był lepiej niż podczas testów w Walencji, ale czeka nas jeszcze sporo pracy, szczególnie pod względem kontroli trakcji i hamowania silnikiem. Nowa elektronika jest mniej zaawansowana. Silnik potrzebuje też zupełnie innego mapowania” – mówił Hiszpan.
Nie wszyscy mają jednak takie problemy. Loris Baz, który z prywatnej Yamahy z elektroniką Open przesiada się na Ducati zespołu Avintia, mówił w Jerez, że nowa elektronika działa bardzo podobnie, jak ta w wersji Open z sezonu 2015, a do tego ma większy potencjał. Nie jest jednak tak zaawansowana, jak rozwiązania używane przez fabryczne zespoły. Czołówkę czeka więc sporo pracy.
Mimo największej ilość przejechanych okrążeń i aż trzech dni jazd, to jednak wcale nie Marquez był w Jerez najszybszy. Najlepszy czas ustanowił jeżdżący o dzień krócej Brytyjczyk Scott Redding. Były wicemistrz świata Moto2 po trudnym sezonie na Hondzie przesiadł się właśnie na prywatne Ducati Desmosedici GP15 ekipy Pramac Racing i to właśnie on narzucał w Andaluzji tempo. Redding pojechał tylko o włos wolniej od rekordu toru z majowego wyścigu o Grand Prix Hiszpanii i o dwie dziesiąte szybciej od Marqueza. Nie miał przy tym problemów ani z elektroniką, ani z oponami, a do tego zachwalał Ducati, które przecież jeszcze do niedawna miało opinię kapryśnej i wymagającej maszyny. Redding może być w przyszłym roku czarnym koniem. Co ciekawe, Brytyjczyk był także szybszy od fabrycznych zawodników Ducati, którzy w Jerez testowali ostatniego dnia. Andrea Iannone pojawił się na torze po tym, jak wcześniej zrezygnował z operacji uszkodzonego w tym sezonie barku. Po drodze zaliczył niegroźną wywrotkę – także z powodu uślizgu przedniej opony, ale ogólnie był bardzo zadowolony.
Wielu zawodników po zmianie opon na Michelin podkreśla, że trzeba po prostu bardziej uważać; hamować bardziej na wprost i ostrożniej otwierać gaz na wyjściach z zakrętów. Zadania nie ułatwia jednak nowa, mniej zaawansowana elektronika. Czy to oznacza, że w sezonie 2016 czeka nas nowe rozdanie? To bardzo możliwe. Ducati jest na fali, Honda wciąż walczy z nerwowym silnikiem, a Yamaha… odpoczywa. Zamiast na testy, Valentino Rossi pojechał na rajd Monza Rally Show, zaś mistrz świata Jorge Lorenzo był gościem specjalnym FC Barcelony podczas ostatniego meczu na Camp Nou. Jak obrońcy potrójnej korony spiszą się w starciu z rywalami w sezonie 2016? Tego dowiemy się dopiero po nowym roku. Razem z pierwszym grudnia rozpoczyna się dwumiesięczny zakaz testów. Kolejne jazdy – oficjalnie i dla całej stawki – odbędą się na początku lutego w Malezji.
To jednak wcale nie oznacza, że padok MotoGP zapadnie teraz w zimowy sen. Już w połowie grudnia spora część zawodników zmierzy się w Barcelonie w dirt trackowych zawodach Superprestigio organizowanych po raz trzeci przez Marca Marqueza. Ustępujący mistrz trenował niedawno podczas specjalnego obozu szkoleniowego, na który zaprosił dwudziestu trzynastolatków i… wicemistrza Formuły 1 Nico Rosberga. Czy Rossi i Marquez odbiją sobie porażkę z MotoGP i wygrają odpowiednio Monza Rally Show i Superprestigio? Przekonamy się wkrótce. Starcie z broniącym tytułu Jorge Lorenzo czeka ich z kolei 20. marca, kiedy nocnym wyścigiem o Grand Prix Kataru rozpocznie się sezon MotoGP 2016.