Valentino Rossi dobrze ukrywa swoje plany.
W różnych wywiadach i konferencjach prasowych dziennikarze próbują podejść go na różne sposoby, ten jednak nie daje za wygraną. Teraz ujawnił, że decyzja zapadnie „w okolicach wyścigu w Brnie”.
Sezon na plotki o nowych kontraktach wybuchł dokładnie w momencie, gdy Casey Stoner wypowiedział słowa „Kończę swoją karierę„. Wiadomo, że w sezonie zwalnia się jedno miejsce w Repsol Hondzie, więc plotki, przecieki, doniesienia o nowych kontraktach stały się normą. Najciekawszymi kandydaturami na miejsce Stonera są Jorge Lorenzo, Marc Marquez i właśnie Valentino.
Lorenzo przedłużył jednak kontrakt z Yamahą o kolejne 2 lata, więc odpada z gry. Dla Rossiego to jednak, jak się okazuje, nie ma znaczenia. Na ten temat dla GPone powiedział: „Nie sądzę, żeby to jakkolwiek wpływało na moją przyszłość. Nie robi to wielkiej różnicy.” Czyżby nie zależało mu na powrocie w siodło YZR-M1?
Honda oficjalnie mówi, że raczej nie widzi Rossiego w roli kierowcy fabrycznego, ale zaprasza do zespołów satelickich. Sam Doctor zapytany, kiedy podejmie ostateczną decyzję, odpowiedział: „Tego lata, definitywnie po Lagunie Seca (29. lipca). Myślę, że w okolicach wyścigu w Brnie (26. sierpnia) będziecie wiedzieli już wszystko.”
Na pytanie, czy powrót do Yamahy jest wśród opcji, Valentino stwierdził: „Nie mam pojęcia. Na tą chwilę myślę wyłącznie o tym, aby być konkurencyjnym na Ducati. Moim pierwszorzędnym celem jest kontynuowanie drogi, którą wybrałem, również w nadchodzących latach”.
Przyszłość Rossiego była łączona już z fabrycznymi teamami Hondy oraz Yamahy. Nie zdziwię się jednak, jak Rossi wykaże się samozaparciem i tak ulepszy Ducati w ciągu kilku lat, że znowu będzie regularnie wygrywał. Chyba, że zaskoczy nas wszystkich i np. dołączy do Suzuki.