Dani Pedrosa z ekipy Repsol Honda wygrał niedzielne Grand Prix Hiszpanii klasy MotoGP. Zmagania na torze w Jerez de la Frontera były wyjątkowym, 3000. wyścigiem w historii motocyklowych mistrzostw świata. Podium uzupełnili Marc Marquez i Jorge Lorenzo.
Szybki w treningach wolnych i najszybszy w kwalifikacji, Pedrosa prowadził od startu do mety, finiszując sekundę przed zespołowym kolegą, Markiem Marquezem. Obaj zawodnicy Repsol Hondy korzystali z twardszej przedniej opony, przyznając, że nawet ona była zbyt miękka na upalny, hiszpański asfalt i musieli na nią bardzo uważać. „Kilka zakrętów było krytycznych i trzeba było idealnie wstrzelić się z prędkością; nie za szybko, ale też nie za wolno” – powiedział Pedrosa.
W przeciwieństwie do Daniego, Marquez zdecydował się założyć twardszą tylną oponę, która potrzebowała kilku okrążeń na nabranie odpowiedniej temperatury. To pozwoliło liderowi odskoczyć na sekundę, której pilnował już do mety, podczas gdy obrońca tytułu początkowo musiał walczyć z imponującym na miękkich oponach w pierwszej połowie wyścigu Johannem Zarco. „Później próbowałem ruszyć w pogoń za Danim, ale było to zbyt niebezpiecznie i nie chciałem ryzykować” – przyznał.
Za plecami duetu Repol Hondy po starcie z ósmej pozycji na trzecie miejsce przebił się Jorge Lorenzo, świętujący kilka dni wcześniej swoje 30. urodziny. Trzykrotny mistrz MotoGP na finiszu zostawił za sobą Zarco i w swoim zaledwie czwartym starcie w barwach Ducati po raz pierwszy zaparkował Desmosedici na podium. „Jerez do jeden z moich ulubionych torów, a do tego w ten weekend pomogły nam nieco miękkie opony, ale czuję się na tym motocyklu coraz lepiej. Jazda nim wciąż nie przychodzi mi naturalnie, szczególnie z uwagi na konieczność używania tylnego hamulca, ale za kierownicą muszę coraz mniej myśleć co robię” – podsumował zawodnik z Majorki, który do Pedrosy stracił jednak aż 14 sekund.
Za plecami Zarco finiszował Dovizioso, który pokonał zwycięzcę dwóch pierwszych wyścigów, Mavericka Vinalesa. W upalnym Jerez obie fabryczne Yamahy przez cały weekend zmagały się z brakiem przyczepności i zbyt szybkim zużyciem opon. O ile Vinales jakoś poradził sobie z sytuacją, o tyle tempo siódmego na polach startowych Valentino Rossiego na ostatnich kółkach spadło o trzy sekundy względem liderów. Włoch minął metę na odległym, dziesiątym miejscu, ale obronił prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Vinales traci do niego dwa, a Marquez cztery oczka.
Do mety nie dojechał m.in. Cal Crutchlow, który wywrócił się widowiskowo w szybkim prawym zakręcie w ostatnim sektorze oraz Jack Miller, który zderzył się z Alvaro Bautistą, popychając następnie Hiszpana na poboczu i podpadając Dyrekcji Wyścigu. Ta działała tym razem w okrojonym składzie, bowiem rano w piątym zakręcie Samochód Bezpieczeństwa rozbił Delegat do Spraw Bezpieczeństwa i były mistrz świata klasy 500, Włoch Franco Uncini, który mocno poobijany trafił do lokalnego szpitala na dokładne badania.
W Jerez nie brakowało za to innych mistrzów świata, w tym zwycięzcy wyścigu nr 1000, Angela Nieto, który wręczał na podium trofea najszybszej trójce kosmicznego wyścigu Moto3. Ten padł łupem Arona Caneta. W Moto2, po wywrotce lidera tabeli Franco Morbidelliego, triumfował ruszający z pole position Alex Marquez.
Piąta runda MotoGP, Grand Prix Francji na torze Le Mans, już za dwa tygodnie.