Jeżeli oglądaliście minioną rundę MotoGP lub czytaliście relację Micka, pamiętacie pewnie niesamowity wypadek Nickiego Haydena.
Kentucky Kid dosłownie wypadł z toru. Jak sam później mówił, w połowie okrążenia kiepsko działał mu tylny hamulec, pewnie dlatego, że go przegrzał. Chcąc nadążyć nad grupą z przodu, w ostatnim zakręcie trochę przesadził i przód puścił. Udało się to uratować, ale za to ściana zaczęła zbliżać się naprawdę szybko.
Nicky bał się, że jeżeli zeskoczy z motocykla, to uderzy w ścianę głową – dlatego puścił go tuż przed zderzeniem, pozwalając się katapultować. Było mu przykro, że popsuł motocykl, ale dzięki bezpiecznym ciuchom, wyszedł z tego bez szwanku. Tak przynajmniej twierdzili w centrum medycznym na torze.
http://youtu.be/Y0dSv-5LSmI
Dziś okazuje się jednak, że niekoniecznie było tak kolorowo. Jak mówi sam Nicky:
„Myślałem, że wyszedłem bez szwanku z wypadku na Aragon, ale niestety wygląda na to, ze złapałem kolejną kontuzję. Gdy byłem już w domu, prawa ręka trochę mi dokuczała, więc udałem się na prześwietlenie RTG i tomografię komputerową. Okazało się, że mam pęknięcie kości promieniowej prawego przedramienia.”
Przypomnijmy, że po potężnym highsidzie na Indianapolis, Hayden miał wstrząs mózgu oraz złamanie drugiej i trzeciej kości śródręcza dłoni, również prawej. Ta kontuzja wyeliminowała go również ze startu w Brnie.
„To definitywnie nie jest najlepsza sytuacja,” – kontynuuje Kentucky Kid „ale nie boli zbyt mocno i mam całkiem sporo siły w uścisku. Mam nadzieję, że to nie sprawi zbyt wiele problemów w ten weekend [w trakcie GP Japonii – przyp. red.].
Wyścigi są pełne wzlotów i upadków. Spróbujemy to rozjeździć i mam nadzieję zdobyć niezły wynik w Japonii, aby odzyskać trochę prędkości oraz pewności siebie.”
Na nieszczęście dla Nickiego, Motegi jest pierwszym z serii trzech wyścigów w ciągu trzech tygodni.