Ben Spies jutro rano wraca do USA, gdzie czeka go operacja! Amerykanin upadł podczas niedzielnego wyścigu o Grand Prix Malezji i podobno poważnie uszkodził lewy bark. Czy kontuzja uniemożliwi byłemu mistrzowi świata Superbike’ów start w dwóch ostatnich rundach MotoGP? A może sprawa jest szyta grubszymi nićmi? Bynajmniej nie chirurgicznymi!
Jeszcze w niedzielę, po upadku w wyścigu na torze Sepang, Spies wyjaśniał, że jest mocno poobijany, ale uniknął poważniejszych kontuzji i będzie mógł w najbliższy weekend wystartować w Grand Prix Australii, przedostatniej rundzie MotoGP. Cały poniedziałek Amerykanin spędził jednak w prywatnym szpitalu Prince Court w centrum stolicy Malezji, Kuala Lumpur, po czym przed chwilą napisał na Twitterze, że jutro, o dziewiątej rano czasu miejscowego, wsiądzie na pokład samolotu, którym wróci do USA.
To niemal na pewno oznacza, że Spies opuści w najbliższy weekend Grand Prix Australii na szybkim torze Phillip Island, gdzie swoją drogą rok temu także mocno się poobijał po upadku w trzecim zakręcie. Jego start w kończących sezon zmaganiach w Walencji także stoi pod znakiem zapytania, ponieważ najprawdopodobniej 28-latka czeka operacja.
Yamaha nie wystosowała jeszcze oficjalnej informacji na temat stanu zdrowia Spiesa, a on sam wydaje się wściekły, że informacja obiegła już cały wyścigowy świat, podczas gdy dział prasowy zmusza go do trzymania języka za zębami.
Kilka minut po pierwszym dziś wpisie na Twitterze, Spies zapytał retorycznie: „To niesamowite; jak mam milczeć na temat swojej kontuzji do czasu oficjalnego komunikatu, skoro wróciłem do hotelu i wszyscy już wszystko wiedzą?” – co tylko potwierdza, jak duże napięcie panuje w tym roku po jego stronie garażu Yamahy.
Pamiętajmy, że ten sezon to dla Bena, trzykrotnego mistrza USA i mistrza świata klasy Superbike, prawdziwa katastrofa: w Katarze za problemy odpowiadała nadpęknięta podczas upadku w kwalifikacji rama. We Francji, podczas mokrego wyścigu, zaparowała szyba od kasku. W Wielkiej Brytanii i Holandii tylna opona zaczęła się dosłownie rozpadać niemal tuż po starcie. Włoskie Mugello to zatrucie pokarmowe. Laguna Seca to awaria tylnego amortyzatora. W Indianapolis wybuchł silnik. W Czechach awarii uległo sprzęgło, a w Japonii przedni hamulec zagotował się już na pierwszym okrążeniu wyścigu.
Jakby tego było mało, atmosfera w zespole była bardzo nerwowa. Jak powiedział nam Ben w ekskluzywnym wywiadzie opublikowanym w sierpniowej MotoRmanii, Yamaha od początku roku naciskała, aby zmienił swój styl jazdy i dopasował do motocykla, jeżdżąc mniej agresywnie i z większymi prędkościami w zakręcie – kopiując styl jazdy Jorge Lorenzo. Kiedy nic z tego nie wyszło, sytuacja na chwilę wróciła do normy, ale kiedy nie był w najlepszej dyspozycji z powodu zatrucia pokarmowego, na Mugello ktoś z kierownictwa Yamahy powiedział Spiesowi, aby „nie pojawiał się na następnym wyścigu, jeśli nie będzie gotowy dać z siebie stu procent”.
Ben był wściekły i przed swoją domową rundą na torze Laguna Seca, poinformował dziennikarzy, że postanowił zakończyć współpracę z Yamahą pod koniec sezonu 2012 (teraz wiemy, że i tak by do tego doszło, ponieważ o powrót do Yamahy już wówczas starał się Valentino Rossi).
Po ogłoszeniu, że za rok wystartuje w juniorskim zespole Ducati, Ben jakby na moment zaczął unikać pecha, kończąc wyścigi w Misano i Aragonii na piątym miejscu. Po problemach z hamulcami w Japonii i wywrotce w Malezji, sytuacja w garażu Yamahy chyba znów zrobiła się napięta.
Wcale nie zdziwilibyśmy się, gdyby Ben Spies postanowił pójść śladem Mavericka Vinalesa i przedwcześnie zakończyć tegoroczne zmagania. Na jego miejscu chyba każdy – może poza Valentino Rossim – dwa razy zastanowiłby się, czy warto wracać na M1-kę na dwa ostatnie wyścigi sezonu 2012.
Jakby tego było mało, Spies nie może chyba liczyć także na zbyt ciepłe przyjęcie w Ducati. Nicky Hayden, który ściga się w fabrycznym zespole włoskiego producenta, udzielił niedawno MotoRmanii ekskluzywnego wywiadu, który znajdziecie już niedługo w listopadowym numerze pisma. W rozmowie z nami, Hayden stwierdził: „Nie sądzę, aby którykolwiek z nich [nowych zawodników Ducati: Spies, Dovizioso, Iannone – przyp. red.] był w przyszłym roku konkurencyjny.”
Z deszczu pod rynnę? Oby nie. Ben Spies zdecydowanie zasługuje na więcej, niż jedno zwycięstwo, po które udało mu się do tej pory sięgnąć w MotoGP.
Z OSTATNIEJ CHWILI: Dwie godziny po pierwszym wpisie Spiesa w Twitterze, Yamaha przesłała dziennikarzom informację prasową, potwierdzającą, iż Amerykanin opuści Grand Prix Australii. Spies uszkodził bark, żebro i płuco. W najbliższych dniach przejdzie operację i choć Yamaha ani słowem nie wspomina o Grand Prix Walencji, wydaje się wątpliwe, aby Ben wykurował się w zaledwie dwa tygodnie.