Marc Marquez może już w niedzielę przypieczętować drugi z rzędu tytuł motocyklowego mistrza świata MotoGP. Podczas wyścigu o Grand Prix Japonii na torze Motegi Hiszpan musi „jedynie” utrzymać za sobą głównych rywali; Daniego Pedrosę i Valentino Rossiego. To nie będzie jednak wcale takie proste. Tym bardziej, że dodatkowym graczem może w ten weekend okazać się… tajfun Vongfong!
21-letni zawodnik ekipy Repsol Honda zdominował początek swojego drugiego sezonu w MotoGP, wygrywając jedenaście z dwunastu pierwszych wyścigów, a poza podium finiszując tylko raz, z powodu wadliwej opony kończąc Grand Prix Czech na czwartej pozycji. Gigantyczna przewaga w klasyfikacji generalnej uśpiła chyba jednak czujność młodego mistrza, który w dwóch ostatnich wyścigach zdobył zaledwie cztery punkty. W San Marino Hiszpan przewrócił się próbując za wszelką cenę – mimo nie najlepszych ustawień motocykla – walczyć o zwycięstwo z Valentino Rossim. W Aragonii, przed własnymi kibicami, zrobił to samo, mimo coraz silniejszych opadów deszczu nie decydując się na zmianę opon. W obu przypadkach Marquez był w stanie podnieść swoją Hondę i dojechać do mety pod koniec punktowanej piętnastki, ale i tak może mówić o sporym szczęściu.
W obu wyścigach swojej szansy na odrobienie starty w tabeli nie wykorzystał bowiem drugi w klasyfikacji generalnej Dani Pedrosa. Doświadczony kolega Marqueza z zespołu Repsol Honda, w którym ściga się w MotoGP od 2006 roku bez mistrzowskiego tytułu na swoim koncie, w San Marino był dopiero trzeci, a w Aragonii także zaliczył wywrotkę, finiszując tuż za obrońcą tytułu.
W tabeli sytuacja jest więc prosta. Jeśli Marquez chce w niedzielę świętować drugie z rzędu mistrzostwo, musi obronić 75-punktowe prowadzenie nad Pedrosą. Po Grand Prix Japonii dokładnie tyle oczek będzie już tylko do zdobycia w ostatnich trzech wyścigach sezonu. Jeśli 21-latek wygra na torze Motegi, wszystko będzie jasne, ale na tym nie kończą się mistrzowskie kalkulacje. Marquez nie może też stracić więcej niż trzy oczka do Valentino Rossiego, a także więcej niż piętnaście do zwycięzcy z Aragonii sprzed dwóch tygodni oraz z Japonii sprzed roku, Jorge Lorenzo.
Hamowanie kluczowe, a Rossi kontuzjowany
Jest jednak bardzo możliwe, że walka o zwycięstwo rozstrzygnie się właśnie pomiędzy duetem Repsol Hondy. Należący do Hondy tor Twing Ring Motegi to typowy obiekt typu „stop & go”, pełen średniej długości prostych przeciętych wolnymi zakrętami i nawrotami. Hamowanie i przyspieszenie są tutaj dużo ważniejsze niż prowadzenie, a to właśnie pod tym względem, szczególnie jeśli chodzi o hamowanie, Honda bije w tym roku Yamahę na głowę. Jakby tego było mało, po swoim wypadku podczas Grand Prix Aragonii, wskutek którego na minutę stracił przytomność, Valentino Rossi narzeka także na problem z palcem wskazującym prawej ręki. „Jest złamany – powiedział dziewięciokrotny mistrz świata. – We wtorek przejechałem się motocyklem drogowym i palec bardzo bolał mnie podczas hamowania.”
Hamowanie będzie zresztą kluczem do sukcesu na torze Motegi. To jeden z dwóch obiektów w kalendarzu MotoGP na którym w tym roku zawodnicy są zobowiązani do używania większych tarcz hamulcowych. To efekt problemów z poprzednich sezonów. Podczas gdy minimalna waga motocykli królewskiej klasy rosła – od 150 do aktualnej, wynoszącej 160 kilogramów – średnica wykonanych z włókna węglowego tarcz hamulcowych pozostawała niezmieniona, wynosząc 320 mm. Rok temu Aleix Espargaro, który dwa tygodnie temu sięgnął w Aragonii po swoje pierwsze podium w MotoGP, musiał podczas wyścigu zeskoczyć z motocykla przy prędkości grubo powyżej 200 km/h kiedy zorientował się, że przegrane hamulce zwyczajnie przestały działać. Marquez jest mistrzem późnego hamowania, ale też mało kto, tak jak on, obciąża układ hamulcowy.
Uwaga na tajfun!
Sprawy w Motegi skomplikować może coś jeszcze. W poniedziałek w Japonię uderzyć ma najsilniejszy w tym roku tajfun, Vongfong. Meteorolodzy ostrzegają przed porywami wiatru dochodzącymi do 280 kilometrów na godzinę. Bardzo intensywne opady deszczu mogą rozpocząć się już w niedzielę, a to może oznaczać kolejny mokry wyścig. „Jeśli tak się stanie, na pewno zastosuje inną taktykę niż w Aragonii i nie będę skupiał się na tytule, a bezpiecznym dojechaniu do mety” – powiedział dzisiaj Marquez.
To nie pierwszy raz, kiedy Grand Prix Japonii upływa pod znakiem pogodowych anomalii. Rok temu organizatorzy musieli odwołać piątkowe i sobotnie treningi wolne z powodu silnej mgły, która uniemożliwiała start helikoptera medycznego. W sezonie 2010 wyścig przesunięto z kwietnia na październik z powodu wybuchu wulkanu na Islandii. Rok później zrobiono to samo po trzęsieniu ziemi i katastrofie w elektrowni jądrowej w Fukushimie. Zawodnicy długo grozili wówczas zbojkotowaniem wyścigu z powodów bezpieczeństwa, ale ostatecznie ustawili się na starcie.
Kto wicemistrzem?
O ile sięgnięcie przez Marqueza po drugi z rzędu mistrzowski tytuł wydaje się przesądzone – jeśli nie w Japonii to za tydzień podczas Grand Prix Australii – o tyle losy drugiej pozycji w tabeli wciąż pozostają sprawą jak najbardziej otwartą. Dani Pedrosa wyprzedza Valentino Rossiego o tylko trzy punkty, zaś Jorge Lorenzo traci do wicelidera tylko piętnaście oczek, będąc jednocześnie zawodnikiem, który z tej trójki radził sobie w ostatnich pięciu wyścigach zdecydowanie najlepiej.
W niedzielę do walki włączyć też będą chcieli się inni zawodnicy. Alvaro Bautista korzysta co prawda z Hondy z mało konkurencyjnym zawieszeniem Showa, ale na torach typu stop & go nie dostarcza ono Hiszpanowi większych problemów. Efekt? Bautista stał tutaj na podium rok temu, a w maju był drugi na innym obiekcie o podobnej charakterystyce, francuskim torze Le Mans. Warto więc mieć na niego oko.
Zaskoczyć mogą także zawodnicy Ducati, które ich zdaniem jest najlepiej hamującym motocyklem w stawce. W Motegi nie ma zbyt wielu długich zakrętów, w których problemem jest podsterowność włoskiej maszyny, dlatego po dwóch podiach Andrei Dovizioso i ostatnim trzecim miejscu Cala Crutchlowa, zaostrzone apetyty bolończycy mogą znów popijać w niedzielę szampanem. Może tym razem na podium wdrapie się Andrea Iannone, który tak widowiskowo wyleciał z ostatniego wyścigu w Aragonii?
Kolejny bratobójczy pojedynek o szóste miejsce w tabeli stoczą też bracia Espargaro. Po swoim pierwszym podium w MotoGP, starszy z nich, Aleix, wyprzedza Pola o zaledwie cztery punkty. Aleix, który kilka dni temu oficjalnie potwierdził swoją przyszłoroczną przesiadkę na wracającego do królewskiej klasy, fabryczne Suzuki, pobyt w Japonii rozpoczął właśnie od pobytu w siedzibie marki w Hamamatsu. Może to co tam zobaczył uskrzydli go równie mocno, co wynik z Aragonii?
Skreślać nie można także Niemca Stefana Bradla i Brytyjczyka Bradleya Smitha, za których plecami kolejny pojedynek stoczą kierowcy kategorii Open. Scott Redding ma dziewięć punktów przewagi nad startującym przed własną publicznością Hiroshim Aoyamą, ale dwa ostatnie wyścigi nie były dla niego zbyt udane, podczas gdy Japończyk sięgnął w Aragonii po swój najlepszy rezultat w tym roku; ósme miejsce. Dotrzymać im kroku spróbuje Nicky Hayden, który wrócił niedawno do akcji po długiej walce z kontuzją prawego nadgarstka. Ostre hamowania mogą jednak mocno utrudnić zadanie mistrzowi MotoGP z sezonu 2006. Amerykanin będzie też musiał uważać na startującego w ten weekend z dziką kartą Katsuyukiego Nakasugę, kierowcę testowego Yamahy, który dosiądzie fabrycznego modelu M1. Trzykrotny mistrz Japonii zaliczy dopiero swój szósty start w MotoGP, ale ma już na swoim koncie szokujące wręcz podium wywalczone w 2012 roku w Walencji. Może znów zaskoczy.
Runda rewanżowa w mniejszych klasach
W mniejszych kategoriach walka o mistrzowskie laury jest zdecydowanie bardziej zacięta, a mistrzów z całą pewnością nie poznamy w niedzielę. W Moto2 w grze zostało już praktycznie tylko dwóch zawodników ekipy Marc VDS; Hiszpan Esteve Rabat broni 33-punktowego prowadzenia nad Finem Miką Kallio, choć matematyczne szanse wciąż ma debiutant, szykujący się już do awansu do MotoGP w barwach Suzuki Maverick Vinales, który wygrał ostatni wyścig w Aragonii. Rabatowi nie może więc w niedzielę powinąć się noga.
Nowym liderem w tabeli Moto3 jest po ostatniej rundzie Hiszpan Alex Marquez, ale Australijczyk Jack Miller, który za tydzień wystartuje przed własnymi kibicami, liczy na rewanż po tym, jak kontakt z młodszym z braci Marquez zakończył się dla niego ostatnio widowiskowym wypadkiem. Tej dwójce uważnie przygląda się także trzeci w tabeli Alex Rins, który również ma apetyt na mistrzowskie laury. Marquez i Rins startują motocyklami marki Honda, do której należy tor Motegi, więc mogą mieć w niedzielę niewielką przewagę. Tym bardziej, że Marquez rok temu sięgnął tutaj po swoje pierwsze zwycięstwo w mistrzostwach świata.
Cały weekend MotoGP z Japonii na żywo w Polsacie Sport News. Wyścig MotoGP w niedzielę o siódmej rano polskiego czasu.