W poniedziałek po Grand Prix Katalonii większość zespołów zaliczyła w Barcelonie oficjalny dzień testowy, po którym część ekip udała się na prywatne testy do Aragonii. W obu najszybszy był Jorge Lorenzo, podczas gdy Honda pokazała swój przyszłoroczny motocykl.
Lorenzo jak automat
Obrońca mistrzowskiego tytułu i zwycięzca dwóch ostatnich wyścigów zakończył poniedziałkowe jazdy w Barcelonie z imponującym wynikiem 1:41.904, czyli zaledwie o 0,011 sekundy wolniejszym, niż absolutnie rekordowe kółko Daniego Pedrosy z sobotnich kwalifikacji podczas Grand Prix Katalonii.
Ważniejsze jest jednak coś innego. Z 34 mierzonych kółek, Lorenzo aż 30 pokonał w przedziale jednej minuty i czterdziestu dwóch sekund, trzy razy zszedł poniżej tej bariery i tylko raz wykręcił wolniejsze okrążenie; uzyskując 1:43.0 na swoim pierwszym mierzonym kółku. Wszystko to raz jeszcze pokazuje, że aktualny wicelider tabeli jest powtarzalny jak maszyna. 26-latek raz jeszcze pokazał, że jest w życiowej formie. Co ciekawe, Lorenzo nie testował żadnych nowych rozwiązań, a pracował jedynie nad poprawą swojej jazdy. Czy jednak faktycznie może ona być jeszcze bliższa perfekcji?
Ducati szybkie… na jednym kółku
Nieco zaskakująco, drugi czas testów w Barcelonie, także z imponującym wynikiem poniżej 1:42, uzyskał Nicky Hayden, testujący po raz kolejny laboratoryjną wersję Ducati Desmosedici. Najlepszy czas Amerykanina daje jednak zupełnie wykrzywiony obraz sytuacji. Hayden przejechał dużo więcej okrążeń niż Lorenzo, ale tylko sześć z nich to czasy w przedziale 1:42, co pokazuje, jak daleko z tyłu nadal jest Ducati. Zarówno „Kentucky Kid”, jak i Andrea Dovizioso podkreślają, że nowy motocykl wcale nie jest istotnym krokiem do przodu względem tegorocznej maszyny, dlatego Ducati czeka jeszcze sporo pracy.
Na pocieszenie pozostaje fakt, że Desmosedici udało się poprawić na tyle, że zawodnicy są przynajmniej w stanie regularnie walczyć w kwalifikacjach o pierwszy rząd startowy. Szybkie zużycie opon, podsterowność na wejściach i pompowanie tylnego zawieszenia na wyjściach z łuków, wciąż są jednak dla Włochów sporym problemem, którego póki co utalentowany niemiecki inżynier, Berhnard Gobmeier, nie jest w stanie rozwiązać. „Dovi” podczas testów w Barcelonie uzyskał co prawda czwarty czas, ale kółek w przedziale 1:42 wykręcił tylko siedem, a w niedzielę stwierdził, że Ducati musi poprawić… „wszystko”.
Trzeci wynik testów uzyskał Niemiec Stefan Bradl, dosiadający fabrycznej Hondy w barwach prywatnej ekipy LCR, ale jego tempo także nie powalało. Co prawda przejechał znacznie mniej okrążeń niż Lorenzo, ale tylko cztery razy zszedł w przedział 1:42.
Początki wyścigu problemem dla Yamahy
Ktoś mógłby teraz powiedzieć, że różnica mogła tkwić w obciążeniu paliwem i ilości zużytych opon, ale – choć nie da się tego jednoznacznie stwierdzić – jest to mało prawdopodobne. Po pierwsze zawodnicy na tego typu dzień testowy otrzymują często raptem po dwa, trzy komplety opon. Po drugie, w przypadku ścisłej czołówki, tempo na dystansie całego wyścigu zazwyczaj mieści się w jednej sekundzie. Po trzecie zawodnicy Yamahy mają w tym roku problemy podczas jazdy z dużym obciążeniem paliwa, więc jeśli Lorenzo chciałby cokolwiek poprawić „w swojej jeździe”, to z pewnością skupiłby się właśnie na początkowych okrążeniach wyścigu – choć to tylko przypuszczenia.
W dużej części wydaje się je jednak potwierdzać Cal Crutchlow, który w Barcelonie otrzymał od Yamahy jedno z podwozi w specyfikacji 2013, odrzucone wcześniej przez Lorenzo i Rossiego. Brytyjczyk uzyskał piąty czas testów, a po wszystkim przyznał, że za każdym razem opuszczał garaż z motocyklem zatankowanym prawie pod korek, aby poprawić swoją jazdę na pierwszych pięciu kółkach wyścigu – co jest jego największym problemem.
Cal także odrzucił nowe podwozie i wraca do ramy w wersji 2012, choć nie dysponuje ona przebudowanym zbiornikiem paliwa, który likwiduje ubiegłoroczny problem z hamowaniem przy pełnym baku (Rossi i Lorenzo dysponują jeszcze inną wersją podwozia 2013). Mimo wszystko Crutchlow był bardzo zadowolony z postępów osiągniętych podczas testów. Brytyjczyk aż trzynaście razy uzyskał 1:42 – zdecydowanie więcej niż Hayden, Bradl i Dovizioso, choć z drugiej strony też zdecydowanie mniej niż Lorenzo.
Siedem razy podobny wynik wykręcił ostatecznie szósty Valentino Rossi, którego tempo oscylowało jednak częściej w granicach czasów 1:43. Włoch zaliczył także niegroźną wywrotkę, po której na chwilę trzeba było wywiesić na torze czerwoną flagę, ale po wszystkim 34-latek był zadowolony z poczynionych postępów.
9-krotny mistrz świata, którego powrót na Yamahę po dwóch sezonach na Ducati jest póki co dość rozczarowujący z powodu problemów w wyczuciem przodu motocykla, szczególnie na początku wyścigów i podczas kwalifikacji, przetestował w Barcelonie nowe ustawienia. „Doktor” przyznał, że zrobiono krok do przodu, ale faktyczne potwierdzenie miały przynieść dopiero testy w Aragonii.
Suzuki wraca… dopiero w 2015
Podczas testu w stolicy Katalonii doszło także do pierwszej „konfrontacji” stawki z szykującym się do powrotu Suzuki. Maszyny napędzanej czterocylindrowym, ale rzędowym silnikiem dosiadł w poniedziałek zatrudniony przez Davide Brivio do roli testera Randy de Puniet. Francuz cztery razy wykręcił 1:42, ale jego tempo utrzymywało się w przedziale 1:43-1:44, co oznacza, że ekipę z Hamamatsu czeka jeszcze sporo pracy.
Co prawda najlepsze kółko De Puniet było całkiem imponujące, ale musimy pamiętać, że motocykl wciąż używał „starej” elektroniki Mistubishi, a za rok obowiązkowe dla wszystkich będzie ECU włoskiej firmy Magneti Marelli. Japończycy muszą się więc jeszcze sporo nauczyć. Stąd też oficjalne potwierdzenie, że powrót Suzuki do MotoGP nastąpi nie za rok, a dopiero w sezonie 2015. Wyniki testów w Aragonii mogą potwierdzać, że to słuszna decyzja. Tym razem De Puniet do najlepszego czasu stracił już nie trzy czwarte, a blisko trzy sekundy (choć tłumaczył to problemami hamowaniem silnikiem).
Honda zbroi się w Aragonii, ale…
Obraz testów w Barcelonie zaburza nieco nieobecność zawodników Repsol Hondy, którzy Grand Prix Katalonii ukończyli na podium, ale HRC miała inne plany. Yamaha i Honda wspólnie zarezerwowały tor Motorland Aragon i postanowiły opuścić oficjalne testy po niedzielnym wyścigu. Kiedy jednak szefostwo Yamahy sprawdziło prognozy pogody dla Alcaniz, zdecydowało razem z Rossim i Lorenzo jednak zostać w Katalonii i dopiero w środę zmienić tor.
Okazało się to słuszną decyzją, ponieważ pierwszy dzień testów w Aragonii – wtorek, upłynął pod znakiem deszczu. W środę Yamaha i Suzuki dołączyły do Hondy, a lepsza aura sprawiła, że zawodnicy mogli w pełni wykorzystać słynący z bardzo długiej tylnej prostej obiekt.
Honda podeszła do tej wizyty bardzo poważnie, przysyłając do Aragonii pierwszą wersję motocykla na sezon 2014. Nową maszyną przejechali się Dani Pedrosa i Stefan Bradl. Hiszpan stwierdził jednak, że nie odczuł znaczącej przewagi nad modelem 2013 i w najbliższej przyszłości nie zamierza przesiadać się na nowy motocykl. Jeden dzień dłużej zostanie na torze Marquez, który nową maszynę przetestuje jutro.
Chłodne przyjęcie przez Pedrosę jest dość zaskakujące, ponieważ kiedy w połowie poprzedniego sezonu Honda udostępniła Hiszpanowi wersję motocykla na sezon 2013, Pedrosa natychmiast się na nią przesiadł i z miejsca zaczął na niej wygrywać wyścig za wyścigiem. Czy motocykl jest aż tak dobry, czy też póki co nowa maszyna po prostu nie jest – podobnie jak w przypadku Ducati – wystarczającym krokiem do przodu? Czas pokaże. Kolejne ewolucje RC213V Honda z pewnością udostępni zawodnikom podczas testów w drugiej połowie sezonu. Tak czy inaczej, środowe uwagi Pedrosy z pewnością okażą się bardzo cenne, podczas jej dalszego rozwoju.
Dani podkreślał jednak, że przejechał na nowym motocyklu tylko dziewięć kółek, dlatego trudno tutaj mówić o dokładnych testach. Co ważniejsze, zarówno Pedrosa, jak i Marquez, zaznaczali także, że w Aragonii znacznie poprawili przyczepność tylnego koła na wyjściach z zakrętów, co uniemożliwiało im walkę z Lorenzo podczas dwóch ostatnich wyścigów. Czy mimo braku nowej maszyny w drugiej połowie sezonu zobaczymy taki sam zwrot akcji i przełamanie na korzyść Hondy, jak rok temu?
… górą znów Yamaha
Choć oczy wszystkich skupione były na nowej Hondzie, najlepszy czas testów w Aragonii nieco zaskakująco uzyskał Jorge Lorenzo, o prawie pół sekundy wyprzedzając Marqueza i o tyle samo schodząc poniżej nieoficjalnego rekordu toru ustanowionego dwa lata temu przez Caseya Stonera.
To o tyle imponujące, że ani Lorenzo, ani Yamaha (z uwagi na długą prostą), nie czuli się nigdy w Aragonii najlepiej, a wyniki wyścigów z ostatnich lat wydają się to potwierdzać. Trzeci czas dnia uzyskał podczas testów Pedrosa, tracąc do obrońcy tytułu blisko sekundę i o mniej niż jedną dziesiątą wyprzedzając Valentino Rossiego. Nastroje w garażu Yamahy studził nieco fakt, że Rossi i Lorenzo już podczas Grand Prix Katalonii, szóstej z osiemnastu rund sezonu, zaczęli używać czwartego z pięciu dostępnych na sezon silników. Co prawa szefostwo zespołu przyznaje, że obaj mieli problem z jedną z poprzednich jednostek, ale mimo wszystko powinni na pozostałych bez trudu przejechać cały sezon – chyba, że dojdzie do nieprzewidzianej sytuacji. Wszystko to oznacza jednak, że szanse, aby Yamaha wprowadziła w tym roku szybką skrzynię biegów, są coraz mniejsze. W końcu do alokacji bez kary dołożyć może dla Lorenzo i Rossiego już tylko po jednym silniku.
46 wraca do gry?
„Doktor” – który także nie przepada za Motorland Aragon – przyznał po środowych testach, że ustawienia z Barcelony poprawiły zachowanie przodu motocykla i podniosły jego pewność siebie podczas hamowania: zarówno podczas jazdy po szybkie kółko, jak i na początku wyścigu. 34-latek stwierdził nawet, że był to jego najlepszy dzień od powrotu na Yamahę i teraz nie może się doczekać, aby potwierdzić w Assen czy nowe ustawienia faktycznie są tak dużym krokiem do przodu. Czy podczas TT w Holandii stary mistrz wróci do gry? Najwyższy czas odpowiedzieć krytykom, którzy zaczynają coraz głośniej sugerować, że Rossi może zerwać dwuletni kontrakt z Yamahą i już po tym sezonie przejść na emeryturę. „To bzdury” – w Barcelonie jednogłośnie komentowały te rewelacje osoby z otoczenia Włocha.
Kierunek Holandia
Niestety, jazdy w Aragonii były prywatnymi testami, dlatego organizatorzy nie udostępnili analizy przejechanych okrążeń, a jedynie najlepsze czasy. Na ich podstawie trudno wyciągać zbyt daleko idące wnioski, ale na szczęście wiele wątpliwości rozwieje następny weekend w Assen. Wiemy jednak, że podczas gdy Lorenzo podobno komfortowo utrzymywał w środę tempo w przedziale 1:48, Rossi ani razu nie zszedł poniżej tej bariery. Czy faktycznie Assen okaże się przełomem, czy raczej kontynuacją średniej passy „Doktora”? Tak czy inaczej pamiętajcie tylko, że wyścig MotoGP tradycyjnie odbywa się tam w ostatnią sobotę czerwca. Zapowiedź holenderskiego TT już na początku przyszłego tygodnia.
Wyniki i analizę testów w Barcelonie znajdziecie TUTAJ .