Choć pierwsze doniesienia po jego wypadku podczas wyścigu o Grand Prix Ameryk mówiły o złamanej ręce i stawiały start w kolejnych zmaganiach w Argentynie pod znakiem zapytania, Cal Crutchlow jest jednak gotowy do walki. Brytyjczyk potrzebował jednak operacji.
Początek kariery fabrycznego zawodnika Ducati póki co okazał się dla Cala Crutchlowa koszmarem. Były mistrz świata klasy Supersport w Katarze zaliczył dwie wywrotki, a następnie w wyścigu zmagał się z wariującą po awarii elektroniką. Problemy techniczne towarzyszyły 28-latkowi także podczas drugiej rundy w Ameryce, kiedy kolejna awaria zatrzymała go na końcu prostej startowej, zmuszając do wjazdu do alei serwisowej pod prąd w stylu Freda Flinstona.
„Powodem awarii była część od firmy zewnętrznej, która wykorzystywana jest także w helikopterach – powiedział Cal. – Patrząc na to z tej perspektywy jestem zadowolony, że siedziałem na motocyklu, a nie w helikopterze, ale i tak było bardzo niebezpiecznie. Pod koniec prostej startowej motocykl po prostu zgasł, bez żadnego wcześniejszego ostrzeżenia. Miałem dużo szczęścia, że nikt nie jechał bezpośrednio za mną, bo pewnie bardzo źle by się to skończyło.”
Weekend w Austin i tak zakończył się dla Cala fatalnie. Najpierw dość – jak sam przyznał – kompromitująca wywrotka w treningach przy prędkości kilkunastu kilometrów na godzinę, następnie problem z wibracją tylnej opony, który zmusił go do zjazdu do alei serwisowej i wymiany koła podczas wyścigu. Chwilę później Crutchlow padł jedną z ofiar problemów z prawą stroną przedniej opony Bridgestone, która puściła bez ostrzeżenia w najszybszym zakręcie toru, wysyłając Brytyjczyka na pobocze.
Jeszcze zanim poniósł się z asfaltu, Cal zdjął prawą rękawicę i sprawdził, czy wszystko w porządku z jego ręką. Chwilę później z centrum medycznego dotarły do dziennikarzy nieoficjalne informacje o złamanej ręce, co stawiało jego start w kolejnym wyścigu pod znakiem zapytania.
Na szczęście skończyło się tylko na złamanym małym palcu, który co prawda trzeba było poskładać operacyjnie kilka dni później w Kalifornii, ale nie uniemożliwi to zawodnikowi startu w debiutującym w MotoGP torze w Argentynie. Crutchlow był jednym z kilku zawodników, którzy w czerwcu ubiegłego roku zaliczyli na torze Termas de Rio Hondo pokazowe testy, co może dać mu niewielką przewagę podczas treningów wolnych.
Póki co Brytyjczyk dochodzi do siebie w Kalifornii i choć wciąż zmaga się z opuchlizną ręki, jak i kontuzjowanego rok temu na Silverstone ramienia, większy ból sprawia mu z pewnością coś innego. W końcu w Austin, mimo osłabienia antybiotykami, na podium stanął jego zespołowy kolega, Włoch Andrea Dovizioso. Kiedy nadejdzie kolej Cala?
Trzecia runda MotoGP, Grand Prix Argentyny, już za tydzień.