Scott Redding miał być największą rewelacją tego sezonu MotoGP. Były wicemistrz Moto2 jest jednak największym rozczarowaniem. Dlaczego?
W talent Reddinga tak bardzo wierzy jego osobisty manager, Michael Bartholemy, że specjalnie wokół niego zbudował w tym roku ekipę Marc VDS i otrzymał od Hondy fabryczny model RC213V. Nowa maszyna miała być przepustką do miejsc w pierwszej piątce, ale na półmetku swojego drugiego sezonu w MotoGP Redding jest w tabeli dopiero czternasty, radząc sobie gorzej, niż rok temu na wolniejszej Hondzie w specyfikacji Open. Dlaczego?
„Sęk w tym, że Ducati jest bardziej konkurencyjne, Suzuki przygotowało niezły motocykl, a Yamaha zrobiła duże postępy – Scott wyjaśnia w specjalnej rozmowie z MotoRmanią. – Wszyscy poszli do przodu, ale Honda została w miejscu. Na torze Le Mans Marc Marquez ukończył w tym roku wyścig z takim samym czasem, jak w poprzednim sezonie, tylko że wtedy wygrał z dużą przewagą, a w tym roku był poza podium. To pokazuje, jak duże zrobiono postępy. Z moimi tegorocznymi czasami rok temu byłbym zawsze w pierwszej ósemce, ale teraz jestem 13-14 i to bardzo trudne. Honda to w tym roku jeden z najtrudniejszych motocykli w stawce. Poza tym to mój pierwszy rok na tej maszynie, więc nie jest łatwo uzyskiwać wyniki.”
Czego dokładnie brakuje Reddingowi? Na ile problem tkwi w motocyklu, a na ile w głowie samego zawodnika i co o tym wszystkim sądzi także jego manager? Odpowiedzi w obszernym wywiadzie, który znajdziecie już w wkrótce w sierpniowej MotoRmanii.
A póki co pytanie do Was? Czy jesteście zaskoczeni tak słabą dyspozycją byłego wicemistrza Moto2 i czy Redding zasługuje w przyszłym roku na kolejną szansę na fabrycznej Hondzie?