Grand Prix Wielkiej Brytanii, szósta runda Moto2 będzie także debiutem i to dość nietypowym, Brazylijczyka Erica Granado, który dopiero wczoraj skończył szesnaście lat i od zmagań na słynnym torze Silverstone może legalnie startować w (prawie) pełnym cyklu MŚ. Przeczytajcie to, zanim przekreślicie jego szanse:
Czekając na upragnione urodziny, Granado, który w MŚ będzie partnerował Francuzowi Johannowi Zarco we włoskim zespole JiR, startował w tym roku w mistrzostwach Hiszpanii klasy Moto2 i choć na swoim koncie ma tylko jeden punkt zdobyty w trzech startach, może jeszcze „wyjść na ludzi”. Chociażby dlatego, że rok temu zajął solidne, piąte miejsce w generalce mistrzostw Hiszpanii mniejszej klasy 125ccm.
„Eric Granado jest obecnie najszybszym brazylijskim zawodnikiem, m.in. dlatego, że mógł zbierać doświadczenie w mistrzostwach Hiszpanii – mówi MotoRmanii szef zespołu JiR, Gianluca Montiron, który ma na swoim koncie współpracę z takimi nazwiskami jak Biaggi, Rossi, czy Dovizioso. – Mimo wszystko myślę, że Eric będzie w tym roku… na końcu stawki, albo nawet ostatni! Nie to jest jednak najważniejsze. Jak już mówiłem, to najszybszy obecnie zawodnik z Brazylii, ale Brazylia nie ma tradycji w sportach motocyklowych, dlatego potrzebujemy czasu, aby ocenić, czy potencjał Erica jest wystarczająco duży, aby poradził sobie w mistrzostwach świata. Dlatego podpisaliśmy z nim trzyletnią umowę.”
Brazylijczyk Alex Barros, który ma na swoim koncie najwięcej startów w królewskiej klasie 500ccm/MotoGP i podobnie jak Granado, pochodzi z Sao Paulo, także podchodzi do sprawy z rezerwą, jak wyjaśnia w rozmowie z MotoRmanią: „Trudno oceniać jego szanse, ponieważ ma na swoim koncie tylko sezon w mistrzostwach Hiszpanii klasy 125ccm rok temu, a przejście z hiszpańskich 125-tek do MŚ Moto2 to ogromny krok. Najważniejsze, że ma trzyletni kontrakt i w tym sezonie może skupić się wyłącznie na nauce. Musimy poczekać.”
I ile faktycznie w tym sezonie nie możemy liczyć na zbyt wiele jeśli chodzi o 16-letniego Brazylijczyka, o tyle musimy pamiętać o dwóch rzeczach: Ostatnim zawodnikiem, który rozpoczął sezon z opóźnieniem z powodu przekroczenia limitu wiekowego już po pierwszej rundzie, był… aktualny lider MotoGP, Jorge Lorenzo! Co więcej, jeszcze dwa lata temu pochodzący z Malezji Zulfahmi Khairuddin był tylko egzotycznym akcentem na końcu stawki 125ccm. Dzisiaj, dzięki dwóm sezonom doświadczeń i finansowemu wsparciu szefa zespołu Catherham znanego z F1, Tony Fernandesa, „Fahmi” jest w czołówce MŚ klasy Moto3. Być może taki sam los czeka Erica Granado. Jedno jest pewne: nazwisko ma chłopak naprawdę wybuchowe!
Tymczasem imponująco w mistrzostwach Brazylii radzi sobie także szesnastoletni syn Barrosa, Lucas, który również ścigał się już w Hiszpanii i ma aspiracje, aby kiedyś pójść w ślady ojca i wystartować w mistrzostwach świata. Ekskluzywny wywiad z Alexem Barrosem już niedługo w miesięczniku MotoRmania.
Brazylia wróci do kalendarza MotoGP?
Jak powiedział nam Montiron: nie to jest jednak najważniejsze. Organizatorzy MotoGP mają ambitne plany związane z Brazylią. Luca wyjaśnia: „Naszym celem jest zorganizowanie czegoś w Brazylii razem z Hondą, aby odnaleźć tam młodych, zdolnych zawodników. Rozmawialiśmy o tym już z Dorną. Dla Brazylijczyków motocykl to tylko środek transportu. Musimy to zmienić. Brazylia ma dobrą sytuację ekonomiczną, a na ulicach jest sporo motocykli, więc kto wie, co może się wydarzyć. Podobno jest jakiś problem z organizacją Grand Prix Argentyny w sezonie 2013 i myśli się o powrocie do Brazylii w najbliższych latach.”
Alex Barros także nie wyklucza takiej perspektywy: „Problemem jest obecnie brak odpowiedniego toru, ale dla naszego rządu to pestka. Tor mógłby powstać w mgnieniu oka.”
Co Wy na to? Nicky Hayden do dziś ubolewa, że Grand Prix Brazylii w Rio de Janeiro wypadło z kalendarza MotoGP kilka lat temu. Jak powiedział mi kiedyś były mistrz świata królewskiej klasy: „W Brazylii mają najwięcej talentu na świecie” – choć chyba nie mówił o zawodnikach…
Z kolei jeden z najbardziej znanych komentatorów telewizyjnych MotoGP, który chyba wolałby pozostać anonimowy, zdradził mi kiedyś: „Grand Prix Brazylii to jedyny wyścig, który komentowałem będąc całkowicie pijany!”
Wygląda więc na to, że za Erica Granado kciuki trzymają nie tylko brazylijscy kibice, ale również spora część padoku MotoGP.
Czytaj: Co czeka Granado w Moto2? – Marquez kontra Espargaro – początek wojny?