Obrońca tytułu motocyklowego mistrza świata królewskiej kategorii MotoGP, Hiszpan Marc Marquez, złamał piątą kość lewego śródręcza podczas wypadku na rowerze górskim. Zawodnik Repsol Hondy przeszedł już operację i w następny weekend planuje start w piętnastej rundzie sezonu, Grand Prix Japonii na należącym do Hondy torze Twin Ring Motegi. Ten rok Marquez i Honda muszą już jednak spisać na straty. Co poszło nie tak i czy za rok czeka nas kolejna zmiana układu sił? Czas na dokładną analizę sytuacji.
Marquez, który w niedzielę przewrócił się na drugim okrążeniu swojego domowego wyścigu o Grand Prix Aragonii, zaliczając już piątą wywrotkę w tym sezonie, we wtorek upadł podczas treningu na rowerze górskim na przedmieściach swojej rodzinnej Cervery. 22-latek przeszedł w środę rano w Barcelonie operację przeprowadzoną przez nadwornego lekarza gwiazd MotoGP i eksperta od chirurgi dłoni, Xaviera Mira. Zabieg polegał na złączeniu złamanej piątej kości lewego śródręcza (pomiędzy nadgarstkiem a małym palcem) przy pomocy tytanowej płytki i sześciu śrub. Marquez pozostanie w szpitalu do czwartku, a w piątek rozpocznie rehabilitację. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w następny weekend będzie mógł wystartować w piętnastej rundzie sezonu MotoGP, Grand Prix Japonii.
Rok temu to właśnie na należącym do Hondy torze Twin Ring Motegi Marquez przypieczętował drugi z rzędu tytuł mistrza świata królewskiej kategorii. Tym razem może tam stracić i tak już tylko matematyczne szanse na jego obronę. Po pięciu wywrotkach Hiszpan traci do prowadzącego w tabeli Valentino Rossiego 79 punktów na już tylko 100 możliwych do zdobycia w ostatnich czterech wyścigach sezonu.
Fatalny sezon zawodnika HRC to efekt głównie przygotowania przez Hondę wyjątkowo mocnego, ale też nerwowego silnika, co wyraźnie odbiło się na przyczepności tylnego koła. Model RC213V w specyfikacji 2015 jest szybki, co potwierdzają cztery wygrane, łącznie siedem podiów i siedem startów Marqueza z pole position, ale nie wybacza także błędów. Młody Hiszpan, który dwa lata temu szturmem wdarł się do MotoGP sięgając po tytuł w swoim debiutanckim sezonie, w tym roku upadł już podczas wyścigów w Argentynie, włoskim Mugello, Barcelonie, brytyjskim Silverstone i tydzień temu w Aragonii. Dwa pozostałe wyścigi kończy na piątym miejscu w Katarze i czwartym we francuskim Le Mans. Wszystko to sprawia, że w tabeli 22-latek jest dopiero trzeci. Do Rossiego i Lorenzo traci odpowiednio 79 i 65 oczek, zaś Andreę Iannone na Ducati (który tylko dwa razy stanął na podium, za to punktował we wszystkich wyścigach) wyprzedza o jedynie dwanaście.
Wczorajsza kontuzja jest już drugą Marqueza w tym roku. W kwietniu Hiszpan złamał mały palec lewej ręki podczas wypadku w trakcie treningu na motocyklu dirt-trackowym i również przeszedł wówczas operację przeprowadzoną przez doktora Mira. Nie przeszkodziło mu to wówczas w ukończeniu wyścigu o Grand Prix Hiszpanii w Jerez na drugiej pozycji zaledwie tydzień później. Czy tak samo będzie w następny weekend? Jeśli nie chce stracić matematycznej szansy na obronę tytułu już w Japonii, Marquez nie może stracić do Valentino Rossiego więcej niż cztery punkty. Zadania nie ułatwi mu charakterystyka pełnego ostrych hamowań toru Motegi. To właśnie w takich zakrętach Honda ma w tym roku największe problemy z nerwowym zachowaniem tylnego koła.
Tegoroczny sezon jest dla japońskiej marki najtrudniejszy od lat. Jeszcze rok temu ekipa Repsol Honda sięgnęła po tzw. „potrójną koronę”: Marquez po drugi z rzędu tytuł w kategorii zawodników, Honda po mistrzostwo producentów, a ekipa po tytuł w klasyfikacji zespołów. W tym roku jest już niemal pewne, że wszystkie te laury zgarną rywale z Yamahy, którzy już przypieczętowali tytuł zespołowy.
Równie trudny sezon co Marquez ma za sobą jego zespołowy kolega, Dani Pedrosa, który we wtorek obchodził 30. urodziny. Hiszpan wycofał się z rywalizacji po pierwszej rundzie aby przejść skomplikowaną operację drętwiejących podczas jazdy przedramion. Do walki wrócił co prawda trzy wyścigi później, ale choć operacja okazała się sukcesem, od tego czasu Pedrosa tylko trzy razy stał na podium, a w tabeli jest dopiero siódmy. Doświadczony kolega Marqueza pokazuje co prawda zupełne inne podejście niż młody mistrz i nie walczy o zwycięstwa za wszelką cenę, ale choć dojeżdża do mety, robi to z dużo wolniejszym tempem. Wyjątkiem był ostatni wyścig w Aragonii, gdzie Pedrosa widowiskowo obronił drugie miejsce przed zaciętymi atakami Rossiego.
Zupełnie nieudane okazały się także tegoroczne przesiadki na fabryczne Hondy dwóch brytyjskich zawodników prywatnych, uważanych za wschodzące gwiazdy MotoGP. Cal Crutchlow i Scott Redding co prawda po razie stanęli w tym roku na podium, ale w tabeli zajmują odpowiednio dziewiąte i trzynaste miejsce. Redding od samego początku sezonu nie może dogadać się z Hondą i w przyszłym roku przesiada się na Ducati. Crutchlow, który w przeszłości regularnie walczył o podia na prywatnej Yamasze zespołu Monster Yamaha Tech 3, rok temu na krytykowanym z każdej strony Desmosedici zaliczył niewiele gorszy sezon niż ten obecny.
Na osłodę Hondzie zostaje przynajmniej dominacja w najmniejszej kategorii Moto3, w której w praktyce szanse na tytuł mają już tylko jej dwaj podopieczni, Brytyjczyk Danny Kent i Włoch Enea Bastianini. Czy tegoroczny spadek formy w MotoGP wynika właśnie z faktu, że przez ostatnie dwa lata większość inżynierów HRC skupiała się właśnie na projekcie Moto3, chcąc przełamać dominację austriackiego KTM-a? A może jednak Japończycy zwyczajnie się pomylili i zamiast obawiać się świetnego prowadzenia Yamahy, skupili się na dotrzymaniu kroku słabemu w zakrętach, ale mocnemu na prostych Ducati? A może za kulisami doszło w motocyklowym dziale do budżetowych cięć z uwagi na powrót – póki co katastrofalny – Hondy do Formuły 1 jako dostawca silników dla ekipy McLaren?
Tak czy inaczej ten sezon Marquez i HRC muszą już spisać na straty. Przepisy zabraniają modyfikowania silników po pierwszym wyścigu, a od połowy roku „zamrożony” jest także rozwój elektroniki. W przeszłości Honda pokazała już jednak wielokrotnie, że nie popełnia dwa razy tych samych błędów. Nikt nie ma też wątpliwości, że mistrz MotoGP nie zapomniał jak się jeździ, dlatego za rok walka rozpocznie się od nowa. Póki co zajęci wewnętrzną walką o tytuł Rossi i Lorenzo mogą już otwierać szampany, ale czy utrzymają za sobą Marqueza i Pedrosę także za rok? Smaczku rywalizacji doda wówczas zmiana dostawcy opon z Bridgestone na Michelin. Pierwsze testy już pokazały, że nowe ogumienie zachowuje się w zakrętach zupełnie inaczej, a to otwiera furtkę dla ogromnych przetasowań w stawce.