Scott Redding trafi do nowej ekipy, Jack Miller awansuje do MotoGP prosto z Moto3, a z serii World Superbike dołączy m.in. Eugene Laverty. Na temat przyszłorocznej stawki królewskiej kategorii wiadomo coraz więcej, ale wciąż pozostaje kilka znaczących znaków zapytania.
Grand Prix San Marino upłynęło nie tylko po znakiem ekscytującego zwycięstwa Valentino Rossiego i dramatycznej wywrotki Marca Marqueza, ale także licznych rozmów i negocjacji związanych z przyszłością wielu kluczowych zawodników. W ostatnich dniach wyjaśniło się wiele niewiadomych.
Najpierw, jeszcze w trakcie weekendu, swoje plany potwierdziła Aprilia, która wraca do MotoGP po dekadzie nieobecności. Włoska marka połączy siły z ekipą Fausto Gresiniego, która straciła tytularnego sponsora i musiała pożegnać się z motocyklami udostępnianymi przez Hondę. Aprilia i Gresini wystawią wspólnie dwa motocykle. Jednego dosiądzie Hiszpan Alvaro Bautista, który właśnie potwierdził, że zostaje w ekipie na dwa kolejne lata. Drugie nazwisko nadal pozostaje jednak wielką niewiadomą. Jeszcze do niedawna niemal pewnym kandydatem był Marco Melandri, ale Włoch najprawdopodobniej pozostanie w serii World Superbike.
Redding i Miller, transakcja wiązana?
Obecnie drugim zawodnikiem zespołu Gresiniego jest Scott Redding. Brytyjczyk dysponuje dwuletnim kontraktem z klauzulą, według której za rok otrzymać miał Hondę w fabrycznej specyfikacji. Po wycofaniu się sponsora ekipy i przesiadce na Aprilię, nie będzie to jednak możliwe. 21-letni Redding, uważany za wielki wschodzący talent, był kuszony zarówno przez Aprilię, jak i inną włoską markę, Ducati, ale cały czas liczył na Hondę.
Teraz wreszcie jest już jasne, że jego marzenia się spełnią. W MotoGP pojawi się bowiem w przyszłym roku nowa ekipa, belgijski zespół Marc VDS, którego zawodnicy zajmują obecnie dwa pierwsze miejsca w tabeli Moto2. Jego manager, Michael Bartholemy, jest jednocześnie osobistym managerem Reddinga. Kiedy tylko pojawił się problem z Gresinim, Belg robił co mógł, aby zapewnić swojemu podopiecznemu jak najlepsze warunki na przyszłość.
Właścicielem zespołu jest belgijski milioner Marc Van Der Straten, który choć od lat osobiście wspierał Reddinga, nie był zachwycony perspektywą wyłożenia z własnej kieszeni dziesięciu milionów Euro na dwuletni programMotoGP (obecnie starty w Moto2 kosztują go „zaledwie” trzy miliony Euro rocznie, a tam zespół musi pozostać, bo przedłużył już umowę z Esteve Rabatem i podpisał nową z Alexem Marquezem). Jakimś cudem wszystkim zaangażowanym udało się znaleźć rozwiązanie, które z pewnością oznacza bardzo konkurencyjny pakiet dla Reddinga. Brytyjczyk nie tylko otrzyma fabryczną Hondę RC213V z zawieszeniem Ohlins i hamulcami Brembo, ale także wsparcie doświadczonych mechaników, którzy pracowali już w MotoGP m.in. w barwach Kawasaki. To właśnie razem z nimi i szefem mechaników Petem Bensonem, Redding sięgnął po wicemistrzostwo Moto2 rok temu.
Brytyjczyk był elementem od którego zależało ułożenie reszty kontraktowej układanki. Wygląda na to, że teraz puzzle zaczną bardzo szybko trafiać na swoje miejsca. Tuż po ogłoszeniu debiutu zespołu Marc VDS w MotoGP potwierdzony został inny debiut. Zgodnie z oczekiwaniami, lider tabeli Moto3, zaledwie 19-letni Jack Miller trafi w przyszłym roku prosto do królewskiej kategorii, w której dosiądzie Hondy w specyfikacji Open w barwach ekipy LCR – u boku Cala Crutchlowa, który wystartuje fabryczną maszyną. Zdaniem wielu to decyzja wręcz szalona, ale z pewnością bardzo ubarwi ona wyścigi MotoGP.
Co ciekawe, Miller już rok temu podpisał wieloletni kontrakt z zespołem Marc VDS, który na ten sezon tylko „wypożyczył” go ekipie Akiego Ajo w Moto3. W międzyczasie Australijczyk postanowił odwrócić się od belgijskiego składu plecami, choć ten gotowy był skierować sprawę do sądu. Już w czerwcu sugerowałem, że całe zamieszanie jest tylko grą Bartholemy’ego, który z pewnością chętnie zrezygnuje z roszczeń względem Millera, jeśli organizatorzy MŚ, którym bardzo zależy na startach w królewskiej klasie szybkiego Australijczyka, wspomogą finansowo zespół Marc VDS podczas jego ewentualnego awansu. Kiedy pytałem go o to podczas Grand Prix Katalonii w Barcelonie, Bartholemy tylko tajemniczo się uśmiechnął. Fakt, że ogłoszenie umowy Millera miało miejsce tuż po informacji ekipy Marc VDS i Scotta Reddinga, wydaje się tylko potwierdzać moją teorię.
Brakujące elementy
Aby uzyskać pełen obraz stawki na sezon 2015, brakuje nam jeszcze kilku ważnych elementów. Pod znakiem zapytania stoją: drugie miejsce w zespole Aspar Honda, drugie miejsce w ekipie Pramac Ducati, druga maszyna w teamie Forward Racing, nazwisko drugiego kierowcy Aprilii, a także mniej oblegany angaż w składzie Avintia.
Aspar był bardzo zainteresowany przejęciem fabrycznej Hondy i Scotta Reddinga, ale teraz plany te są już nieaktualne. Co więcej, wcale nie jest wykluczone, że Hiszpan będzie musiał znaleźć dwóch zawodników, ponieważ przyszłość wracającego do zdrowia po poważnej kontuzji nadgarstka Nicky’ego Haydena wydaje się stać pod znakiem zapytania.
Małą lawinę w Ducati zapoczątkował także Cal Crutchlow, który na przełomie lipca i sierpnia postanowił odejść na sezon 2015 do zespołu LCR Honda. Ekipa z Bolonii szybko rozwiązała problem, ściągając na jego miejsce Andreę Iannone z zespołu Pramac, ale on z kolei znalazł się w kropce. Na obecność Iannone liczyli włoscy sponsorzy, których jednak niespecjalnie interesuje przeciętnie jeżdżący kierowca numer dwa, Kolumbijczyk Yonny Hernandez. Teraz zespół Paolo Campinotiego musi znaleźć nowego reprezentanta i to takiego, który będzie w stanie regularnie pukać do czołowej grupy. Solidnego kierowcy numer dwa u boku Stefana Bradla szuka także Giovanni Cuzari, szef ekipy Forward Racing, a także Aprilia.
Co ciekawe, Pramac Ducati, Forward Racing i Aprilia chcieliby szybkiego Włocha, a tych – i to jeszcze bez kontraktu – jest obecnie w MotoGP jak na lekarstwo. Jedynym kandydatem wydaje się Marco Melandri, którego jeszcze do niedawna łączono z właśnie z Aprilią.
W ostatnich dniach na horyzoncie pojawiła się jednak inna alternatywa. Eugene Laverty, obecnie ścigający się z World Superbike, potwierdził już, że za rok zobaczymy go w MotoGP, ale nie jest jasne, w jakich barwach. W grę wchodzą wszystkie cztery ekipy choć wygląda na to, że Irlandczyk wyląduje w zespole Aspara.
W przyszłym roku miał tam jeździć Loris Baz, ale jego 192 centymetry wzrostu skutecznie odstraszyły ekipę w ostatnim momencie. Francuz, który ściga się obecnie w Kawasaki w serii World Superbike, rozmawiał podobno również z ekipą Pramac, ale teraz wygląda na to, że wyląduje tam Włoch Danilo Petrucci. Baz ma jednak spore szanse, aby znaleźć się w stawce. Organizatorom MŚ bardzo zależy bowiem na szybkim i charakternym Francuzie, a Mike di Meglio nie spełnia w tym roku tych oczekiwań. Opcji zostało jednak niewiele; posada drugiego kierowcy Forward Racing oraz drugie Ducati ekipy Avintia.
Jednocześnie jasne jest już od dłuższego czasu, że nie zmieni się obsada fabrycznych zespołów Hondy i Yamahy, w których zobaczymy odpowiednio Marca Marqueza i Daniego Pedrosę oraz Valentino Rossiego i Jorge Lorenzo. Do Andrei Dovizioso w Ducati dołączy Andrea Iannone, zaś szykujące się do powrotu Suzuki wystawi Aleixa Espargaro i debiutanta Mavericka Vinalesa. Zespół Monster Yamaha Tech 3 nadal reprezentować będą Bradley Smith i Pol Espargaro. Czeska ekipa Cardion AB Motoracing znów wystawi syna właściciela, Karela Abrahama. Ze stawki znikną natomiast najprawdopodobniej dwa z najwolniejszych u boku Avintii zespołów; PBM i Ioda Racing.
Ostatnie niewiadome dotyczące przyszłorocznej stawki, a także dokładny kalendarz MotoGP na sezon 2015, powinniśmy poznać podczas wyścigu o Grand Prix Aragonii, który odbędzie się w przyszły weekend. Relacje z czternastej rundy motocyklowych MŚ jak zwykle na sportowych antenach Polsatu.