Oto, co powiedział podczas dzisiejszej, specjalnej konferencji prasowej w Walencji:
„W karierze zawodnika są cztery ważne dni; pierwszy wyścig, pierwsza wygrana, pierwszy tytuł, po który nie każdemu udaje się sięgnąć i ostatni wyścig. Grand Prix Walencji będzie moim ostatnim wyścigiem jako profesjonalnego zawodnika.
Wszystko zaczęło się gdy miałem trzy lata. Zawsze byłem profesjonalistą. Po dziewięciu latach w MotoGP w barwach Yamahy postanowiłem szukać nowej motywacji, dlatego przesiadłem się na Ducati. Początki nie były łatwe, ale nie poddawałem się. Później wygrałem wyścig o GP Włoch na torze Mugello. Później podpisałem kontrakt z Hondą, co było spełnieniem marzeń wielu zawodników, także moim. Niestety z powodu kontuzji nie byłem w stanie jeździć konkurencyjnie. Także dlatego, że motocykl nie współgrał z moim stylem jazdy. Nigdy nie straciłem jednak wiary, że to tylko kwestia czasu i wszystko się ułoży.
Kiedy zacząłem widzieć światło w tunelu, doszło do wypadku podczas testów w Barcelonie, bardzo groźnego. Kilka dni później przewróciłem się w Assen i wiecie, jak poważne były jego konsekwencje. Gdy wstałem na poboczu pomyślałem sobie; czy to naprawdę jego tego warte? Pomyślałem, że czas z tym skończyć, ale wróciłem do domu i chciałem jeszcze spróbować. Kontynuowałem sezon, ale prawda jest taka, że góra przede mną była tak stroma, że zabrakło mi motywacji i cierpliwości, aby się na nią wspinać. Kocham ten sport, ale przede wszystkim kocham wygrywanie. Zdałem sobie sprawę, że w barwach Hondy to niemożliwe, dlatego na tym etapie mojej kariery nie byłem w stanie znaleźć motywacji. Moje cele z początku sezonu nie były możliwe do zrealizowania. Jest mi przykro. Honda i przede wszystkim Alberto [Puig] dał mi wielką szansę. Na samym początku powiedziałem mu, aby nie popełnił błędu i podpisał kontrakt ze mną, bo nie zawiodę go, ale tak się stało. Przepraszam Alberto i wszystkich w Hondzie. Honda i Jorge Lorenzo nie mogą walczyć o punkty, pierwszą piątkę czy podium, co byłoby z czasem możliwe. Jesteśmy zwycięstwami i powinniśmy walczyć o zwycięstwa.
Zawsze powtarzałem, że jestem wielkim szczęściarzem. Jak w tym filmie o człowieku, który został jedynym Hindusem w NBA. Walczyłem z wieloma rywalami, bardzo szybkimi. Wielu z nich nie dotarło nawet do Grand Prix i musieli wrócić do normalnej pracy. Dlatego jestem bardzo wdzięczny losowi. Co prawda zawsze ciężko pracowałem, ale bez odrobiny szczęścia i pomocy wielu ludzi, to wszystko nie byłoby możliwe. Właśnie dlatego chciałbym wam wszystkim podziękować. Szczególnie Carmelo i Dornie, za to, jak zawsze mnie traktowali i jak pięknie rozwinęli ten sport. Dziękuję producentom; Derbi, Aprilii, Yamasze, Ducati, Hondzie, Giampiero Sachiemu, Linowi Jarvisowi, Gigiemu Dall’Ingi, Alberto Puigowi, mojej mamie i tacie. Moim lojalnym współpracownikom, kibicom moim i tego sportu. Dziękuję wam wszystkim, to była przyjemność. Zyczę wam wszystkiego dobrego.”