31-letni Anthony West, który miał w tym roku startować w MotoGP, a dwa ostatnie wyścigi Moto2 kończył na podium, nie wystartuje w motocyklowej Grand Prix Walencji, ponieważ został właśnie ukarany przez FIM za… stosowanie dopingu!
Doping w sportach motorowych to zjawisko praktycznie niespotykane i ograniczające się jedynie do sporadycznych przykładów stosowania zabronionych powszechnie używek, jak głośna afera z efedryną i „medycyną alternatywną”, przez którą Noriyuki Haga stracił szansę na mistrzostwo świata Superbike w roku 2000. Głośny był także przypadek Australijczyka, Anthony’ego Goberta, który przez zamiłowanie do alkoholu i „trawki” w roku 1997 stracił posadę kierowcy numer jeden w fabrycznym zespole Suzuki w klasie 500ccm i szansę zapisania się w historii jako jeden z najbardziej naturalnie utalentowanych motocyklistów wszech czasów.
Trzy lata temu na dwa lata zdyskwalifikowano Angela Rodrigueza, utalentowanego, młodego Hiszpana, w którego organizmie znaleziono ślady narkotyków. Rodriguez, który już wcześniej startował w MŚ, wrócił w tym roku do Moto2, ale po kilku wyścigach stracił miejsce w zespole SAG z powodu braku wyników.
Zobacz na YouTube: Najlepsze manewry Goberta w World Superbike
Dominującym tematem sportowym jest w ostatnich tygodniach afera dopingowa w świecie kolarskim, w efekcie której nie tylko odebrano zwycięstwa w słynnym wyścigu Tour de France legendarnemu Lance’owi Armstrongowi, ale również ujawniono, że 20 i 21 kolarzy, którzy przez siedem kolejnych lat stawali na podium „wielkiej pętli”, nie było „czystych” jeśli chodzi o doping.
Tymczasem mała bomba wybuchła ostatnio także w świecie wyścigów, kiedy kilka dni temu okazało się, że na 30 dni ze startów w MŚ zdyskwalifikowano imiennika i rodaka wspomnianego wcześniej Goberta, Anthony’ego Westa.
West miał w tym roku startować w MotoGP i jak relacjonowaliśmy w MotoRmanii na początku sezonu, był gotowy sprzedać swój dom, aby zapłacić 300 tys. Euro włoskiemu zespołowi Speed Master. Australijczyk – znany jako ekspert od jazdy po mokrym torze – ostatecznie wylądował jednak w klasie Moto2 na motocyklu katarskiego zespołu QMMF.
Choć początki nie były łatwe, po zmianie podwozia z japońskiego Moriwaki na włoską maszynę Speed Up, doświadczony West (ma na swoim koncie m.in. starty w MotoGP w fabrycznym zespole Kawasaki), w drugiej połowie sezonu zaczął robić systematyczne postępy. Ich kulminacją były dwa finisze na podium w dwóch ostatnich wyścigach: najpierw na mokrym torze w Malezji, a następnie przed własnymi kibicami w Australii, gdzie o włos wygrał pojedynek o drugie miejsce z sięgającym jednocześnie po mistrzostwo Moto2, Marcem Marquezem.
West, którego znamy jako jednego z najskromniejszych, ciężko pracujących i uczciwych zawodników w MŚ, tuż po wyścigu na wyspie Filipa został przez FIM – Międzynarodową Federację Motocyklową – zdyskwalifikowany na miesiąc, co wyklucza go ze startu w kończącej sezon Grand Prix Walencji. Jednocześnie wykluczono go także z wyników Grand Prix Francji, gdzie zajął solidne, siódme miejsce.
Doping, katar czy impreza?
Powód? Na torze Le Mans organizatorzy przebadali wybranych zawodników MŚ pod kątem stosowania dopingu (badania takie odbywają się regularnie, choć dość rzadko). Ujawnione dopiero teraz wyniki wykazały, że w organizmie Westa znaleziono niedozwoloną substancję o nazwie methylhexaneamine, czyli po polsku dimetyloamyloamina, popularnie znana jako DMAA. Cóż to takiego?
DMAA to „suplement diety” stosowany m.in. w środkach służących do wspomagania rozwoju masy mięśniowej przez kulturystów, ale także cząstka składowa wielu środków na katar w formie sprayu. Wreszcie, w Australii to także element tzw. „party pills”, czyli tabletek podobnych do „dopalaczy”, o których głośno było w Polsce kilka miesięcy temu. „Choć chemicznie jest podobny do amfetaminy, jego działanie jest niewiele mocniejsze od kubka kawy – mówi prof. Greg Wells z Uniwersytetu w Toronto. – „To nic poważnego.”
Sam wpływ DMAA na organizm, zarówno jeśli chodzi o działanie „wspomagające” jak i szkodliwe, jest podobno marginalny, dlatego cała sprawa najprawdopodobniej rozejdzie się po kościach. West być może albo trochę za ostro zabalował, albo po prostu się przeziębił, ale nie zmienia to faktu, że popełnił błąd, z powodu którego jego sezon już się zakończył.
Grubsza afera?
Pozostaje jednak pytanie: czy to początek wierzchołka góry lodowej jeśli chodzi o doping w MotoGP? Wydaje się to mało prawdopodobne. Wielu motocyklistów spędza sporo czasu na rowerach w ramach treningu, ale Ben Spies, który ma nawet swój własny zespół kolarski, podkreślał niedawno, że doping w MotoGP mija się z celem.
Wszystko z powodów, dla których się go stosuje. Podczas Tour de France kolarze pokonują dziennie po ok. 200km – dzień w dzień przez trzy tygodnie. W takich sytuacja bardzo ważna jest jak najszybsza regeneracja organizmu. Wyścigi motocyklowe to zupełnie inne i krótkotrwałe obciążenia organizmu, dlatego doping, jaki znamy z afer kolarskich, zupełnie nie miałby w tym przypadku sensu. Tym bardziej, że w przeciwieństwie takich gwiazd jak Lance Armstrong, większość motocyklistów nie zarabia milionów i walczy o pietruszkę:
„Gdybym został w domu w Australii i pracowałbym z moim bratem jako hydraulik, zarobiłbym więcej pieniędzy, niż przez dekadę startów w motocyklowych mistrzostwach świata” – West powiedział MotoRmanii w lutym tego roku.
Co prawda nie znamy prawdy, ani wyjaśnień, jakie West złożył w FIM, ale obstawiamy, że w tym przypadku mogło chodzić o zwykły katar. Wierzy w to chyba także notabene katarski zespół QMMF, który planuje pozostawienie Anta w swoich szeregach w Moto2 na sezon 2013. W tym roku jego partnerką była jedyna kobieta w MS, Elena Rosell. Za rok zastąpi ją zawodnik z Indonezji. Możliwe, że będzie nim Doni Tata Pradita.