Na półmetku sezonu MotoGP przewaga Marca Marqueza w tabeli wynosi aż 57 punktów. Czy to oznacza, że nikt nie powstrzyma go już przed sięgnięciem po szósty tytuł mistrza królewskiej klasy?
Po dziewięciu wyścigach Hiszpan ma na swoim koncie pięć zwycięstw, trzy drugie miejsca i jedną wywrotkę (gdy jechał po pewną wygraną w Austin). Takiej dominacji z jego strony nie widzieliśmy od czasu, gdy w 2014 roku sięgnął po swój drugi tytuł w MotoGP wygrywając pierwszych dziesięć wyścigów. Jego zwycięską serię przerwały wówczas dopiero problemy z tylną oponą podczas Grand Prix Czech, ale nie miało to większego znaczenia, bo tytuł i tak zgarnął w cuglach.
Warto jednak przypomnieć, że ogromna przewaga na półmetku sezonu sprawiła, że w drugiej jego połowie Marquez stracił koncentrację i poczuł się zbyt pewnie. Aż w trzech wyścigach lądował z tego powodu na deskach, choć dwa z nich był w stanie ukończyć.
Motywacji nie dostarczają Hiszpanowi w tej chwili specjalnie rywale. Drugi w tabeli Andrea Dovizioso, który rozpoczął sezon od zwycięstwa w Katarze, nie stał na podium od trzech wyścigów, podczas gdy Alex Rins nie ukończył dwóch ostatnich, spadając w generalce na czwarte miejsce, za Danilo Petrucciego. Ten z kolei wygrał co prawda na Mugello, ale na podium stał jeszcze tylko dwukrotnie na dziewięć startów.
Wiatr w żagle złapał ostatnio Maverick Vinales, który wygrał w Assen i był drugi na Sachsenringu, ale do lidera traci aż sto punktów na 250 możliwych jeszcze do zdobycia. Także będący ostatni na fali Fabio Quartararo ma co prawda szansę, aby kilka razy przycisnąć lidera tabeli, ale jest w niej za daleko, aby zagrozić mu w walce o tytuł.
Wszystko wskazuje na to, że największym rywalem Marqueza będzie w drugiej połowie sezonu… sam Marquez, ale wcale nie musi to być zła wiadomość. Dla nas jest najważniejsze, aby nie zabrakło ekscytującej walki o zwycięstwa w poszczególnych wyścigach! Pierwszy z nich już w najbliższy weekend w czeskim Brnie!