Crutchlow nagle wystrzelił z piętnastego na pierwsze miejsce, Rossi ze środka stawki na podium, Ducati przepadły mimo początkowej dominacji, a Lorenzo, Dovizioso i Smith musieli się wycofać. Co dokładnie wydarzyło się podczas wyścigu o Grand Prix Czech i jaki wpływ miały na to opony? Czas wszystko przeanalizować.
W niedzielę rano po pięknej pogodzie z treningów i kwalifikacji nie było już śladu. Poranna rozgrzewka odbyła się w strugach ulewnego deszczu. Dostawca opon podczas każdej rundy udostępnia zawodnikom dwie mieszanki opon typu wet; miękką i twardą. Po deszczowej niedzieli w Holandii, gdzie doszło do wielu wywrotek, zawodnicy prosili Michelin o nieco bardziej miękkie opony, stąd w Brnie różnicą pomiędzy miękką i twardą mieszanką była o stopień większa niż zazwyczaj.
Rano okazało się jednak, we gdy tor jest kompletnie mokry, nawet miękka mieszanka sprawia wrażenie nieco za twardej i po przejechaniu całej 20-minutowej sesji praktycznie nie widać na niej śladów zużycia. Kilku próbowało, ale o jeździe na twardej w takich warunkach nie było mowy.
Kilka godzin później, tuż przed startem wyścigu MotoGP, zawodnicy mieli nie lada dylemat. Deszcz nie padał już niemal od godziny. Tor nadal był mokry, ale stojąca woda zniknęła i pojawiła się spora szansa, że nawierzchnia zacznie przesychać. Zespoły były gotowe na zmianę motocykli; dokładnie taką, jak miesiąc temu w Niemczech.
Co zrobić w takiej sytuacji? Założyć miękkie opony, odskoczyć na początku i liczyć, że przeschnie na tyle, że będzie trzeba zmienić motocykl. A jeśli nie? Wówczas uspokoić tempo i kontrolować wypracowaną wcześniej przewagę. Technicy Michelina odradzali jednak zawodnikom używania miękkich opon, podkreślając, że ta bardzo miękka mieszanka nie nadaje się do jazdy po przesychającym torze . Tym bardziej, że było dość ciepło.
Część zawodników posłuchała tej rady, ale zdecydowała się zmienić jedynie tylną oponę; wśród nich Rossi i Lorenzo. Crutchlow zagrał jednak va bank, zakładając twardy przód i tył. Rano takie połączenie nie spisywało się najlepiej, ale na przesychającym torze dawało dłuższą żywotność, a co za tym idzie lepsze tempo bez zmiany motocykla. Jeszcze inni, jak Marquez i Dovizioso, zostali przy miękkiej z przodu i tyłu, licząc na wyścig flag-to-flag i zmianę motocykli.
Wszyscy widzieliśmy, co działo się później. Marquez przyznał, że niemal od razu po starcie zdał sobie sprawę, że zmiana motocykla i jazda na slickach nie wchodzą w grę, dlatego starał się jechać spokojnie i oszczędzać opony. Udało mu się to po mistrzowsku i dojechał do mety na najniższym stopniu podium.
Rossi, choć początkowo spadł wgłąb stawki, ostatecznie był drugi, na finiszu wykorzystując twardy tył i jednocześnie dbając o miękki przód podobnie jak Marquez.
Crutchlow na twardych oponach był poza zasięgiem, przyznając po wszystkim ze kontrolował sytuację i nie odkręcał nawet do końca gazu. Twarda mieszanka dała mu gigantyczną przewagę.
Inni byli jednak w tarapatach. Jako pierwszy z trzeciej pozycji odpadł Dovizioso, który zjechał do alei serwisowej z przednią oponą pozbawioną bieżnika na środku, choć gdy to zrobił było jeszcze całkowicie mokro. Na ile przyczyniły się do tego dociskające przód do asfaltu skrzydła? Nikt w Ducati nie chce tego powiedzieć głośno, ale fakt, że wieku uskrzydlonych zawodników (także Dovizioso i Redding) miało takie problemy, nie jest chyba przypadkiem. Tym bardziej, że Baz i Barbera bez skrzydeł finiszowali na czwartym i piątym miejscu, choć trzeba też pamiętać Francuz założył twardy przód, a Hiszpan jest jednym z najlżejszych zawodników w stawce.
W opałach byli jednak nie tylko oni i nie tylko Ducati. Najpierw do alei serwisowej zjechał Bradley Smith, problemy z przednią oponą sprawiły, że wariować zaczęła elektronika. Jego los podzielił Jorge Lorenzo, który chwilę wcześniej jechał rekordowym tempem i możliwe, że po prostu zajechał przód, z którego także odpadły pasy gumy.
Mimo problemów do mety, niemal na slickach, dojechali Iannone i Vinales, ale oni również mówili o tym, jak trudno było kontrolować sytuację w takich warunkach.
Z czego to wszystko wynikało? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ nawet zawodnicy przyznają, że ani inne style jazdy, ani ustawienia, nie dają jasnych wskazówek. W końcu Rossi jest większy i cięższy niż Lorenzo, a także jeździ trochę agresywniej, a nie miał problemów z przodem. Z kolei Smith bardzo mocno odciąża przód, podczas gdy Espargaro stosuje całkowite przeciwieństwo jego ustawień i on nie miał problemów. Tak samo jest w Repsol Hondzie. To Marquez jeździ agresywniej niż Pedrosa, a to on był na podium. W drugą stronę to samo; Dovi jeździ agresywniej niż Iannone, ale to on opadł.
Łatwo jest powiedzieć w takiej sytuacji, że na wysokości zadania nie stanął dostawca opon, ale przecież nie można się spodziewać, że miękka deszczówka wytrzyma przesychający wyścig na tak wymagającym torze jak Brno.
Czy ktoś nawalił? Nie. Po prostu wszyscy zaryzykowali – jedni zakładając miękkie, inni twarde opony (gdyby zaczęło padać w połowie wyścigu z pewnością stracili by więcej) – i tym razem wynik był taki, a nie inny.
Dużo mówi się w tym roku o nowych oponach Michelin. Zmieniają się z wyścigu na wyścig, a do tego często pojawiają się „problemy wieku dziecięcego”, ale w połączeniu z kapryśną pogodą fundują nam jeden z najbardziej nieprzewidywalnych sezonów od lat. W końcu w tym roku w jedenastu wyścigach wygrywało sześciu rożnych zawodników. Kto jeszcze dołączy w tym sezonie do tego klubu? Przekonamy się za tydzień na Silverstone, gdzie przecież także lubi sobie popadać…