Casey Stoner odwiedzi padok MotoGP podczas drugiej rundy motocyklowych mistrzostw świata, która za dwa tygodnie odbędzie się w Teksasie. Czyżby dwukrotny mistrz szykował się do powrotu na tor?
Od czasu zakończenia motocyklowej kariery po sezonie 2012, 28-letni dziś Stoner tylko raz odwiedził padok MotoGP. Zrobił to rok temu na zaproszenie organizatorów MŚ, którzy podczas jego domowej rundy w Australii oficjalnie włączyli go do grona „Legend MotoGP”. Stoner przyjął pamiątkowe trofeum z rąk Carmelo Ezpelety, przejechał się po torze razem z Mickiem Doohanem, a następnie po cichu opuścił Phillip Island, nie zostając nawet na wyścig.
O ile rok temu Casey ścigał się australijskimi samochodami turystycznymi i kilka razy testował motocykle Hondy MotoGP w Japonii, o tyle w tym sezonie postanowił całkowicie odpocząć od wyścigów. Zrezygnował zarówno ze startów w V8, jak i z roli kierowcy testowego, postanawiając w pełni poświęcić się swojej rodzinie.
Nagle jednak pojawiła się informacja, że były zawodnik Ducati i Repsol Hondy odwiedzi teksański tor w Austin już za dwa tygodnie, podczas drugiej rundy MotoGP. W jakim celu? Czyżby po prostu przypadkowo był akurat w okolicy (nie jest tajemnicą, że uwielbia spędzać wolny czas w USA, ale preferuje Kalifornię) i chciał odwiedzić mieszkającego niedaleko toru przyjaciela, Bena Spiesa?
Być może. Cierpiący na brak ciekawostek z uwagi na trzytygodniową przerwę pomiędzy Grand Prix Kataru i wyścigiem w Teksasie dziennikarze natychmiast zaczęli jednak snuć domysły, więc postanowiłem, że nie będę im dłużny.
Przypomnijmy, że po tym sezonie kończą się kontrakty całej wielkiej czwórki MotoGP, czyli zarówno Jorge Lorenzo i Valentino Rossiego w Yamasze, jak i Marca Marqueza i Daniego Pedrosy w Hondzie. Końca dobiega także umowa Andrei Dovizioso z Ducati. Czyżby Stoner postanowił wpaść za kulisy, aby zrobić rozeznanie w sytuacji? Nie jest tajemnicą, że Australijczyk nie był fanem motocykli CRT i nie podobał mu się kierunek, w którym w ostatnich latach zmierzało MotoGP. Ostatnimi czasy w królewskiej klasie sporo się jednak zmieniło – głównie dzięki zastąpieniu maszyn CRT motocyklami Open, a pierwszy wyścig pokazał, że czeka nas niezwykle ciekawy sezon. Może więc Casey zmienił zdanie co do stanu rzeczy w MŚ?
Tak czy inaczej, czy jest szansa, że Australijczyk wróci na tor? Jestem przekonany, że Stoner chciałby choć raz zmierzyć się nie tylko z będącym ponownie w formie Valentino Rossim, ale także ze swoim wielkim następcą w Repsol Hondzie, Marquezem. HRC regularnie podkreśla, że fabryczna maszyna zawsze będzie czekać na Caseya; tym bardziej, że po tym sezonie kończy się kontrakt będącego w cieniu nowego mistrza, Daniego Pedrosy.
Coś jest na rzeczy
Ja jednak widzę inną alternatywę. Przedstawiciele Hondy ostatnimi czasy regularnie wspominają podczas wywiadów o swoich oczekiwaniach względem Stefana Bradla. Niemiecki zawodnik ekipy LCR Honda ma na swoim koncie dwa sezony startów w MotoGP i tylko jedno podium, a Shuhei Nakamoto i Livio Suppo oczekują, że w tym roku regularnie będzie meldował się w parku zamkniętym. Myślę, że taka presja nie pojawia się przypadkowo. Bradl, były mistrz Moto2, ma kontrakt z Hondą do końca przyszłego roku, ale zastanawiam się, czy przypadkiem nie jest on równie niejasno sformułowany co umowa z Doviziosio sprzed kilku lat.
Jestem pewien, że Stoner wolałby trzymać się na uboczu. Jazda w Repsol Hondzie to ogromna ilość PR-owych obowiązków, których przecież Australijczyk szczerze nienawidził. W LCR wróciłby do zespołu, w którym debiutował w MotoGP w 2006 roku. Co więcej, jego mechanicy są teraz wolni: rok temu pracowali z Marquezem, ale w tym sezonie na ich miejsce Hiszpan ściągnął swój stary zespół z Moto2.
W takiej sytuacji Honda, razem z Red Bullem, który od lat był osobistym sponsorem Stonera, mogłaby zafundować ekipie LCR dodatkowy zastrzyk gotówki. Bradl trafiłby na produkcyjną Hondę, a Casey zostałby numerem jeden na motocyklu fabrycznym. Przyznacie, że ma to ręce i nogi? Tym bardziej, że Honda potrzebuje silnego, trzeciego zawodnika. Za rok na RC213V Alvaro Bautisty przesiądzie się Brytyjczyk Scott Redding, ale póki co trudno chyba wymagać od niego zbyt wiele – w końcu ma za sobą dopiero jeden wyścig. Stefan Bradl jeździ solidnie, ale jednak wyraźnie wolniej niż duet Repsol Hondy, dlatego HRC z pewnością myli już co z tym fantem zrobić. Ktoś taki jak Stoner na jednej z maszyn w specyfikacji fabrycznej, byłby dla Japończyków bardzo cennym nabytkiem.
Naturalnie nie można wykluczyć, że do Australijczyka do Austina wcale nie zaprosiła Honda, a Ducati, które przecież przeszło tej zimy sporą rewolucję. Pod niemieckimi rządami, Włosi marzą o powrocie do okresu sukcesów, a to przecież właśnie Stoner wywalczył dla nich jedyne mistrzostwo na Desmosedici, w 2007 roku. Może więc Audi gotowe jest wydać worek pieniędzy, aby przerwać emeryturę byłego mistrza? Niemcy z pewnością musieliby zaoferować Caseyowi coś więcej, niż tylko dolary, w końcu odrzucił od kilkunastomilionowe wynagrodzenie proponowane w 2012 roku przez Hondę, pokazując, że kasa nie ma dla niego priorytetowego znaczenia.
Oczywiście należy też jednak pamiętać, że to tylko wypociny i domysły dziennikarza znudzonego trzytygodniową przerwą pomiędzy kolejnymi rundami MotoGP. Na szczęście już za kilkanaście dni powinniśmy wiedzieć więcej. A jeśli Casey w Teksasie powie mediom, że absolutnie nie myśli o powrocie, jeszcze bardziej nakręci karuzelę domysłów i spekulacji. W końcu nieraz kłamał w żywe oczy. Oby i tym razem miał jakiś chytry plan, bo choć pojedynek Marqueza i Rossiego w Katarze był jednym z najlepszych w MotoGP od dłuższego czasu, to jednak kto nie chciałby zobaczyć w tej walce także słynnego Kangura?