Szok! Okazuje się, że ogromna zniewaga miała być ogromnym komplementem!
Kilka dni temu Max Biaggi dość drastycznie wypowiedział się o swoim dawnym rywalu, Valentino Rossim – tak przynajmniej zrozumiało tą wypowiedź większość fanów oraz mediów. Po tym incydencie opublikowaliśmy wywiad z Vale, gdzie ten uważa zupełnie odmiennie niż Mad Max…
Jak to wszystko w takim razie wyglądało? Biaggi ujął swoje myśli o Rossim następująco: „Jest jak Copperfield. Po dwóch latach bez wyników dostaje najlepszy motocykl w stawce”. Oceniając jego szanse, powiedział krótko: „Tylko w marzeniach Valentino mógłby wrócić i wygrywać”.
Chyba przyznacie, że pamiętając o niezliczonych potyczkach słownych (i nie tylko) pomiędzy tymi dwoma Włochami, wydźwięk powyższej wypowiedzi jest całkiem jasny. Po zaciętych pojedynkach na torze, podzieleniu całych Włoch na dwa wrogie sobie obozy fanów Biaggiego lub Rossiego, inaczej niż negatywnie po prostu być nie mogło…
A jednak! Ostatnio na linii Max – Vale staje się coraz cieplej, Panowie robią się starsi i mądrzejsi. W grudniu, po dwóch dniach spędzonych w jednym padoku w czasie Sic Supermoto Day, Rossi zasubskrybował nawet Biaggiego na Twitterze!
Max właśnie na Twitterze postanowił wyjaśnić wielkie nieporozumienie, jakim okazała się jego wcześniejsza wypowiedź. Napisał tam w dwóch wrzutach:
„Mówiąc, że Rossi jest jak Copperfield, miałem na myśli komplement. Tylko czarodziej taki jak on, może tak wspaniale podnieść się po dwóch tak ciężkich latach.”
„Powrót na motocykl Yamahy, który z Lorenzo zdobył mistrzostwo świata, był wszystkim poza łatwizną. Życzę im obu dużo szczęścia!”
Są dwie opcje. Albo ktoś (nowy pracodawca – stacja TV gdzie Max będzie komentował WSBK?) kazał mu posprzątać bałagan, co udało się niesamowicie dobrze, albo Max Biaggi i Valentino Rossi rzeczywiście są na najlepszej drodze do zakopania toporów wojennych! Jak myślicie, która opcja jest bardziej prawdopodobna?