Samochodowy „Frog” w styczniu otrzymał karę bezwzględnego więzienia, czy w okół nas ciągle jest sporo jego motocyklowych odpowiedników?
Na filmie przykład tego jak niektórzy z nas, polskich motocyklistów, traktują ulice miast. Gdzie leżą granice zdrowego rozsądku? Czy w pogoni za adrenaliną mamy prawo, aż w takim stopniu narażać innych uczestników drogi? Przejazdy na czerwonym świetle, mijanie samochodów „na lakier” z ogromną różnicą prędkości, rozpędzanie się do 250km/h na miejskich ulicach… To w zasadzie dosyć smutny i zastanawiający widok. Jeżeli tak lubisz „ryzyko” to są wyścigi uliczne -zrób licencję i w Czechach przyjmą cię z otwartymi rękoma. Czy to się zmienia? Czy ciągle mamy zbyt wielu „Frogów” na ulicach? Macie takich znajomych? Jako motocykliści jesteśmy już bardziej rozsądni, realizujemy się na torach? Czy wciąż na ulicach?