Przejechanie 100km będzie kosztować ponad 100zł!!! Sieć Ionity opublikowała cennik szybkiego ładowania dla Polski.
Krótkotrwała przywileje
W Polsce pojazdy elektryczne od tego roku otrzymują zielone tablice, aby się wyróżniały i mogły korzystać z udogodnień niedostępnych dla spalinowych odpowiedników. Przykład Norwegii pokazał, że owe przywileje będą oferowane tylko do momentu kiedy osiągniemy odpowiedni pułap samochodów elektrycznych – od 2020 Norwegowie płacą za elektryki już pełną stawkę podatku drogowego ( z którego byli wcześniej zwolnieni, a od 2017 płacili 50%), a to czy mogą parkować bezpłatnie we wcześniej przeznaczonych do tego miejscach i czy mogą korzystać z buspasów ma zależeć od władz gminy. Krótko mówiąc w stosunkowo niewielkim czasie wszelkie przywileje dla pojazdów elektrycznych po prostu znikną. Dzieje się już tak nawet w Polsce. Od poniedziałku nie można bezpłatnie doładowywać elektrycznych pojazdów na Lotosach – koszt dla dowolnego czasu ładowania ( nie ważne czy minuta, czy kilka h) od 27 stycznia wynosi tam 25 zł. Chyba nie warto planować zakupu elektrycznego samochodu w oparciu o przywileje – szybko znikną zupełnie.
Kontrowersje dotyczące zanieczyszczenia środowiska
Ostatnio pisaliśmy o tym, iż Mazda oficjalnie przyznała, że bilans zanieczyszczenia środowiska nowoczesnego diesla jest mniejszy od samochodu elektrycznego z baterią o dużej wydajności. Z kolei niemiecki Bild opublikował kilka miesięcy artykuł sugerujący, że do opinii publicznej nie dociera prawda dotycząca rzeczywistych kosztów środowiskowych dla planety. Podano, że wyprodukowanie statystycznie średniej wielkości baterii do samochodu elektrycznego wytwarza tyle samo dwutlenku węgla co samochód spalinowy na dystansie 50 tys. km – to pokrywa się z obliczeniami Mazdy. Do tego dochodzą jeszcze koszty utylizacji… Co sprawia, że potencjalny rachunek zysków i strat dla planety wygląda co najmniej niepokojąco.
Szybkie doładowanie w Polsce – ILE TO BĘDZIE KOSZTOWAĆ?
O ile entuzjaści elektrycznej motoryzacji mogą się przerzucać w nieskończoność bardziej lub mniej sprawdzalnymi argumentami z miłośnikami tradycyjnych spalin spór będzie trudno rozstrzygnąć. To co jest bezsporne to obecne koszty szybkiego ładowania w Polsce, które sprawiają, że sens ekonomiczny jest bardzo wątpliwy.
Ionity to europejski operator obługujący sieć szybkich ładowarek, które niebawem mają pojawić się także w Polsce. Szybkich to znaczy takich, które naładują nam odpowiednio przystosowane auto lub motocykl w około pół godziny – coś co ciągle z punktu widzenia spieszącego się kierowcy jest raczej trudne do zaakceptowania. Ale ta „szybkość” będzie kosztować. Polscy dziennikarze motoryzacyjni z e.autokult.pl, którzy mają doświadczenie w testowaniu elektrycznych samochodów dokonali obliczeń na podstawie cennika Ionity dla Polski, wg którego za 1KWh zapłacimy 3,5 zł. Aleksander Ruciński z e.autokultu.pl tak przedstawia rzeczywiste potencjalne wydatki przy cenniku Ionity: „Ładując od zera do pełna Audi e-tron z baterią o pojemności 95 kWh zostawimy na stacji 332 zł. Kilka miesięcy temu Michał Zieliński wybrał się takim autem do Lyonu, przejeżdżając około 300 km na pełnym ładowaniu. Przy takim zasięgu oznacza to kwotę przekraczającą 100 zł na każde przejechane 100 km.” Każdy właściciel nowoczesnego diesla przejedzie ten dystans o połowę taniej – nawet jeżeli będzie to duży SUV.
To się po prostu nie opłaca
Należy też pamiętać, że nie wszystkie samochody mogą być ładowane mocą 350 kW. W praktyce oznacza to, że wielu użytkowników zapłaci krocie za ładowanie na Ionity, nie wykorzystując w pełni możliwości urządzeń. Ponadto niektórzy producenci — jak np. Porsche – nie zalecają częstego korzystania z szybkiego ładowania, ponieważ prowadzi to do szybszego zużycia akumulatora.
Naturalnie można się spodziewać, że wraz ze wzrostem popularności samochodów elektrycznych w Polsce ceny szybkiego ładowania na trasach będą maleć.. To jednak jest bardzo wątpiwe. I wcale nie dla tego, że na przykładzie Ionity możemy zauważyć, iż w krajach bardzo rozwiniętych pod względem elektrycznej motoryzacji koszt ładowania na szybkich stacjach jest taki sam jak u nas ( w Norwegii – 1kWh na Ionity to koszt 3,6 zł). Przede wszystkim dla tego, że prawdziwy koszt litra benzyny czy oleju napędowego to ułamek kwoty którą płacimy – reszta to podatki i akcyza, które stanowią gigantyczne wpływy do budżetu. Rządy będą musiały uzupełniać straty przynoszone coraz większą ilością pojazdów nietankujących paliwa i stopniowo będą zwiększać obciążenia dotyczące ładowań elektrycznych.
W motocyklach elektrycznych fascynuje nas moment obrotowy oraz nowe możliwości rozwoju, ale przy tylu kontrowersjach wydaje się, że przyjmowanie przez kolejne kraje EU ustaw o wycofaniu z ruchu pojazdów spalinowych do roku 2040 jest chyba przedwczesne. Elektryczność motoryzacyjna być może jest bańką, która powoli zaczyna pękać.