Chris Vermeulen na jedną rundę wraca do MotoGP.
Jak już pisałem wcześniej, w kwalifikacjach na torze Estoril Colin Edwards uszkodził sobie lewy obojczyk. Złamał go już czwarty raz, tym razem w pięciu miejscach. W nagrodę dostał tytanową płytkę, 10 śrub, 15 szwów oraz zalecenie, aby odpuścić sobie najbliższą rundę. Amerykanin postanowił posłuchać lekarza, a na Le Mans swojemu szefowi zaproponował zastępstwo w osobach Chrisa Vermeulena lub Leona Haslama.
Zasugerował Chrisa dlatego, że jest już doświadczonym kierowcą MotoGP i zna się na rzeczy. Ścigał się tu do 2009 roku, w 2007 wygrywając dla Suzuki wyścig na mokrym torze Le Mans. Dodatkowo kilka osób z zespołu już z nim pracowało, więc odnalazłby się szybko. Leon również był dobrą propozycją – ściga się na BMW, a przecież zespół NGM Mobile Forward Racing używa właśnie tych silników. Haslam mógłby więc pomóc w rozwoju, ale odmówił, ponieważ chce się przede wszystkim skupić na postępach w World Superbike.
Vermeulen przyjął propozycję z radością: „Najpierw chciałbym życzyć Colinowi szybkiego powrotu do zdrowia. Jestem wdzięczy za to, że mam znowu możliwość ścigać się w MotoGP, w zespole NGM Mobile Forward Racing. Nie mogę doczekać się, kiedy już wsiądę na motocykl na torze Le Mans, z którym wiążę wspaniałe wspomnienia, włączając w to zwycięstwo w 2007. Jestem podekscytowany, że znów będę ścigał się na najwyższym poziome i będę mógł pracować z takim teamem.”