Troy Bayliss wystartuje w ten weekend w pierwszej rundzie motocyklowych mistrzostw świata World Superbike na australijskim torze Phillip Island.
45-letni Australijczyk swoją karierę zakończył sześć lat temu jako trzykrotny mistrz WSBK i legenda marki Ducati, w której barwach startował także w MotoGP, wygrywając w 2006 roku Grand Prix Walencji jako zastępca kontuzjowanego Sete Gibernau.
Bayliss, który obecnie czynnie startuje w dirt tracku i jest nawet aktualnym mistrzem Australii w tej dyscyplinie, poprosił Ducati o możliwość startu na Phillip Island na fabrycznym Panigale po tym, jak na początku tygodnia kontuzja wyeliminowała z niedzielnych wyścigów fabrycznego zawodnika ekipy z Bolonii, Davide Giugliano. Włoch złamał kręgosłup w dwóch miejscach i potrzebuje aż trzech miesięcy na powrót do zdrowia.
Phillip Island świętuje w tym roku 25-lecie goszczenia World Superbike, co skłoniło Troya do sensacyjnego powrotu. Czy Bayliss zafunduje kibicom taką samą niespodziankę jak w Walencji w 2006 roku?
W tym sezonie zmieniły się nieco przepisy techniczne WSBK, dzięki czemu Ducati już podczas zimowych testów pokazało wyjątkową konkurencyjność. Bayliss ma więc sporą szansę na sukces. Co prawda nie startował w WSBK od 2008 roku, ale regularnie testował model Panigale we Włoszech.
Niestety, niezależnie od wyniku będzie to raczej jednorazowy start. W kolejnych wyścigach Ducati wystawi najprawdopodobniej kierowcę testowego, Michele Pirro, podczas gdy Bayliss już zadeklarował udział w tegorocznych mistrzostwach USA w dirt tracku.
Troy to jednak Troy więc wszystko jest możliwe. Jak myślicie, czy w niedzielę znów zobaczymy go na szczycie podium?