Wiadomo nie od dziś, że Lewis Hamilton to zapalony fan motocykli. Dlatego tuż po zdobyciu piątego tytułu Mistrza Świata Formuły 1 oraz po zwycięstwie w zamykającym sezon wyścigu w Abu Zabi, Brytyjczyk wyskoczył na tor Jerez de la Frontera.
33-latek spędził na hiszpańskim torze kilka dni, a miał tam do dyspozycji Yamahy R1 przygotowane przez zespół Pata Yamaha, na co dzień startujący w Mistrzostwach Świata Superbike. Tak się składa, że cały zespół w tym samym czasie miał zimowe testy na tym samym torze, a więc Lewis nie tylko otrzymał wsparcie mechaników, ale również jeździł razem z Alexem Lowesem oraz Michaelem van der Markiem. To się nazywa udany wypad na tor, prawda?
Hamilton najwyraźniej się nie oszczędzał. Brytyjskie źródła (np.: mcn.com lub crash.net) donoszą, że zawodnik zaliczył wypadek. Źródła nie są zgodne co do zakrętu (piąty lub siódmy), ale wszyscy zgodnie twierdzą, że Lewis wyszedł z tego bez szwanku.
Jak słusznie zauważa Mick na swoim fanpage:
„Tyle mieliśmy głupich komentarzy w stylu „na co temu Kubicy były rajdy gdy jeździł w F1”, a tu kolejny przykład motorsportowej pasji rodem z Formuły 1. […] Nie od dziś wiadomo, jak bardzo Lewis jara się MotoGP i motocyklami. Oczywiście, to zawsze jakieś ryzyko, ale fajnie jest zobaczyć, że pasja jest silniejsza niż głosy korpo-ludków.”