Andrea Dovizioso dość enigmatycznie skomentował w sobotę kolejną nieobecność swojego zespołowego kolegi. Jorge Lorenzo nie pozostał mu dłużny. W garażu Ducati znów panuje nerwowa atmosfera.
Trzykrotny mistrz MotoGP, Lorenzo pauzuje z powodu kontuzji lewego nadgarstka, do której doszło podczas Grand Prix Tajlandii z powodu awarii jego Ducati Desmosedici. Grand Prix Malezji będzie czwartym wyścigiem, podczas którego Hiszpana zabraknie na starcie.
Podobnie jak w Japonii, Lorenzo spróbował wyjechać na tor podczas piątkowych treningów, ale ból i osłabienie operowanego osiem dni temu nadgarstka uniemożliwiały mu jazdę z konkurencyjnym tempem. W obu sesjach Hiszpan był ostatni, po czym w sobotę rano postanowił wycofać się z rywalizacji i oddać motocykl testerowi Ducati, Michele Pirro.
O całą sytuację w sobotę wieczorem włoska telewizja zapytała jego zespołowego kolegę, Andreę Dovizioso, który stwierdził; „Nie znam szczegółów i nie chcę tego komentować. To dziwne. Takie sytuacje często zdarzają się Ducati i niektórym zawodnikom, ale bez pełnej wiedzy nie chcę o tym dyskutować”. Gdy reporter zauważył, że to dość tajemnicze słowa, Dovi dodał: „Wolę to zostawić. To nie mój problem.”
Lorenzo niemal natychmiast zareagował na Twitterze, udostępniając wypowiedzi Włocha i okraszając je kilkoma komentarzami, najpierw: „Bardzo dziękuję. Jesteś prawdziwym dżentelmenem”, a następnie dość enigmatycznie: „Wzorowy partner. Gratulujesz mu pod podium gdy wygrywa, a później… (jeśli nie dzielisz się swoją opinią, to nie jest twój problem)”.
Zapytany przez jednego z kibiców, „kim jest Andrea Dovizioso?”, Hiszpan odpisał z przekąsem; „Mistrzem świata, klasy 125”. Na innego tweeta zareagował z kolei tajemniczymi słowami: „zazdrość + oportunizm”.
Możecie teraz powiedzieć, że to tylko nic nieznacząca, internetowa drama, ale pokazuje ona poważniejszy problem. Relacje pomiędzy Dovizioso i Lorenzo są napięte od kiedy po raz pierwszy starli się ze sobą w mistrzostwach Europy w czeskim Moście w 2001 roku, ale do tej pory obaj trzymali języki za zębami. Nawet wtedy, gdy pod koniec poprzedniego sezonu wielu zwracało uwagę, że Lorenzo z premedytacją nie zastosował się do poleceń zespołowych i nie przepuścił walczącego o tytuł Dovizioso w Walencji.
Sytuacja zmieniła się na początku tego sezonu. Dovizioso skomentował w jednym z wywiadów rozczarowujące zdaniem Włocha wyniki Hiszpana, mówiąc; „Ducati nie zatrudniło go po to, aby wygrał dwa wyścigi”. Lorenzo rzucił na to, że Dovi od zawsze rzucał mu kłody pod nogi. Co prawda z czasem napięcia ostygły, z pewnością po interwencji PR-owców Ducati, ale niesmak pozostał.
Teraz, gdy zostały już tylko dwa tygodnie do odejścia Lorenzo z Ducati i dołączenia do Repsol Hondy, starzy rywale powoli przestają sobie żałować. Szkoda, że zamiast w mediach i na Twitterze, nie mogą załatwić tego na torze.
Przeciągająca się nieobecność Lorenzo także wśród kibiców prowokuje napięcia i różne teorie spiskowe. Niektórzy sugerują, że jego piątkowe wyjazdy na tor podczas Grand Prix Japonii i Malezji miały jedynie spełnić wymogi kontraktu, bo w przeciwnym razie Ducati potrąciłoby mu z wynoszącej podobno 12 milionów euro rocznie pensji. Inni podejrzewają, że bez szans na dobry wynik Lorenzo celowo nie wsiada na Ducati, aby nie ryzykować poważniejszej kontuzji i wrócić do pełni sił przez czekającymi go we wtorek i środę po Grand Prix Walencji testami w barwach Repsol Hondy.
Jak widać, nie tylko zawodników ponosi fantazja, choć prawda z pewnością – jak zwykle – jest gdzieś pośrodku…
***
Wyścig MotoGP o Grand Prix Malezji, przedostatnia runda sezonu 2018, rozpocznie się w niedzielę, o szóstej rano polskiego czasu. Choć kwalifikacje padły łupem Marca Marqueza, to jednak Hiszpan po przyblokowaniu Andrei Iannone otrzymał karę i ruszy z szóstego pola. Z pole position wystartuje Francuz Johann Zarco. Relacja na żywo w Polsacie Sport Extra oraz w Ipli.
Zdjęcia: Ducati