Maverick Vinales był najszybszym i najbardziej pracowitym zawodnikiem trzeciego dnia testów MotoGP w Australii. Zawodnikowi Yamahy na ogonie siedział jednak broniący tytułu Marc Marquez.
Dwaj Hiszpanie jako jedyni w stawce na swoich najszybszych kółkach zeszli poniżej bariery 1:29, ale Vinales wyprzedził ostatecznie Marqueza o blisko trzy dziesiąte sekundy. Zawodnik Yamahy imponował w piątek także pod względem tempa, zaliczając dwa długie przejazdy po 21 okrążeń każdy i regularnie utrzymując się w ich trakcie w przedziale niskich 1:29. „Mack” przyznał po wszystkim, że celem na testy w Australii była praca nad drugą połową wyścigu i jazdą na zużytych oponach. Pod tym względem wizyta na Phillip Island zakończyła się dla niego sukcesem. Póki co potwierdzają się sugestie, że młody Vinales będzie dla Rossiego w Yamasze większym problemem, niż w ostatnich latach Lorenzo.
Dla Rossiego tak, ale czy również dla Marqueza? Obrońca tytułu pokonał dziś co prawda nieco krótszą symulację wyścigu, liczącą tylko 15 kółek, ale jego tempo było w jej trakcie minimalnie lepsze od tempa Vinalesa. Co więcej, pod jej koniec zawodnik Repsol Hondy wykręcił aż trzy 28-ki. Po wszystkim Hiszpan, który świętuje dziś 24 urodziny, przyznał, że jest dużo bardziej zadowolony z zachowania motocykla, niż podczas dwóch wcześniejszych dni. Czyżby Honda wreszcie rozwiązała swoje problemy?
Potwierdzać to może świetne tempo trzeciego dzisiaj Daniego Pedrosy oraz piątego Cala Crutchlowa. Hiszpan nie zaliczył co prawda długiego przejazdu, ale licząca 16 kółek symulacja Brytyjczyka była równie szybka, jak ta Vinalesa. Trzeba jednak pamiętać, że tor Phillip Island w ostatnich latach wyjątkowa sprzyjał Hondzie. Zobaczymy na ile sytuacja zmieni się w Katarze.
Cieniem samego siebie, i bynajmniej nie z powodu wczorajszej imprezy urodzinowej, był dzisiaj Rossi, który zakończył piątkowe jazdy na jedenastej pozycji, z blisko sekundą straty do kolegi z ekipy. Co gorsza, Włoch nie zaliczył symulacji wyścigu, a po zejściu ze swojej Yamahy przyznał, że przez trzy dni nie udało mu się rozwiązać razem z ekipą problemów ze spadkiem tempa na zużytych oponach. Czyżby były one faktycznie tak duże, czy to jednak tylko zasłona dymna? Przekonamy się za miesiąc, choć trzeba pamiętać, że Phillip Island – szczególnie o tej porze roku – to dla opon dużo większe wyzwanie niż europejskie obiekty.
Podobnie jest w przypadku Ducati i Jorge Lorenzo, który dziś był ósmy, tuż za Andreą Dovizioso, z tempem regularnie o sekundę wolniejszym od czołówki. Obaj zawodnicy fabrycznej ekipy z Bolonii przyznają, że na Phillip Island wyraźnie dają się we znaki problemy Desmosedici z prowadzeniem w długich zakrętach, ale podczas pierwszej rundy w Katarze mogą one być niemal całkowicie niewidoczne, a Lorenzo i Dovizioso powinni mieć tam szansę na walkę o zwycięstwo. Jak jednak będą wyglądały ich szanse przez resztę sezonu? Patrząc na wyniki testów w Malezji i w Australii oceniamy, że Ducati powinno znów być w stanie walczyć o pojedyncze podia i zwycięstwa, szczególnie na szybkich torach, jak właśnie Losail czy Red Bull Ring, ale walka o tytuł wydaje się chyba poza zasięgiem. Tym bardziej, że Lorenzo wciąż nie czuje się na Desmosedici komfortowo. Być może to się jednak jeszcze zmieni.
Trudno oceniać także formę Suzuki. O ile dzisiejsza symulacja wyścigu w wykonaniu Iannone była całkiem niezła – z czasami pomiędzy 1:29 i 1:30 – o tyle najlepsze kółko pozostawiało nieco do życzenia, podobnie jak ostatecznie dwunasta pozycja. Biorąc pod uwagę świetną formę Jonasa Folgera, walka o pierwszą piątkę nie będzie jednak chyba łatwa, ale przez najbliższy miesiąc wiele jeszcze może się zmienić.
Wyniki testów MotoGP w Australii znajdziecie TUTAJ.