Takaaki Nakagami potencjalnie ma przed sobą świetlaną przyszłość i wystawiony przez Hondę bilet do MotoGP. Największa wyścigowa nadzieja Japonii ostatnich lat musi jednak najpierw wziąć się w garść i pokazać coś więcej w Moto2.
Nakagami trafił do mistrzostw świata jako wschodząca gwiazda wyścigów. W 2006 roku został najmłodszym mistrzem Japonii klasy 125ccm, a następnie przeniósł się do Europy, gdzie startował w mistrzostwach Hiszpanii w ramach zorganizowanego przez włodarzy MotoGP programu dla młodych talentów, MotoGP Academy. To właśnie ta inicjatywa w tym samym czasie wykreowała takie talenty jak Scott Redding, Stefan Bradl, Braldey Smith czy Jonas Folger.
Nakagami mógł oczywiście liczyć na wsparcie Hondy, która wciąż bezskutecznie szuka następcy takich asów jak Tadayuki Okada, bracia Aoki, tragicznie zmarły Daijiro Kato czy Shinya Nakano i Makoto Tamada. 'Taka’ jak mówią na niego przyjaciele, nie był jednak w stanie zrobić wrażenia na ekipach z mistrzostw świata. Po dwóch latach startów w Grand Prix klasy 125ccm, brak wyników, a co za tym idzie wsparcia sponsorów, zmusił go do powrotu do Japonii.
Przesiadka na sześćsetkę i starty w fabrycznym zespole HARC-PRO przyniosły mu jednak kolejny tytuł mistrza kraju, co uzasadniło danie kierowcy kolejnej szansy i powrót do mistrzostw świata, tym razem w kategorii Moto2.
Ten rok jest jego trzecim w Moto2. Rok temu Nakagami aż pięć razy stanął na podium, mimo kontuzji obojczyka i kilku problemów technicznych, kończąc sezon na ósmym miejscu w klasyfikacji generalnej. Kilka razy był o krok od wygrania wyścigów, ale zbyt mocno zużywał opony, tracąc tempo na ostatnich kilku kółkach. „Jeżdżę bardzo agresywnie, ale muszę popracować nad tempem w wyścigu – małomówny Japończyk tłumaczy podczas krótkiej rozmowy z MotoRmanią. – Rok temu nie byliśmy w stanie znaleźć odpowiednich ustawień motocykla, przez co mocno zużywałem opony, ale pracujemy nad tym. Nie jestem w pełni zadowolony z poprzedniego sezonu, ponieważ jeździłem zbyt nierówno.”
Sporo zmian i trudny start sezonu 2014
Zimą wszystko wskazywało na to, że jeśli złoży wszystko w jedną całość, uniknie błędów i popracuje nad swoimi słabymi stronami, Nakagami będzie w tym roku w stanie walczyć o mistrzostwo Moto2. Aby zwiększyć swoje szanse, 22-latek tuż przed startem sezonu zmienił zespół, włoską ekipę Italtrans zamieniając na japoński zespół Idemitsu, kierowany przez byłą gwiazdę klasy 500, Tady’ego Okadę i praktycznie wystawiany bezpośrednio przez Hondę. „Moim celem jest jazda w MotoGP, dlatego wybrałem zespół, który może mi to zapewnić. Zresztą rozmawialiśmy nawet o awansie do królewskiej klasy już w tym roku, ale jest na to za wcześnie. Najpierw muszę skupić się na rywalizacji w Moto2.”
Pierwszy wyścig sezonu potwierdził wysokie aspiracje japońskiego składu. Nakagami wywalczył drugie miejsce w Katarze i choć został zdyskwalifikowany za nieregulaminowy filtr powietrza (niedopatrzenie mechaników, które nie miało najmniejszego wpływu na osiągi i wynik), pokazał, że chce w tym roku walczyć o najwyższą stawkę. Niestety, w kolejnych czterech wyścigach 'Taka’ zdobył raptem sześć punktów.
Złożyło się na to kilka czynników; młody i jednak niedoświadczony zespół, do którego Nakagami dołączył tuż przed startem sezonu oraz zmiana podwozia na niemiecką ramę Kalex w ostatniej chwili. W efekcie podczas zimowych testów Nakagami ani razu nie przejechał symulacji wyścigu, a przecież to zużycie opon było jego największym problemem rok temu. Sam zawodnik także jest jeszcze bardzo młody, dlatego Okada musi pracować nie tylko nad jego jazdą, ale również mentalnością. Wygląda na to, że brak odpowiednich ustawień motocykla wciąż jest jednak największym problemem, ale szef zespołu wierzy, że MotoGP to nadal realny cel.
„Naszym celem jest awans do królewskiej klasy w najbliższej przyszłości – mówi MotoRmanii Tady Okada, który po zakończeniu kariery pracował jako doradca Hondy w MotoGP, BSB i mistrzostwach Japonii, a także był kierowcą testowym HRC. – Jest szybki i nie ma co do tego wątpliwości. Jego styl jazdy idealnie odpowiada motocyklowi MotoGP. Moim zdaniem dzisiaj jest ze stawki Moto2 najbliższej awansu do MotoGP. Jeździ bardzo agresywnie, ale też jest bardzo ambitny i ma jasno określone cele.”
Potrzebny następca
Trudno powiedzieć, czy Nakagami jest gotowy na awans do MotoGP, ale nie ma wątpliwości, że Honda i cała Japonia potrzebują tam nowej twarzy. Startujący w zespole Aspara Hiroshi Aoyama jest co prawda ostatnim w historii mistrzem świata klasy 250ccm, ale nigdy nie był w stanie odnaleźć się na maszynach czterosuwowych, ani w MotoGP, ani w World Superbike.
Jest duża szansa, że 'Taka’ przejmie w przyszłym roku jego maszynę; czy to w barwach Aspara, czy to Idemitsu – wspieranego przez Hondę, ale małego zespołu, który niewielki warsztat we francuskim Ales dzieli w tym roku z zespołem CIP z Moto3, podczas gdy Nakagami dolatuje na wszystkie wyścigi z Japonii. Czy jednak młody i niedoświadczony zawodnik razem z młodym i niedoświadczonym zespołem, mają jakiekolwiek szanse po otrzymaniu od Hondy produkcyjnego modelu RCV1000RR? W tej chwili wygląda to raczej kiepsko.
Co prawda żadnemu Japończykowi nigdy nie udało się wywalczyć mistrzostwa świata królewskiej klasy, ale w latach dziewięćdziesiątych Japonia była w Grand Prix jedną z najliczniej reprezentowanych nacji. Kibice zresztą zawsze uwielbiali prezentowaną przez nich mieszankę skromności i nieśmiałości oraz metodycznej pracy i brawurowych manewrów w stylu kamikaze. Co się stało, że dzisiaj – mimo milionów inwestowanych w MotoGP przez Hondę i Yamahę – Japończyków praktycznie nie ma w stawce?
„To inne pokolenie, poza tym japońscy producenci nie angażują się w inne serie motocyklowe, poza MotoGP – mówi nam Okada. – Sytuacja na rynku motocyklowym ulega jednak poprawie. Na jednoślady wsiada coraz więcej emerytów, ale też rośnie liczba młodych osób zdających egzamin na prawo jazdy. Producenci przygotowują dla nich nowe, tanie motocykle, których sprzedaż rośnie, szczególnie na takich azjatyckich rynkach jak Malezja czy Indonezja.”
Choć sytuacja faktycznie się poprawia, organizatorzy mistrzostw świata znali sobie niedawno sprawę, że za mało uwagi poświęcali w ostatnich latach rynkom azjatyckim, które w najbliższych latach mogą okazać się dla nich prawdziwą żyłą złota. Lista nowych torów i azjatyckich chętnych do organizacji wyścigów MotoGP wydłuża się, ale sukces tego typu ekspansji możliwy jest tylko dzięki odpowiednim zawodnikom.
Dorna uświadomiła sobie, że Nakagami to za mało, dlatego w tym roku wspólnie z Hondą i Shellem zorganizowała azjatycki puchar dla młodych talentów, którymi opiekuje się sam Alberto Puig, człowiek, który odkrył takich zawodników jak Casey Stoner i Dani Pedrosa. To wschodnia wersja tego, czym przed laty była właśnie Akademia MotoGP, puchar Movistar Activa czy wciąż towarzysząca mistrzostwom świata w Europie seria Red Bull Rookies Cup. Młodzi Azjaci ścigają się tam m.in. podczas rund MotoGP w Katarze i Sepang. Czy znajdzie się wśród nich nowa, japońska nadzieja na mistrza MotoGP? Oby, bo póki co Nakagami rozczarowuje, ale jeszcze go nie skreślajmy.