Marc Marquez przeszedł we wtorek operację złamanej w niedzielę kości ramieniowej i dochodzi do siebie w rodzinnej Lleidzie. Choć za kulisami mówi się, że obrońca tytułu może wrócić na tor w sierpniu w Brnie, on sam chce podobno wystartować już w… najbliższą niedzielę!
Zawodnik Repsol Hondy uniknął uszkodzenia nerwu promieniowego, które mogłoby postawić pod znakiem zapytania nie tylko ten sezon, ale i dalszą karierę Hiszpana.
Teraz, kiedy złamana kość jest już połączona przy pomocy tytanowej płytki, Marquez zastanawia się podobno czy nie wrócić do walki już w najbliższy weekend.
Według niego obrońca tytułu przed opuszczeniem szpitala w Barcelonie zrobił… 40 pompek i teraz mocno zastanawia się nad powrotem na tor już w najbliższy weekend.
Marquez nie musiałby brać udziału w piątkowych treningach. Wystarczy, że w sobotę zakwalifikuje się do wyścigu.
Dlaczego w ogóle miałby to robić? Przy zaledwie trzynastu wyścigach, dwa z nich bez punktów mogą praktycznie przekreślić szanse Marca na obronę tytułu.
Nie byłby to pierwszy taki szalony powrót. W 2013 roku podczas trzeciego treningu w Assen Jorge Lorenzo złamał obojczyk, po czym poleciał do Barcelony na operację i… wrócił do Holandii jeszcze tego samego dnia!
Dzień później wystartował w wyścigu (jego czasy z dwóch pierwszych treningów plasowały go bezpośrednio w Q2, a więc dawały dwunaste pole startowe nawet bez udziału w kwalifikacjach).
Do mety, mimo ogromnego bólu, Lorenzo dojechał na piątej pozycji. Czy Marquez rzuci sobie podobne wyzwanie?