Cal Crutchlow zostaje w ekipie LCR Honda, a Bradley Smith w zespole Monster Tech 3 Yamaha. To jednak nie koniec transferowych ciekawostek, jakich możemy spodziewać się w tym tygodniu podczas dwunastej rundy MotoGP, Grand Prix Wielkiej Brytanii na torze Silverstone.
W środę przedłużenie kontraktu ze Smithem potwierdziła francuska ekipa Monster Yamaha Tech 3. Kilka tygodni wcześniej swoją umowę przedłużył jego zespołowy kolega, Hiszpan Pol Espargaro. Swój kontakt były mistrz świata Moto2 podpisał jednak ponownie bezpośrednio z centralą Yamahy w Japonii. W tym roku jest dzięki temu nieco lepiej traktowany. Na początku sezonu dostał m.in. nowszą wersję podwozia, która zdaniem Smitha rozwiązałaby jego problemy z motocyklem. To jednak Brytyjczyk jest znacznie wyżej w tabeli.
Właśnie dlatego negocjacje Smitha z Tech 3 przeciągnęły się o dobrych kilka tygodni. Jak się okazuje nie chodziło wcale o pieniądze, a gwarancje równego traktowania i takiego samego dostępu do nowych części. Wygląda na to, że zawodnik z Oksfordu osiągnął swoje.
Dzień później, w czwartek, w jego ślady poszedł Cal Crutchlow. Były mistrz świata klasy Supersport przedłużył swój kontakt z włoską ekipą LCR Honda, która jednocześnie właśnie zakończyła burzliwą współpracę z kontrowersyjnym, brytyjskim sponsorem, CWM. Lucio Cecchinello był w stanie sprostać, z pewnością wygórowanym, oczekiwaniom finansowym Crutchlowa (który w tym roku za swoje starty otrzyma podobno milion euro), ale wciąż nie jest jasne, czy będzie go stać na wystawienie drugiego zawodnika, Jacka Millera. Australijczyk, podobnie jak Pol Espargaro, dysponuje bezpośrednim kontraktem z producentem – w tym przypadku Hondą – dlatego z pewnością ponownie zobaczymy go w przyszłym roku w stawce; w ekipie LCR lub Aspara.
Espargaro i Smith swoje umowy podpisali tylko na rok. Crutchlow na jeden sezon z możliwością przedłużenia na rok 2017. Powód jest prosty. Razem z końcem przyszłego sezonu kończą się kontrakty praktycznie wszystkich zawodników fabrycznych, dlatego cała powyższa trójka chce być w grze o miejsca w pierwszej lidze. Najpierw potrzebne są jednak wyniki, a tych w przypadku Crutchlowa i Espargaro nieco w tym roku brakuje.
Mocno poniżej oczekiwań spisuje się także Scott Redding, który zupełnie nie może odnaleźć się na fabrycznej Hondzie w zbudowanym wokół niego zespole Marc VDS. Wszystko wskazuje na to, że były wicemistrz świata Moto2 przesiądzie się na Ducati ekipy Pramac, które testował już na torze w Mugello z niezłymi rezultatami w 2012 roku. Bardzo możliwe, że informacja ta zostanie ogłoszona już w ten weekend. Na miejsce Reddinga w takiej sytuacji wskoczy najprawdopodobniej ubiegłoroczny mistrz świata Moto2, Hiszpan Tito Rabat.
Rozchwytywani są z kolei dwaj inni Brytyjczycy, startujący obecnie w mniejszych klasach. Lider Moto3 Danny Kent miał ofertę awansu do MotoGP od ekipy Pramac, ale bez bezpośredniego wsparcia i gwarancji ze strony Ducati, jak było w przeszłości chociażby w przypadku Andrei Iannone czy Bena Spiesa. 21-latek postąpił więc rozsądnie i postanowił pójść inną drogą. W przyszłym roku zobaczymy go najprawdopodobniej w Moto2 razem ze swoją dotychczasową ekipą, Leopard Racing. Stoją za nią niemieccy bracia Kiefer, którzy w 2011 roku doprowadzili do mistrzostwa Moto2 Stefana Bradla. Kent może więc w przyszłym sezonie ponownie rozdawać karty. Tym razem w pośredniej kategorii.
Nadal jasne nie są także dalsze losy Sama Lowesa. Mistrz świata Supersportów sprzed dwóch lat podpisał już podobno list intencyjny na awans do MotoGP w barwach fabrycznej ekipy Aprilii, ale Włosi podobno nie są do końca pewni swojej decyzji i wciąż zwlekają z przedstawieniem zawodnikowi finalnej umowy. Nie jest wykluczone, że w obliczu braku konkretów Lowes zostanie w Moto2 i przesiądzie się na bardziej konkurencyjny motocykl Kalexa. Czy on także ogłosi swoje plany w ten weekend? Jego miejsce we włoskim zespole Speed Up jest już chyba na przyszły sezon zajęte. Valentino Rossi stracił podobno cierpliwość do szybkiego, ale nierównego w Moto3 Romano Fenatiego, który także chce spróbować czegoś nowego. Czy Speed Up okaże się dla niego przepustką do czołówki Moto2, czy raczej pasmem kolejnych frustracji? Przekonamy się wkrótce.
Tymczasem Brytyjczyków czeka w ten weekend kluczowe Grand Prix i start przed własną publicznością na słynnym torze Silverstone. Byłe wojskowe lotnisko, a dzisiaj jeden z najciekawszych obiektów wyścigowych, gościło już w tym roku Formułę 1, a także polskich kierowców startujących w GP3 i Euroformule Open. Jak przywita motocyklistów i kto będzie narzucał tam tempo? To już temat na zupełnie inną dyskusję, do której wrócimy jutro. Relacje z Grand Prix Wielkiej Brytanii od piątku na sportowych antenach Polsatu i na portalu polsatsport.pl.