Grillowanie przy pochmurnym niebie w ten weekend zawodnikom MotoGP nie grozi. Podczas pierwszej europejskiej rundy sezonu hiszpańskie Jerez przywitało motocyklistów piękną pogodą i… nowym asfaltem. Pierwszy trening pokazał, że w niedzielę wydarzyć się może wszystko.
W klasyfikacji generalnej prowadzi co prawda Andrea Dovizioso, ale Włoch nigdy nie finiszował w Jerez w MotoGP wyżej niż na piątym miejscu i taką też pozycję zajął dziś rano w pierwszej sesji. Tymczasem na czele znalazło się trzech Hiszpanów; Marc Marquez, Jorge Lorenzo i Maverick Vinales.
Obrońca tytułu ma za sobą pechowy weekend w Austin, który zakończył się dla niego wywrotką podczas jazdy na prowadzeniu. O ile jeszcze w Teksasie podkreślał, że popełnił błąd, wczoraj Marquez dodał, że przyczyniły się do niego problemy – najprawdopodobniej z hamwaniem silnikiem – które czasami pojawiają się w tym roku w jedynkowych zakrętach. Awarie trapiły w końcu w Austin także Jorge Lorenzo. Jego Repsol Honda trafia po tamtym wyścigu do Japonii na dokładne analizy i problemy – jak sam mówi z elektroniką – zostały podobno rozwiązane.
O ile najlepszy czas Marqueza nie był dziś rano zaskoczeniem, o tyle druga pozycja Lorenzo już tak, ale też tylko po części. Trzykrotny mistrz MotoGP od początku roku podkreślał, że dopiero w Jerez powinien wrócić do pełni sił po serii kontuzji z ostatnich miesięcy i rzeczywiście w ten weekend czuje się już dużo pewniej.
Sprzyja mu także pogoda, przyczepny jak się okazuje asfalt, charakterystyka toru a także coraz większe doświadczenie na RC213V. Czy w ten weekend Lorenzo wreszcie wbije się na Hondzie do czołówki? Oby. Po Austin niektórzy już – choć zdecydowanie przedwcześnie – zaczęli zastanawiać się, kto zajmie jego miejsce w zespole za dwa lata…
Dobrego wyniku potrzebuje także Vinales, który po nieukończonym wyścigu w Argentynie i falstarcie z Austin jest w tabeli dopiero dwunasty. Tempo Yamahy jest jednak póki co wielką zagadką. Tym bardziej, że w pierwszej sesji Valentino Rossi wykręcił dopiero osiemnasty czas.
Yamahy zawsze były w Jerez mocne. W 2016 roku Rossi i Lorenzo zajęli tu dwa pierwsze miejsca, ale od tego czasu jedyne podium wywalczył drugi w Andaluzji dwanaście miesięcy temu Vinales. Prawdziwą zmorą dla M1-ki była w ostatnich sezonach niska przyczepność asfaltu. Czy jego wymiana – choć tylko w połowie okrążenia – coś zmieni?
Póki co rywale podkreślają, że nowy silnik M1-ki jest wyraźnie mocniejszy niż rok temu pod względem przyspieszenia z wolnych łuków. Poprawie uległo także zużycie opon, choć podczas ostatniego wyścigu Rossi stracił na finiszu prowadzenie i zwycięstwo na rzecz Alexa Rinsa. Jak będzie w niedzielę? Póki co „Doktor” eksperymentował dziś rano z nowym spojlerem pod tylnym wahaczem. Podobnie rozwiązanie pokazała także Aprilia.
Warto mieć także oko na Takę Nakagamiego, który był w Jerez bardzo szybki w listopadzie, kiedy część ekip wzięła tam udział w prywatnych testach. Dziś rano Japończyk był czwarty, przed Dovizioso, Fabio Quartararo i Jackiem Millerem, który miał pewne problemy z „puchnącym” prawym przedramieniem. Dziesiątkę zamknęli Petrucci, Morbidelli i Rins.
Gorąca corrida
Jerez słynie nie tylko z genialnej atmosfery, zarówno na trybunach, jak w okolicznych miastach, które podczas weekendów Grand Prix ogarnia prawdziwe szaleństwo. Pierwsza europejskach runda sezonu to tradycyjnie także prawdziwa mieszanka wybuchowa jeśli chodzi o akcję na torze.
Zaczęło się od 1996 roku, kiedy na tor na ostatnim kółku wtargnęli rozentuzjazmowani kibice. Zdekoncentrowany lider i faworyt lokalnej publiczności, Alex Criville, najpierw stracił pozycję na rzecz Micka Doohana na wejściu w ostatni zakręt, a następnie za mocno odwinął gaz na wyjściu i widowiskowo przeleciał przez kierownicę. Trzy lata później właśnie w Jerez karierę Doohana, pięciokrotnego mistrza klasy 500, brutalnie przerwał wypadek i długa lista połamanych kości.
W 2005 roku w ostatnim zakręcie Rossi pamiętnie i kontrowersyjnie zaatakował Sete Gibernau, ale rok później tuż po starcie to jego storpedował Toni Elias. Z kolei w 2011 roku Włoch ściął z toru w pierwszym zakręcie Caseya Stonera, który później pamiętnie powiedział mu w garażu „twoja ambicja przerosła twój talent”.
Kontrowersji w ostatnim zakręcie w kolejnych latach nie brakowało. Najpierw zderzali się tam Lorenzo i Pedrosa, których na podium pogodził – nieco na siłę – król Hiszpanii. Później Lorenzo i Marquez, który pozbawił starszego kolegę pozycji w miejscu, które dzień wcześniej nazwane zostało imieniem zawodnika z Majorki. Wreszcie rok temu Lorenzo, Dovizioso i Pedrosa zderzyli się zakręcie numer sześć.
Co czeka nas w najbliższą niedzielę? Oby obyło się bez kontrowersji i wypadków, ale na zaciętą walkę liczymy jak zawsze. Vamos!