Francuz Nicolas Goyon jest szefem mechaników debiutującego w tym roku w MotoGP w barwach ekipy Monster Yamaha Tech 3 mistrza świata Moto2, Pola Espargaro. Mick zapytał go niedawno w Hiszpanii o to jak wygląda ich współpraca:
35-letni Nicolas Goyon w królewskiej klasie pracuje od czternastu lat, zanim jeszcze ukończył studia wyższe we Francuskim Instytucie Zaawansowanej Mechaniki. Od 2003 roku Francuz jest członkiem ekipy Monster Yamaha Tech 3 – jeszcze do poprzedniego sezonu jako inżynier odpowiadający za telemetrię. Mimo jego młodego wieku lista zawodników, z którymi współpracował, jest imponująco długa: Marco Melandri, Alex Barros, Ruben Xaus, James Toseland, Ben Spies czy wreszcie Cal Crutchlow.
Kiedy pod koniec poprzedniego sezonu Crutchlow odszedł do Ducati, zabierając ze sobą swojego włoskiego szefa mechaników, Daniele Romagnoliego, szef Tech 3, Herve Poncharal, postanowił awansować Goyona i oddelegować do współpracy z debiutującym w MotoGP w barwach francuskiej ekipy Hiszpanem, Polem Espargaro. Obaj musieli się więc szybko odnaleźć w nowych rolach, ale patrząc na wyniki 22-latka z Granollers, poszło im chyba całkiem nieźle. Po siedmiu z osiemnastu rund Espargaro jest bowiem szósty w klasyfikacji generalnej, tuż przed starszym bratem Aleixem i przede wszystkim, daleko przed bardziej doświadczonym kolegą z zespołu, dopiero dziesiątym w tabeli Bradleyem Smithem.
Słynący z bardzo agresywnego stylu jazdy Pol Espargaro dosiada w tym roku Yamahy YZR-M1, która wymaga bardzo płynnego i delikatnego prowadzenia. Kilka razy skończyło się to dla Hiszpana bardzo widowiskowymi wywrotkami podczas prób agresywnego wchodzenia w zakręty z uślizgiem tylnego koła, ale z drugiej strony we francuskim Le Mans Pol był o włos od podium, finiszując na czwartej pozycji.
MotoRmania była bardzo ciekawa, jak od kuchni, w tak wymagającej sytuacji, wygląda współpraca nowego zawodnika MotoGP i nowego szefa mechaników. Podczas ostatniej rundy w Barcelonie postanowiliśmy zadać Goyonowi kilka pytań i oto czego się dowiedzieliśmy:
Michał „Mick” Fiałkowski: Nicolas, przez lata zajmowałeś się analizą telemetrii. W tym roku awansowałeś do roli szefa mechaników i w zespole Monster Yamaha Tech 3 pracujesz z debiutantem, Polem Espargaro, jak duża jest to dla ciebie zmiana?
Nicolas Goyon: Pracowałem z wieloma szefami mechaników i jako inżynier od telemetrii można powiedzieć, że byłem ich prawą ręką. Miałem więc dobry obraz sytuacji i wyrobiłem sobie własne zdanie na wiele tematów. Tegoroczne zajęcie nie jest więc dla mnie czymś całkowicie nowym. Pracuję teraz z Polem, który jest debiutantem i to świetna sytuacja, ponieważ wspólnie od zera tworzymy swój system.
Jak wygląda ten system i wasza praca podczas weekendu MotoGP?
Pol to debiutant, więc pierwszego dnia, podczas dwóch pierwszych treningów, skupiamy się tylko i wyłącznie na jego jeździe. Mamy wgląd w dane Jorge Lorenzo i Valentino Rossiego, co jest bardzo pomocne. Skupiamy się na problemach Pola i sposobach ich rozwiązania. Drugiego dnia zaczynamy pracę nad motocyklem, a pod koniec trzeciego treningu, jak większość zawodników, zakładamy świeżą oponę, aby spróbować dostać się bezpośrednio do drugiej części kwalifikacji. Po każdej sesji zaliczamy odprawę, po której Pol udaje się na wywiady z dziennikarzami, ale potem wraca do garażu aby omówić plan na następną sesję.
Czemu poświęcacie więcej uwagi; elektronice, czy ustawieniom motocykla?
Elektronika odgrywa coraz większą rolę. Obecnie można powiedzieć, że to pół na pół.
Jak Pol radzi sobie jako uczeń w MotoGP?
Jest całkiem niezły. Jestem dumny z tego, w jaki sposób słucha wszystkiego, absorbuje informacje i próbuje wcielić je w życie podczas kolejnej sesji. Czasami mu to wychodzi, czasami nie, ale nigdy nie mówi, że czegoś nie da się zrobić. Widzi, co musi robić i próbuje tego, czasami wręcz się do tego zmusza.
Pol ma bardzo agresywny styl jazdy, ale Yamaha wymaga płynności i naśladowania Jorge Lorenzo. Jak to godzicie?
Doskonale znam tę sytuację, ponieważ pracowałem z wieloma debiutantami, jak Ben Spies, Cal Crutchlow czy James Toseland. Większość zawodników myśli, że pojadą szybciej, jeśli będą wcześniej odkręcali gaz i później hamowali, ale w przypadku Yamahy taka agresja nie jest dobrym pomysłem. Ten motocykl wymaga płynności. Jorge wyznacza standardy, do których dążyć próbuje nawet Valentino. Nigdy nie widzisz Lorenzo w uślizgach czy jakichkolwiek nerwowych sytuacjach. Pracujemy nad tym z Polem.
Pol nadal jeździ jednak bardzo agresywnie. Jak podchodzi do tego Yamaha?
Zrobił duże postępy. Widać to jeśli obejrzysz jeszcze raz wyścig z Kataru, a potem z Le Mans czy Mugello. Daleko nam jeszcze do Jorge, ale jednocześnie Yamaha zdaje sobie sprawę, że zawodnicy awansujący do MotoGP z Moto2, jak Pol, czy wcześniej Marc Marquez lub Stefan Bradl, mają bardzo agresywny styl jazdy. Szorują łokciami po asfalcie, bardzo mocno składają się w środku zakrętu i blokują tylne koło na hamowaniu. Pracujemy z Yamahą w dwóch kierunkach. Z jednej strony Pol uczy się jeździć płynniej, a z drugiej Yamaha stara się dopasować motocykl do agresywnego stylu zawodników Moto2. W Le Mans Pol mógł bardzo mocno ślizgać tyłem na wejściach w łuki, ale już na Mugello poszliśmy za daleko i zakończyło się to wywrotką w pierwszym zakręcie. Razem z Polem i Yamahą szukamy odpowiedniej drogi.
Czy robicie to tylko przy pomocy ustawień, czy też dostaliście jakieś nowe części?
Jedno i drugie. Głównie chodzi o ustawienia, chociaż czasami dochodzimy do punktu, w którym nie możemy już bardziej zmienić danego ustawienia i wtedy prosimy Yamahę o nowe części.
W tym roku zmieniły się przepisy. Mniejsze o litr zbiorniki paliwa wymusiły m.in. zmiany w elektronice. Jak duża jest to faktycznie różnica?
Niewielka. Co ciekawe, mocno pracowaliśmy nam ograniczeniem spalania i w tym roku, choć zbiornik jest o litr mniejszy, jest to dla nas nawet mniejszym problemem, niż rok temu. Sam motocykl jest z kolei ewolucją.
Jak bardzo wasze motocykle różnią się od fabrycznych Yamah?
Mamy takie same silniki, ale fabryczne motocykle są o krok do przodu jeśli chodzi o zawieszenie i ramy. Różnica nie jest jednak wielka. Jestem przekonany, że gdybyśmy posadzili Jorge Lorenzo na nasz motocykl, uzyskiwałby na nim takie same wyniki, jak na swoim, fabrycznym.
Jakie są twoje oczekiwania względem Pola? Liczysz np. na podium?
To byłby dobry cel. Zresztą w Le Mans nie byliśmy daleko. Niestety, aby stanąć na podium, musisz pokonać dwóch z czterech czołowych zawodników, a także fabryczne motocykle Ducati czy takich zawodników jak Bautista i Bradl. Podium jest możliwe, ale wyścig musiałby potoczyć się idealnie po naszych myślach.
Jak wygląda rywalizacja Pola z Bradleyem Smithem?
Pol jest pod mniejszą presją, ponieważ to debiutant. Bradleyowi kończy się kontrakt, a ten sezon jest jego drugim w MotoGP, dlatego bardziej potrzebuje wyników. Pol ma wielki talent i jest bliżej Bradleya niż się spodziewaliśmy, ale to zdrowa rywalizacja. Poza tym musimy pamiętać o tym, że kiedy nie masz na sobie presji, często łatwiej o dobry wynik.
Na koniec pytanie z innej beczki. To był katastrofalny początek sezonu dla Jorge Lorenzo. Masz wgląd w jego telemetrię, więc co o tym wszystkim sądzisz?
Moim zdaniem to kombinacja kilku kwestii. Ewidentnie na początku sezonu nie był w formie. Wiedzieliśmy to od kiedy zobaczyliśmy go podczas zimowych testów w Malezji. Od razu widać było, że nie trenował. Drugą sprawą są opony, z którymi nie mógł się dogadać na początku roku. Później jest Marquez, który z pewnością też zaszedł mu trochę za skórę swoją jazdą. Teraz wszystko zaczyna się układać i jestem przekonany, że wkrótce Jorge wróci na szczyt podium. Zresztą cały czas jest szybki, tylko często, z różnych powodów, nie było tego widać podczas samego wyścigu. Mimo wszystko, jeśli spojrzysz na jego telemetrię, nie widać tam żadnych konkretnych problemów.
Od niedawna zawodnicy mogą używać większych tarcz hamulcowych. Czy dają jakąś przewagę jeśli chodzi o osiągi, czy to tylko kwestia bezpieczeństwa?
Moc i waga motocykli MotoGP cały czas rosną i doszliśmy do momentu, w których tarcze nie były w stanie tego wytrzymać. Cal wręcz spalił tarcze podczas wyścigu w Jerez. Karbonowe dyski działają tylko w konkretnym zakresie temperatur. Przy tym rozmiarze tarcz byliśmy na limicie, ale teraz możemy używać większych, z większym zakresem temperatur, dzięki czemu wszystko wróciło do normy i jest po prostu bezpieczniej.
Zdjęcia: Waldemar Walerczuk www.photosportagency.com i Michał „Mick” Fiałkowski