MotoGP wraca do Europy. Po wyścigach w Katarze, Argentynie i USA, w ten w weekend najszybsi motocykliści świata zmierzą się w hiszpańskim Jerez de la Frontera. Kto tym razem skradnie serca andaluzyjskiej publiczności, która z pewnością znów spróbuje pobić wyścigowy rekord frekwencji?
Co prawda prowadzenia w tabeli broni dwukrotny mistrz MotoGP, Hiszpan Marc Marquez, który wygrał dwa z trzech tegorocznych wyścigów, ale w swojej karierze zawodnik Repsol Hondy w Jerez triumfował tylko raz, dwa lata temu. Wcześniej zapisał się za to w historii ostatniego zakrętu, wypychając tam na ostatnim kółku Jorge Lorenzo w dokładnie taki sam sposób, jak Valentino Rossi odbierając wygraną Sete Gibernau w 2005 roku. Czy w ten weekend w zakręcie, nomen omen nazwanym na cześć Lorenzo, ktoś znów „pójdzie po bandzie”? A może kolejną „Por Fuerę” zafunduje nam sam obrońca tytułu, który w drodze po jedno ze swoich trzech zwycięstw w Jerez w MotoGP wyprzedził tam w przeszłości po zewnętrznej Daniego Pedrosę? Jedno jest pewne; walka będzie zacięta!
Rok temu Lorenzo w Jerez nie miał sobie równych, rozpoczynając serię czterech zwycięstw z rzędu, ale Marquez startował wtedy z kontuzją, Rossi zepsuł start, duet Ducati miał spore problemy, a Dani Pedrosa w ogóle nie pojawił się na torze. Tym razem, szczególnie po zmianie opon i elektroniki, zawodnik z Majorki będzie miał przed sobą dużo trudniejsze zadanie. Lista sukcesów i zwycięstw Rossiego w Jerez jest imponująca, ale Yamaha może znaleźć się w ten weekend na straconej pozycji. Honda i Ducati kilka razy testowały bowiem w Andaluzji zimą. „Teraz dysponujemy jednak zupełnie innym motocyklem niż w listopadzie” – podkreśla jednak Marquez.
Który z tej trójki stanie w niedzielę na szczycie podium? Łatwiej chyba wygrać na loterii niż odpowiednio wytypować kolejność na podium! Tym bardziej, że apetyt na nie ma także Pedrosa, który w Jerez zawsze finiszował w MotoGP na pudle. Wyjątkiem był poprzedni sezon, kiedy Hiszpan pauzował z powodu operacji przedramion. Co pokaże w niedzielę? Może być czarnym koniem. W końcu w Austin złapał wiatr w żagle. Szkoda, że wywiało go wówczas prosto w bok Ducati Andrei Dovizioso.
Ekipa z Bolonii nigdy nie odnosiła w Jerez większych sukcesów i właśnie dlatego jest to dla niej jeden z torów testowych. Wewnętrznej rywalizacji pomiędzy Dovizioso i Andreą Iannone smaczku dodaje fakt, że jeden z nich będzie musiał za rok ustąpić miejsce Jorge Lorenzo. Który? Możliwe, że wszystko rozstrzygną, i to już w ten weekend, wyniki na torze. Rok temu Dovi wyjechał na pobocze tuż po starcie z powodu problemów z motocyklem. Iannone przez pomyłkę przełączył silnik na „deszczowe” ustawienia i pozbawiony części mocy nie był w stanie zagrozić liderom. W niedzielę czerwone maszyny mogą być jednak znacznie bliżej szczytu podium, na którym Iannone stanął dwa tygodnie temu w Austin.
Podobnie jest z Suzuki, którego świetne prowadzenie może pomóc Maverickowi Vinalesowi i Aleixowi Espargaro. Pierwszy z nich jest mocno łączony z ekipą Yamahy, w której miałby za rok zastąpić Lorenzo. Jeśli jednak będzie w stanie powalczyć na Suzuki o czołowe pozycje, może jednak postanowi zostać w teamie kierowanym przez Davide Brivio. Młody Hiszpan będzie jednak musiał też oglądać się za siebie. Ostatnio mocno tempo podkręcił właśnie Espargaro.
Po trudnym początku sezonu na mocny akcent liczą też Brytyjczycy, Cal Crutchlow, Bradley Smith i Scott Redding, podczas gdy czwartej pozycji w tabeli broni Pol Espargaro. Rok temu był w Jerez bardzo szybki i finiszował tuż za podium, właśnie po walce z Crutchlowem. Czy w niedzielę obaj znów nadepną na odcisk faworytom?
Grand Prix Hiszpanii od piątku na antenie Polsatu Sport News i na portalu polsatsport.pl. Wyścig MotoGP startuje w niedzielę o godzinie 14:00. Wcześniej pojedynki Moto3 i Moto2.