Hiszpan Jorge Lorenzo – w Malezji tak wściekły na nowe opony, że nie chciał rozmawiać z dziennikarzami – był najszybszy podczas każdego z trzech dni testów MotoGP w Australii. Czy to oznacza, że Yamaha wróciła do gry?
Podczas drugich testów w Malezji sytuacja Lorenzo wyglądała fatalnie. Wprowadzone na ten sezon, dużo twardsze i sztywniejsze opony firmy Bridgestone zapewniały bardzo niewielką przyczepność w pełnym złożeniu, a to właśnie na niej opiera się płynny styl jazdy dwukrotnego mistrza MotoGP. Hiszpan był tak wściekły, że drugiego dnia w ogóle nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Jeden z nich przyleciał nawet do Malezji za własne pieniądze, aby przeprowadzić z 27-latkiem umówiony wcześniej wywiad, ale nawet on został odprawiony z kwitkiem.
Już wówczas pojawiło się jednak światełko w tunelu. Lorenzo liczył, że problemy w Malezji wynikały głównie z charakterystyki toru, jego niskiej przyczepności i konkretnych, używanych tam mieszanek opon. Faktycznie chyba tak właśnie było, bowiem w tym tygodniu zawodnik Yamahy był najszybszy podczas każdego z trzech dni testów MotoGP w Australii.
Zaproszeni na nie przez firmę Bridgestone byli tylko fabryczni kierowcy, którzy mieli przetestować nowe mieszanki po tym, jak ubiegłoroczny wyścig w Australii okazał się dla dostawcy ogumienia prawdziwą klęską. Z uwagi na nowy, bardzo przyczepny i agresywny asfalt, wyścig trzeba było skrócić o jedną trzecią, a w połowie wprowadzić obowiązkowe pit stopy. Niewiele brakowało, a zmagania w ogóle nie doszłyby do skutku.
Na trzydniowe jazdy Bridgestone wysłał w tym tygodniu do Australii sześć różnych mieszanek i choć trudno analizować teraz, czy faktycznie problemy z ubiegłego roku zostały rozwiązane (chociażby dlatego, że wszyscy mieli przejechać symulacje wyścigu, a ostatecznie nikt tego nie zrobił!), to wygląda przynajmniej na to, że Yamaha wróciła do gry. Lorenzo i Rossi byli bardzo zadowoleni z wyników testów, a co więcej, zespół potwierdził na Phillip Island podpisanie pięcioletniej umowy z nowym sponsorem tytularnym, hiszpańskim potentatem telekomunikacyjnym, Movistar. Nowe barwy zobaczymy jednak dopiero w Katarze podczas pierwszego wyścigu.
Cała piątka (zabrakło leczącego kontuzję Marqueza) kręciła w Australii podobne czasy, dlatego trudno wyciągać zbyt daleko idące wnioski, ale wygląda na to, że czeka nas niezwykle ciekawy sezon. Blisko czołówki było także Ducati, które dzięki przepisom Open i większym zbiornikom paliwa notowało także najwyższe prędkości na prostych.
Teraz zobaczymy, czy sytuacja znów nie wywróci się do góry nogami na mało przyczepnym i bardzo wymagającym zarówno pod względem zużycia opon, jak i paliwa, torze Losail, gdzie sezon MotoGP ruszy już za dwa tygodnie. Najpierw jednak ostatnie testy. Rozpoczną się już jutro, ale piątka testująca w Australii nie może brać w nich udziału. Kto będzie więc najszybszy podczas nieobecności czołówki?
Wyniki testów z Australii znajdziecie TUTAJ .