O ile ostatni wyścig MotoGP w Barcelonie był dla Marca Marquez najtrudniejszy, o tyle dzisiaj młody Hiszpan z pewnością zaliczył swój najdziwniejszy start w królewskiej kategorii. W holenderskim Assen nie powstrzymało go to jednak przed sięgnięciem po kolejne zwycięstwo.
Po tym, jak wczorajsze kwalifikacje upłynęły pod znakiem przelotnego deszczu, dzisiaj również spory wpływ na rywalizację miała kapryśna pogoda, bowiem tuż przed startem wyścigu nad torem w Assen mocno się rozpadało. Zmienne warunki doprowadziły do wywrotki Stefana Bradla w drodze na pola startowe i chwilę później zmusiły organizatorów do opóźnienia startu.
Zanim wyścig wreszcie ruszył, zawodnicy mogli pokonać po dwa okrążenia, aby zapoznać się z warunkami na torze i wybrać odpowiednie ogumienie. Deszcz co prawda przestał już padać, a trasa szybko przesychała, ale większość motocyklistów zdecydowała się na start na deszczowych oponach typu „wet”.
Po fatalnych kwalifikacjach, dopiero dwunasty na polach startowych Valentino Rossi postanowił zaryzykować i założyć slicki, ale na kółku rozgrzewającym zdał sobie sprawę ze swojego błędu i zjechał do boksów po drugą maszynę. Włoch tym sposobem rozpoczął wyścig z alei serwisowej i musiał przebijać się z samego końca stawki.
Marquez znów górą, Dovi imponuje
Tymczasem na prowadzenie natychmiast wysunął się lider tabeli Marc Marquez, który dość brutalnie wyprzedził startującego z pole position Aleixa Espargaro. Do zawodnika Repsol Hondy dołączył Andrea Dovizioso na Ducati, który na chwilę wyprzedził nawet lidera klasyfikacji generalnej.
Po kilku okrążeniach niemal wszyscy zawodnicy znali sobie sprawę, że tor jest już wystarczająco suchy, aby zjechać do alei serwisowej i przeskoczyć na motocykle zaopatrzone w opony typu slick. Marquez i Dovizioso zrobili to jako pierwsi, ale po powrocie na tor Hiszpan popełnił błąd i wyjechał na moment na pobocze, oddając prowadzenie zawodnikowi Ducati.
Kiedy na moment znów zaczęło lekko kropić Dovizioso próbował uciec, lecz Marquez kontrolował sytuację i po kilku kółkach dogonił Włocha, wyprzedzając go bez większych problemów i bezpiecznie zmierzając po kolejne, ósme już z rzędu zwycięstwo. Finiszując, Marquez położył się na zbiorniku paliwa swojej Hondy i dosłownie wpłynął na linię mety żabką.
„Przed startem byłem mocno zdenerwowany, ponieważ takie wyścigi są bardzo niebezpieczne i trudno wybrać odpowiednią strategię – powiedział później zwycięzca. – Na początku było zbyt niebezpiecznie na opony typu slick, dlatego założyliśmy wety, ale wiedzieliśmy, że po sześciu lub siedmiu kółkach będziemy musieli je zmienić. Kiedy to zrobiłem i wróciłem na tor, popełniłem błąd i wyjechałem na pobocze. Straciłem czas do Dovizioso i byłbym zadowolony z drugiego miejsca, ale wtedy znów zaczęło delikatnie kropić i mogłem go dogonić. Objąłem prowadzenie i miałem lepsze tempo, dlatego końcówka była już trochę łatwiejsza, choć nie było łatwo utrzymać koncentracji.”
Zadowolony Dovizioso ukończył zmagania na drugim miejscu, sięgają po swoje drugie podium w tym sezonie, choć przyznał, że nie miał tempa, aby walczyć z mistrzem świata. Mimo wszystko tak cenny rezultat z pewnością wzmocni jego pozycję negocjacyjną. Włoch rozmawia bowiem o nowym kontrakcie z wieloma różnymi ekipami.
Podium uzupełnił Dani Pedrosa, który przez większość wyścigu walczył z Aleixem Espargaro, odskakując startującemu z pole position rodakowi dopiero na finiszu. Na mecie zawodnik Repsol Hondy przyznał, że na przesychającym torze nie czuł się całkowicie pewnie. Znacznie gorzej wypadł inny Hiszpan, młodszy brat Aleixa, Pol Espargaro, który w trakcie wyścigu zaliczył aż dwie wywrotki i ostatecznie wycofał się z rywalizacji.
Szczęście w nieszczęściu
Po widowiskowej pogoni, Valentino Rossi zdołał przebić się aż na piąte miejsce, ale nie udało mu się już dogonić Aleixa Espargaro. „Doktor” z jednej strony ma powody do zadowolenia, bo piąte miejsce po starcie z alei serwisowej to nie lada wyczyn, ale Włoch może też chyba pluć sobie w brodę. Gdyby od razu zdecydował się na start na oponach typu wet, tak jak większość stawki, Rossi ruszałby z dwunastej pozycji i z pewnością na początku wyścigu straciłby mniej zdecydowanie mniej czasu.
Z drugiej strony, skoro już założył slicki, Włoch mógł na nich zostać. Z pewnością straciłby czas na pierwszych kilku kółkach, ale biorąc pod uwagę fakt, że czołówka zjechała po nowe opony już po sześciu, siedmiu okrążeniach, Rossi mógłby wówczas bardzo wiele zyskać.
Zawodnik Yamahy i tak poradził sobie z liczną grupą walczącą o piąte miejsce. Ostatecznie na mecie zajął je Andrea Iannone, wyprzedzając Alvaro Bautistę, Bradleya Smitha, Cal Crutchlowa i zamykającego pierwszą dziesiątkę Stefana Bradla.
Zaskakująco, świetnie jedenaste miejsce wywalczył Australijczyk Broc Parkes dosiadający chyba najmniej konkurencyjnego motocykla w stawce. Zawodnik ekipy PBM UK miał szczęście w nieszczęściu, bowiem przewrócił się na okrążeniu wyjazdowym, ale zdążył wrócić do alei serwisowej i rozpocząć wyścig z pit-lane na swojej zapasowej maszynie. Mechanicy nie mieli już czasu, aby zmienić opony, dlatego Parkes ruszył do walki na slickach. Choć stracił czas na pierwszych kółkach, później nie musiał już zjeżdżać po drugą maszynę i awansował aż na siódme miejsce, ostatecznie finiszując tuż za grupą walczącą o piątą lokatę. Wynik Parkesa sprawia, że Valentino Rossi może się teraz zastanawiać, co by było gdyby…,
Zaskakująco, dopiero na trzynastej pozycji wyścig ukończył Jorge Lorenzo. Na mecie Hiszpan przyznał, że najzwyczajniej w świecie wystraszył się jazdy maszyną na oponach typu slick po przesychającym torze i stracił tempo, szczególnie gdy na półmetku dystansu znów zaczęło kropić. Rok temu Lorenzo przewrócił się w Assen w deszczu i startował do wyścigu zaledwie 48 godzin po złamaniu obojczyka. „To było szaleństwo, drugi raz już bym tego nie zrobił” – powiedział na początku tego weekendu.
Dramatycznie także w mniejszych klasach
Bardzo podobnie, przynajmniej jeśli chodzi o pogodę, wyglądał wyścig kategorii Moto2, który również ruszył z opóźnieniem wywołanym przez opady deszczu. Po tym jak z przesychającego toru wylecieli liderzy, Simone Corsi i Sam Lowes, zwycięstwo wywalczył najstarszy zawodnik w stawce, 31-letni Anthony West. Australijczyk wcześniej wygrał w MŚ tylko jeden wyścig, właśnie w Assen, aż jedenaście lat temu. West do samej mety bronił się przed atakami debiutującego w tym roku w Moto2 mistrza Moto3, Mavericka Vinalesa, który ostatecznie musiał zadowolić się drugą pozycją. Trzeci był wicelider tabeli, Fin Mika Kallio. Hiszpan Tito Rabat finiszował na ósmym miejscu, ale obronił prowadzenie w klasyfikacji generalnej.
Kategoria Moto3 jako jedyna ścigała się dzisiaj w Assen po suchym torze. Z wyścigu bardzo szybko wyleciał lider tabeli, jadący na prowadzeniu Jack Miller oraz imponujący ostatnio Włoch Enea Bastianini, podczas gdy wicelider generalki, Romano Fenati, wyjechał poza tor i spadł na koniec stawki. Podopieczny Valentino Rossiego widowiskowo gonił czołówkę i przebił się nawet do grupy walczącej o czwarte miejsce, ale wtedy upadł ponownie i ostatecznie finiszował na trzynastej pozycji. Tym sposobem nie udało mu się wykorzystać szansy i odebrać Millerowi prowadzeni w generalce.
Swoje drugie zwycięstwo z rzędu odniósł Alex Marquez na Hondzie. Młodszy brat mistrza MotoGP wyprzedził wciąż osłabionego przez kontuzję stopy z ostatniej rundy kolegę z ekipy, Alexa Rinsa, który na finiszu obronił się przed atakami Portugalczyka Miguela Oliveiry z Mahindry. W tabeli Miller wyprzedza Fenatiego i Marqueza o zaledwie siedem, a Rinsa o dziesięć punktów.
Po swoim ósmym zwycięstwie z rzędu w klasyfikacji generalnej MotoGP Marc Marquez ma już z kolei 72 oczka przewagi nad Pedrosą i Rossim, którzy zrównali się punktami na drugim miejscu. Lorenzo spadł w sobotę z czwartej na piątą pozycję, wyprzedzony przez Dovizioso, i do lidera tabeli traci aż 119 punktów, na 250 możliwych jeszcze do zdobycia.
Powtórki dzisiejszych wyścigów z Assen wieczorem na antenie Polsatu Sport News. Dziewiąta runda MotoGP za dwa tygodnie na uważanym za bastion Daniego Pedrosy torze Sachsenring w Niemczech.