To absolutna sensacja! Maverick Vinales jest drugi w klasyfikacji generalnej motocyklowych MŚ Moto3 i wciąż ma szansę na mistrzowski tytuł. 17-letni Hiszpan zerwał jednak kontrakt ze swoim zespołem i nie wystartuje w ostatnich trzech wyścigach tego sezonu. Dlaczego?
Vinales, który rok temu zadebiutował w MŚ klasy 125ccm wygrywając już swój czwarty wyścig, a ostatecznie sięgając po tytuł drugiego wicemistrza świata, przez wielu uważany jest za wschodzącą gwiazdę pokroju Jorge Lorenzo, Daniego Pedrosy, czy Marca Marqueza.
Faktycznie w tym sezonie zaledwie 17-letni Hiszpan odnalazł się w nowej kategorii Moto3 jak ryba w wodzie, wygrywając więcej wyścigów niż ktokolwiek inny w stawce, aż pięć. Niestety, Vinales także od początku sezonu narzeka na słaby silnik i faktycznie ma wiele racji. Kierowcy używający jednostek napędowych Hondy mają w tym roku spore problemy z dotrzymaniem kroku zawodnikom używającym silników KTM.
Vinales wielokrotnie nadrabiał braki mocy swoimi umiejętnościami, ale też na każdym kroku podkreślał, jak bardzo sytuacja go frustruje. Mimo wszystko zawodnik z Figueres przedłużył niedawno swoją umowę z ekipą Avintia Blusens na kolejne dwa lata. Za rok miał ponownie wystartować w kategorii Moto3, a w sezonie 2014 przenieść się do Moto2.
Dzisiaj jednak sytuacja wywróciła się do góry nogami. Vinales zapowiedział, że nie wystartuje w ostatnich trzech wyścigach sezonu i wrócił już do domu. Skąd tak szokująca decyzja, skoro Hiszpan jest drugi w tabeli i wciąż ma matematyczną, choć praktycznie niewielką, szansę na tytuł?
Po pierwsze wspomniany już motocykl. Maszyna nie tylko dysponuje dość słabym silnikiem, ale także wielokrotnie nie była w tym sezonie – zdaniem Vinalesa – odpowiednio dobrze przygotowana. To się zgadza: Honda odmówiła posłuszeństwa na okrążeniu rozgrzewającym przed Grand Prix Aragonii – zaledwie dzień po tym, jak Hiszpan przedłużył swoją umowę z zespołem.
Choć relacje z ekipą psuły się już od jakiegoś czasu, Vinales powiedział dzisiaj, że został niemalże zmuszony do przedłużenia umowy z zespołem. Nie byłoby w tym nic kontrowersyjnego, gdyby nie fakt, że Ricard Jove, osobisty manager Mavericka, jest także managerem zespołu Avintia Blusens, a to oznacza oczywisty konflikt interesów.
Tutaj pojawia się trzeci – poza słabym motocyklem i nieodpowiednią pracą zespołu – powód szalonej decyzji Vinalesa. Jove otrzymał bowiem oferty od konkurencyjnych zespołów, które chciały podpisać z Maverickiem kontrakt na sezon 2013. Chodzi tutaj o dwie czołowe ekipy, dysponujące silnikami KTM: Mapfre Aspar i Red Bull KTM Ajo.
Możemy się tylko domyślać, że Vinales z chęcią przeszedłby do jednego z tych zespołów, ale… Jove podobno nigdy nie powiedział mu o tych ofertach, chcąc zatrzymać zawodnika „u siebie” na dwa kolejne lata.
Kiedy Vinales o wszystkim się dowiedział – tydzień temu podczas Grand Prix Japonii – zażądał zerwania umowy na lata 2013 i 2014 i obiecał, że w takim układzie bez kontrowersji dokończy sezon. Jove nie zgodził się jednak na propozycję swojego podopiecznego, więc Maverick postanowił natychmiast się spakować. „To zespół drugiej kategorii – mówił dzisiaj sfrustrowany. – Wiedziałem, że nie wywalczę za rok mistrzostwa z taką ekipą, więc postanowiłem zerwać kontrakt, ale ekipa nie chciała się na to zgodzić. To źli ludzie. Postanowiłem więc, że potraktuję ich tak, jak oni mnie.”
Co o tym sądzicie? Kaprys 17-latka, który myśli, że jest lepszy, niż jest w rzeczywistości, czy bardzo odważna i dojrzała, choć ryzykowna decyzja? Podobno zespół Mapfre Aspar tylko czeka na przechwycenie Vinalesa, ale ten musi najpierw uwolnić się z kontraktu z Jove, a to może okazać się trudniejsze, niż myślimy. Szansa, że zobaczymy go na torze w tym roku, jest niewielka. Obyśmy tylko zobaczyli go za rok!
Abyście mieli pełniejszy obraz sytuacji, dodamy jeszcze kilka ciekawostek: Ekipa kierowana przez Ricarda Jove to ten sam zespół, który w sezonie 2008 wystawił w klasie 250ccm Eugene’a Laverty – obecnie fabrycznego zawodnika Aprilii w World Superbike. Starty Irlandczyka po części opłacił jego ówczesny sponsor, Red Bull. Nikt jednak nie powiedział zawodnikowi, że za budżet, który ze sobą przyniósł, otrzyma… dziesięcioletni motocykl! Laverty jeździł w sezonie 2008 Aprilią z podwoziem, z jakiego jeszcze w roku 1998 korzystał Tetsuya Harada!
Kiedy dzisiaj zapytałem Laverty’ego na Twitterze o komentarz do sytuacji z Vinalesem, odpowiedział krótko: „Odsuwając na bok moje doświadczenie z tym zespołem, motocykl Mavericka jest bardzo wolny, dlatego pokonał go słabszy zawodnik.”
Mówiąc o „słabszym zawodniku”, Laverty ma na myśli lidera Moto3, Sandro Cortese. Doświadczony Niemiec dysponuje świetnym motocyklem z mocnym silnikiem KTM. Ta kombinacja wyraźnie narzuca w tym roku tempo, ale w poprzednim sezonie sytuacja wyglądała inaczej. Gdy dysponowali identycznymi motocyklami klasy 125ccm, rok temu Vinales pokonał Cortese w walce o tytuł drugiego wicemistrza świata, choć dopiero debiutował w MŚ, a Sandro zaczynał swoją karierę w MŚ już w 2005 roku. Rzućmy jeszcze okiem na statystyki obu w MŚ. Cortese: 130 startów w klasie 125/Moto3, 23 podia i tylko 5 zwycięstw (z tego trzy w tym roku). Vinales: 30 startów, 16 podiów i 9 wygranych.
Cortese to świetny zawodnik, ale wielokrotnie podkreślałem w tym roku na antenie Polsatu Sport, że to Vinales ma zdecydowanie większy, naturalny talent. I choć Cortese w pełni zasłużył na swój mistrzowski tytuł (może go przypieczętować już w niedzielę), to jednak Vinales zdecydowanie nie zasłużył sobie na taki los.
Ale poczekamy. Jeśli Vinales wróci w sezonie 2013, będzie piekielnie groźny.