Dwukrotny mistrz świata królewskiej kategorii MotoGP, Hiszpan Marc Marquez wygrał organizowane przez siebie w Barcelonie zawody w motocyklowym dirt tracku, pokonując tak utalentowanych rywali jak m.in. pięciokrotny mistrz świata superenduro, Polak Tadeusz Błażusiak.
Tego samego dnia na znanym z Formuły 1 torze Yas Marina w Abu Zabi, inny dwukrotny mistrz MotoGP, Jorge Lorenzo, wygrał w swojej klasie dwunastogodzinny wyścig samochodowy. Po kolejny rajdowy triumf we Włoszech sięgnął też w sobotę Robert Kubica, z kolei Valentino Rossi postanowił rozpocząć zimowy odpoczynek.
Dirt track to amerykańska dyscyplina bardzo podobna do polskiego żużla. Swoją technikę jazdy w motocyklowym poślizgu Marquez trenuje tak od dawna. Przed startem tego sezonu przypłacił to nawet kontuzją, kiedy po wywrotce złamał nogę raptem na miesiąc przed pierwszym wyścigiem. Nie przeszkodziło mu to jednak w wygraniu dziesięciu pierwszych Grand Prix i zdobyciu drugiego tytułu z rzędu.
Pierwszą edycję nietypowych i wyjątkowych zawodów Superprestigio, mistrz MotoGP zorganizował w styczniu. W finale pokonał go wówczas ówczesny mistrz USA w dirt tracku, Brad Baker. Spragniony rewanżu, Hiszpan na 13. grudnia zaplanował drugie starcie, a do hali Palau Sant Jordi w Barcelonie zaprosił jeszcze dłuższą listę motocyklowych asów.
Zawodnicy podzieleni zostali na dwie kategorie, Open oraz Superprestigio, w której rywalizowali motocykliści z wyścigów torowych; cała trójka tegorocznych mistrzów świata Grand Prix, czyli Marquez, jego młodszy brat Alex oraz triumfator serii Moto2, Tito Rabat. Poza nimi na starcie ustawiły się również takie asy, jak Scott Redding i Bradley Smith z MotoGP, byli mistrzowie Julian Simon i Toni Elias czy absolutna legenda wyścigów Superbike, Australijczyk Troy Bayliss. Razem aż dziesięciu mistrzów świata, którzy łącznie wygrali grubo ponad sto wyścigów Grand Prix.
Wielkich nazwisk nie zabrakło także w klasie Open, w której rywalizowali zawodnicy z innych motocyklowych dyscyplin, w tym pięciokrotny mistrz świata Superenduro, Polak Tadeusz Błażusiak, czterokrotny mistrz świata enduro Ivan Cervantes, trzykrotny mistrz świata supermoto Tom Chareyre, żużlowy mistrz świata na długim torze, Joonas Kylmakorpi, czy gwiazda wyścigów ulicznych na wyspie Man, Guy Martin. Marquez zaprosił także najlepszą trójkę amerykańskiego dirt tracku; tegorocznego mistrza kraju, Jareda Meesa, styczniowego zwycięzcę Superprestigio, Brada Bakera oraz najszybszą w USA kobietę, Shaynę Texter.
Areną ich zmagań był długi na 200 metrów i szeroki na dziesięć, gliniany owal składający się z dwóch lewych zakrętów. Zawodnicy startowali na własnych maszynach, zarówno motocrossowych, enduro, dirt trackowych, jak i supermoto, ale wszystkich z czterosuwowymi silnikami o pojemności przynajmniej 250 ccm, takimi samymi, terenowymi oponami Michelin i obowiązkowo usuniętym przednim hamulcem. Sobotnie zmagania zapowiadały się wyjątkowo ekscytująco. Najpierw jednak organizator musiał coś wyjaśnić…
Marquez tłumaczy się z przeprowadzki
Zanim zgasły czerwone światła, Marquez, choć niechętnie, postanowił ustosunkować się do medialnych doniesień na temat swojej przeprowadzki do Andory i rzekomej ucieczki przed katalońskim fiskusem.
„Nie lubię mówić o swoim życiu prywatnym, ale to ważna kwestia – wyjaśnił. – Jestem bardzo blisko związany ze swoją rodziną, ale postanowiłem stworzyć własną przestrzeń. Wielokrotnie spędzałem zimę w Andorze, bo mam tam idealne warunki do treningów i nadal będę to robił. Kwestie podatkowe nie były moją motywacją.”
„Spotkała mnie bardzo ostra krytyka. Kariery zawodników czasami kończą się bardzo szybko. Kiedy miałem dziewiętnaście lat, uszkodziłem wzrok [podczas wypadku w Malezji] i moja kariera prawie została przerwana. Wróciłem na tor dzięki doktorowi Bernardowi Sanchezowi…” – w tym momencie młody mistrz przerwał i rozpłakał się, a dziennikarze wynagrodzili jego szczerość gromkimi brawami.
„To był dla mnie trudny tydzień, ale dziękuję wszystkim za wsparcie. Teraz chcę skupić się na jeździe na motocyklach. I żeby było jasne: płaciłem i nadal płacił będzie podatki w Hiszpanii!”.
Marc znów górą
W sobotę najlepsi motocykliści świata zafundowali dziewięciu tysiącom zgromadzonych na trybunach kibiców niesamowite widowisko, choć nie wszyscy mogli pokazać pełnię swojego potencjału. Wypadki i kontuzje już w biegach kwalifikacyjnych wyeliminowały z walki Scotta Reddinga z MotoGP oraz jednego z głównych faworytów, zwycięzcę pierwszej edycji Superprestigio, Brada Bakera, który stracił przytomność i wybił bark podczas kwalifikacji, eliminując się z finałów. Amerykanin może mówić o sporym pechu, bowiem w kwalifikacjach uzyskał najlepszy czas ze wszystkich startujących.
Maruqez zdominował finały kategorii Superprestigio, choć jednego z czterech w swojej klasie nie udało mu się wygrać. Bezkonkurencyjny w klasie Open był z kolei Jared Mees i to właśnie ta dwójka podbiła również superfinał, w którym wystartowało po czterech najlepszych zawodników z obu klas. Dramatycznie było już na starcie, przygoda Chareyere sprawiła, że Marquez i Mees stracili pozycję, a ucieczkę rozpoczął tegoroczny mistrz Hiszpanii klasy Superbike i specjalista od dirt tracku, Kenny Noyes. Faworyci dopadli go jednak po sześciu z dwunastu zaplanowanych okrążeń i rozpoczęli własny pojedynek o zwycięstwo, z którego ostatecznie górą wyszedł Marquez.
„W dirt tracku wygrywa nie tylko najszybszy, ale także najsprytniejszy – powiedział zawodnik Repsol Hondy. – Dzisiaj wiele się nauczyłem, szczególnie jeśli chodzi o zamykanie drzwi przed atakującym rywalem. Poprawiłem też swoją technikę i ustawienia motocykla. Przed startem byłem zdenerwowany, a Jared był bardzo szybki, dlatego czuję radość i ulgę.”
W decydującym biegu zabrakło niestety Teddy’ego Błażusiaka. „Popełniłem zbyt wiele błędów, które kosztowały mnie finał, ale i tak świetnie się bawiłem” – powiedział Polak. Jego los podzielił również Bayliss, który po zakończeniu wyścigowej kariery zajął się właśnie dirt trackiem i jest w nim obecnie aktualnym mistrzem Australii w aż dwóch różnych klasach. Trzykrotny mistrz świata Superbike’ów przez cały weekend nie czuł się jednak komfortowo na wąskim, hiszpańskim torze i również nie wszedł do finału.
ZOBACZ TEŻ: FILMY I ZDJĘCIA Z SUPERPRESTIGIO!
Lorenzo z przygodami w Abu Zabi
Jorge Lorenzo, jeden z głównych rywali Marqueza w MotoGP, drugi weekend grudnia postanowił spędzić w zupełnie innym klimacie. Hiszpan wystartował w dwunastogodzinnym wyścigu samochodowym na znanym torze Yas Marina w Abu Zabi, tym samym, na którym miesiąc wcześniej swój drugi tytuł mistrza świata Formuły 1 wywalczył Lewis Hamilton.
Lorenzo był jednym z czterech kierowców Ferrari 458 GT3 szwajcarskiej ekipy Kessel Racing, która startowała w kategorii „dżentelmenów”, a więc kierowców amatorów. Po pierwszych treningach zawodnik z Majorki był zachwycony bliskowschodnim obiektem, nazywając nawet tor w Abu Zabi najlepszym, na jakim kiedykolwiek się ścigał.
Sobotnia rywalizacja miała dość nietypowy przebieg. Ekipa Lorenzo wygrała co prawda swoją klasę, ale wyścig zakończyła przedwcześnie. Hiszpan rozbił Ferrari na bandach podczas swojej ostatniej zmiany i nie dojechał do mety. Zespół przejechał jednak wystarczającą ilość okrążeń, aby zostać sklasyfikowanym, a jego przewaga nad drugą ekipą „dżentelmenów” była na tyle duża, że „Por Fuera” i jego zmiennicy stanęli na szczycie podium. W klasyfikacji generalnej zespół sklasyfikowany został jednak na 18. z 20 miejsc, ze stratą 54 kółek do zwycięzców. Na pocieszenie Lorenzo pozostaje solidny, trzynasty czas uzyskany w kwalifikacjach, w których Hiszpan był szybszy od kilku zawodowych kierowców GT.
Rossi na desce, Kubica znów wygrywa
W barwach Kessel Racing wcześniej dwukrotnie startował także zespołowy kolega Lorenzo z ekipy Movistar Yamaha w MotoGP, Włoch Valentino Rossi. Tym razem dziewięciokrotny motocyklowy mistrz świata swój motorsportowy sezon zakończył jednak już pod koniec listopada, kiedy po zaciętej walce przegrał z Robertem Kubicą rywalizację w rajdzie Monza Rally Show. Ostatni weekend „Doktor” spędzał relaksując się na snowboardzie, ale już wkrótce znów zmierzy się ze starymi rywalami z MotoGP.
Sezonu kończyć nie zamierzał z kolei Kubica, który w sobotę wygrał rajdowy Memoriał Bettegi, w finale, podczas targów motoryzacyjnych w Bolonii, pokonując kierowcę WRC 2, Lorenzo Bertelliego. Sportowe plany krakowianina na sezon 2015 wciąż nie zostały jeszcze potwierdzone, ale Polak pozostanie najprawdopodobniej w WRC na kolejny sezon, który rozpoczyna się już w dniach 22 – 25 stycznia od Rajdu Monte Carlo.
Pierwsze motocyklowe testy przed sezonem 2015 odbędą się na początku lutego w Malezji. Pierwszy wyścig MotoGP, Grand Prix Kataru, w ostatni weekend marca. Relacje ponownie na sportowych antenach Polsatu.