Czyżby amerykańskich kibiców MotoGP czekały trudne lata? Przyszłość Nicky’ego Haydena, Colina Edwardsa i Grand Prix Indianapolis stanęła pod dużym znakiem zapytania, podobnie jak los Bena Spiesa. Szykuję się również jeden powrót…
Choć targana kryzysem, w MotoGP Ameryka ma się całkiem nieźle. Do wyścigów na Laguna Seca i Indianapolis dołączył w tym sezonie trzeci tor w USA, CotA w Austin w Teksasie. W stawce królewskiej klasie ściga się też aż trzech Amerykanów; mistrz świata MotoGP z sezonu 2006, Nicky Hayden (fabryczne Ducati), mistrz świata WSBK z roku 2009, Ben Spies (Pramac Ducati) oraz doświadczony, dwukrotny mistrz WSBK Colin Edwards (FTR Kawasaki zespołu CRT, Forward Racing).
Wiele wskazuje jednak na to, że w przyszłym roku sytuacja może się mocno zmienić. Trzy wyścigi w USA to jednak za dużo, dlatego wydaje się niemal przesądzone, że w sierpniu motocykliści po raz ostatni zagoszczą na torze Indianapolis. Tym bardziej, że organizatorzy chcą otworzyć się na nowe rynki, a w kolejce do organizacji wyścigów czekając już m.in. Argentyna i Brazylia.
Jakby tego było mało, ciężkie chmury gromadzą się także nad amerykańskimi zawodnikami. Choć Colin Edwards zapewniał jeszcze niedawno, że chce wystartować w MotoGP także za rok, docierając do nas głosy, że może to być jednak jego ostatni sezon w królewskiej klasie. W wieku 39. lat, Edwards jest dzisiaj najstarszym zawodnikiem w stawce i nie dysponuje zbyt konkurencyjnym motocyklem. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie przed sezonem 2014, ten rok może być jego pożegnaniem z MotoGP. Jeśli tak faktycznie się stanie, to czy Edwardsa zobaczymy za rok w World Superbike? Kibice już zacierają ręce!
Niezbyt optymistycznie wygląda także przyszłość Nicky’ego Haydena, który po latach spędzonych w Ducati wjechał chyba w ślepą uliczkę. Jako były mistrz świata MotoGP, Amerykanin nigdy nie zgodzi się na motocykl CRT ani niskie wynagrodzenie oferowane przez zespoły z końca stawki, a miejsc na prototypach praktycznie w tej chwili nie ma. O posadę „Kentucky Kida” stara się intensywnie Cal Crutchlow, a Ducati potrzebuje odmiany. Gdyby Rossi został z Ducati na kolejny sezon rok temu, Hayden już dzisiaj byłby poza stawką. W poprzednim sezonie po raz pierwszy ani razu nie stanął na podium i choć jest bardzo doświadczony, chyba powoli wygasa w nim ogień, który tak ewidentnie płonie w oczach Cala Crutchlowa.
Co stanie się z Nickym? Obie strony podobno bardzo chciałyby kontynuować współpracę, ale w grę wchodzi jedynie opcja kierowcy testowego, bądź starty na Ducati Panigale w World Superbike, gdzie w dużych tarapatach z uwagi na poważną kontuzję barku jest Carlos Checa. Nicky to bardzo dobry kierowca testowy, a także idealny ambasador Ducati. Bylibyśmy więc bardzo zdziwieni, gdyby zrezygnował z komfortowej przyszłości, na rzecz mało konkurencyjnego motocykla CRT lub „produkcyjnego prototypu” który zamierzają udostępnić zarówno Honda, jak i Yamaha.
Trzeci z Amerykanów, Ben Spies, także nie ma ostatnio dobrej passy – delikatnie mówiąc! „Elbowz” wraca do siebie po poważnej kontuzji barku i nic nie wskazuje na to, aby mógł zastąpić Haydena w fabrycznym zespole Ducati. Były mistrz świata Superbike’ów musi pokazać się z dobrej strony, aby zapewnić sobie nowy kontrakt na sezon 2014, ale póki co niezbyt dobrze dogaduje się z Ducati Desmosedici.
Ratunkiem dla Spiesa może być wracające do MotoGP Suzuki, w barwach którego odnosił on przecież wielkie sukcesy w USA, sięgając po trzy tytuły mistrza AMA Superbike. Spies poróżnił się jednak z japońską marką po tym, jak ta nie chciała awansować go do królewskiej klasy i aby trafić do MotoGP, Amerykanin musiał przesiąść się na Yamahę. Wówczas Suzuki w MotoGP kierował jednak Paul Denning. Czy teraz sytuacja zmieni się pod rządami nowego szefa ekipy, byłego managera Valentino Rossiego, Davide Brivio? Czas pokaże.
Na szczęście do MotoGP puka jeszcze jeden posiadacz amerykańskiego paszportu. John Hopkins ma za sobą nie tylko nie pozałatwiane, wyścigowe sprawy (z MotoGP rozstał się po serii kontuzji), ale także potężne wsparcie firmy Monster Energy. Wizyta „Hoppera” na Le Mans nie była przypadkowa. Hopkins rozmawia podobno zarówno z Suzuki, w barwach którego jeździł już w królewskiej klasie w MotoGP i WSBK, ale także Ducati. Znany jako „imprezowy automat” Hopkins w ostatnich latach mocno dojrzał – zresztą razem ze swoją małżonką o polskich korzeniach, para spodziewa się dziecka. Co prawda kilka miesięcy temu Kalifonijczyk poddał się poważnej operacji biodra, ale szybko wraca do zdrowia i chce uregulować swoje rachunki z królewską klasą.
Wygląda więc na to, że amerykańskich kibiców czeka w najbliższych miesiącach sporo zmian. Czas pokaże, czy będą może jednak będą to mimo wszystko zmiany na lepsze. Oby, ponieważ na horyzoncie nie ma niestety młodych talentów, które mogłyby trafić do MotoGP przez mniejsze klasy.
Już w ten weekend piąta runda MotoGP, Grand Prix Włoch na torze Mugello. Zapowiedź już wkrótce na stronach portalu MotoRmania.com.pl!