Choć od czwartku nie mogą już oficjalnie aż do końca stycznia testować swoich motocykli, gwiazdy MotoGP miały w miniony weekend pełne ręce roboty. Valentino Rossi wystartował w swoim ukochanym Monza Rally Show, Marc Marquez i Dani Pedrosa jeździli całą masą motocykli podczas imprezy Hondy na torze Motegi, a Andrea Dovizioso wystartował w wyścigach pucharu Lamborghini w Walencji. Całkiem nieźle, jak na zimowy odpoczynek, prawda?
Rozgrywany od końca lat siedemdziesiątych rajd Monza Rally Show to dla Rossiego już od dawna tradycyjne zakończenie sezonu. Włoch na znany z Formuły 1 tor na przedmieściach Mediolanu zawsze przyjeżdża „na bogato”; fabryczne Fiesty WRC i mechanicy prosto z brytyjskiego M-Sportu, potężny garaż z czymś w rodzaju mini-restauracji dla najważniejszych gości i przyjaciół tuż obok serwisowanych samochodów, a od kilku lat także spore wsparcie osobistego Monster Energy, ze słynnymi Monster Girls i imponującą oprawą.
„Doktor” na Monzy nigdy nie startuje sam. Do dwóch bliźniaczych samochodów wskakują; jego przyjaciel i asystent Uccio, a także bracia Brivio; były menedżer Rossiego i teamu Yamahy, a obecnie szef ekipy Suzuki w MotoGP, Davide Brivio jako pilot i jego brat, Roberto, na co dzień mechanik w teamie Suzuki Ecstar, jako kierowca. Co roku na Monzy do walki stają także inni stali bywalcy padoku MotoGP; w ostatnich latach widzieliśmy tam m.in. Andreę Dovizioso, o którym więcej za chwilę, czy ojca samego „Doktora”, Graziano, który startował mało rajdowym Fordem… Mustangiem z silnikiem 6,2 litra. W tym roku do walki stanął m.in. zawodnik Moto3, Andrea Locatelli, a start za rok już zapowiedział menedżer zespołu Yamahy, Massimo Meregalli.
Na Monzy Rossi co roku ma także z kim walczyć. Dwa lata temu stoczył niesamowicie zacięty pojedynek z samym Robertem Kubicą. W tym sezonie do Włoch przyjechał fabryczny zespół Hyundaia z WRC, prezentując podczas imprezy swoją rajdówkę na sezon 2017. Hiszpan Dani Sordo narzucił za jej sterami niezłe tempo, ale zatrzymała go ostatecznie awaria silnika, podczas gdy Rossi wygrał zarówno cały rajd, jak i kończący imprezę Master’s Show, czyli pojedynek duetów dedykowany pamięci Marco Simoncelliego.
W tym samym czasie wspomniany wcześniej Dovizioso ścigał się w Walencji w ostatniej rundzie europejskiej edycji pucharu Lamborghini Blancpain Super Trofeo, a następnie w światowym finale, w którym zmierzyły się załogi z Europy, Azji i Ameryki. Były mistrz świata imponował, wygrywając w swojej klasie, PRO-AM i wyprzedzając wielu profesjonalnych kierowców z kategorii PRO. Dla Włocha nie była to pierwsza w tym roku przygoda na czterech kołach. Kilka miesięcy temu Dovi przejechał się w Barcelonie Audi z mistrzostw świata w Rallycrossie. W Walencji pokonał go jednak startujący tam również gościnnie Artur Janosz, który przesiadł się do Lambo w specyfikacji Super Trofeo, o mocy ok. 620 KM, prosto z boildu GP3. W ten sam weekend w Walencji ścigali się także kierowcy klasy AM, w której na podium stanęła inna polska załoga; były motocyklowy mistrz Polski Superbike’ów Teodor Myszkowski i Andrzej Lewandowski.
Ostatnie dni w ruchu spędzili także motocykliści Repsol Hondy; aktualny mistrz świata MotoGP Marc Marquez i Dani Pedrosa, którzy na torze Motegi wzięli udział w corocznej imprezie Hondy, będącej podziękowaniem dla japońskich kibiców. W jej ramach motocykliści MotoGP i kierowcy HRC z Formuły 1 ścigali się gokartami i CBR-kami 250, a Marquez dał się nawet przejechać Fernando Alonso swoją maszyną MotoGP. Swojego motocykla sprzed lat, na którym wywalczył tytuł w klasie 125, na kilka kółek dosiadł także Pedrosa.
Choć nie na torze, ale równie pracowicie, ostatni tydzień spędził ustępujący mistrz świata Jorge Lorenzo, który przed weekendem otworzył w Andorze własne muzeum i pub. Na 400 metrach kwadratowych Hiszpan zgromadził tam pamiątki po niemal wszystkich mistrzach świata motocyklowej królewskiej klasy oraz Formuły 1.
I kto mówił, że zimowe przerwy są nudne? A to jeszcze nie koniec, bo w grudniu w Barcelonie kolejna edycja organizowanych przez Marqueza zawodów dirt trackowych Superprestigio.