Choć jeszcze tydzień temu hiszpańskie media z pełną stanowczością donosiły, że Dani Pedrosa zastąpi w Yamasze odchodzącego do Ducati Jorge Lorenzo, to jednak dzisiaj Honda oficjalnie potwierdziła, że 30-latek zostanie w jej szeregach na dwa kolejne lata.
Pedrosa w barwach ekipy Repsol Honda startuje od swojego debiutu w MotoGP w 2006 roku. Od tego czasu trzykrotnie sięgał po wicemistrzostwo świata, wygrał 28 wyścigów i 101 stawał na podium, ale ani razu nie został mistrzem królewskiej kategorii (trzy razy sięgał po tytuły w mniejszych klasach). Na początku swojej kariery w MotoGP Hiszpan był ewidentnym liderem fabrycznej ekipy HRC, choć w jego pierwszym sezonie po tytuł sięgnął zespołowy kolega, Amerykanin Nicky Hayden.
Sytuacja zmieniła się, gdy do ekipy dołączył najpierw Casey Stoner, a następnie Marc Marquez. Obaj wygrywali tytuły, spychając Daniego do roli wyraźnego numeru dwa. Dzisiaj Pedrosa wydaje się idealnym skrzydłowym dla kogoś takiego jak Marquez, czy ewentualnie Rossi w zespole Yamahy. Właśnie dlatego w ostatnich dniach 30-latek był w centrum uwagi.
Kusząca młodego Mavericka Vinalesa Yamaha zaczęła tracić cierpliwość z powodu niezdecydowania 21-latka i rozpoczęła rozmowy z Pedrosą. Czy rzeczywiście były to poważne negocjacje, czy tylko próba wywarcia presji na „Macku”? Trudno powiedzieć, ale cała sytuacja mocno podgrzała atmosferę w padoku i zmusiła Hondę do przyspieszenia rozmów.
Z pewnością wśród kibiców MotoGP podniosą się teraz głosy niezadowolenia. W końcu ten sezon jest dla Pedrosy jedenastym w Repsol Hondzie, a mimo wszystko Hiszpan ani razu nie wywalczył tytułu, po który sięgało w tym czasie trzech jego zespołowych kolegów. Z jednej strony to prawda, że Honda nie zdecydowała się zaryzykować i dać szansy nowej młodej, wschodzącej gwieździe. Z drugiej strony trudno dziwić się szefostwu HRC. Fabryczna ekipa wymaga wyników, a niewielu jest w stawce zawodników kalibru Pedrosy, którzy nie tylko są w stanie regularnie walczyć w czołówce, ale też unikają wchodzenia w paradę liderowi ekipy, jakim jest bezapelacyjnie Marc Marquez.
Teraz Japończykom zostaje już tylko przedłużenie umowy z dwukrotnym mistrzem MotoGP, ale trudno sobie wyobrazić, aby 23-latek opuścił HRC i dołączył do pałającego do niego serdeczną niechęcią po ubiegłorocznych kontrowersjach z Malezji Rossiego. Innych konkurencyjnych posad na rynku transferowym praktycznie już nie ma, więc przyszłość Marqueza wydaje się przesądzona.
Coraz więcej wskazuje też na to, że przed najbliższym weekendem Yamaha oficjalnie poinformuje o podpisaniu umowy z Vinalesem, który tym samym zwolni miejsce w ekipie Suzuki, na które po cichu liczą aktualny mistrz Moto2, Francuz Johann Zarco oraz jego obecny rywal z pośredniej kategorii, Hiszpan Alex Rins.
Najpierw jednak wszystkich zawodników czeka start w szóstej rundzie tego sezonu, Grand Prix Włoch na torze Mugello. Dla Pedrosy będzie to 250 start w MŚ. Czy z nowym kontraktem w kieszeni będzie w stanie nawiązać walkę o zwycięstwo? Nie będzie miał łatwego zadania. W końcu należący do Ferrari obiekt to od zawsze wręcz drugi dom Valentino Rossiego.
Bezpośrednie relacje z Grand Prix Włoch na antenie Polsatu Sport Newsa i na portalu polsatsport.pl.