Fabryczny zespół Suzuki na dwa kolejne lata przedłużył umowę z jednym ze swoich zawodników MotoGP. Kto dołączy do Alexa Rinsa w latach 2019-2020?
22-letni dziś Rins przygodę z mistrzostwami świata rozpoczął w 2012 roku, już w swoim pierwszym sezonie w klasie Moto3 stając na podium i sięgając po imponujące, piąte miejsce w generalce. Rok później z tytułem rozminął się o włos, na ostatnich metrach ostatniego wyścigu przegrywając walkę z Maverickiem Vinalesem. Przesiadka na Hondę w 2014 roku zakończyła się tytułem drugiego wicemistrza u boku faworyzowanego wówczas przez ekipę Emilio Alzamory ostatecznego mistrza, Alexa Marqueza.
Całkowita zmiana otoczenia i przesiadka na Kalexa teamu Sito Ponsa przyniosły tytuły wicemistrza i drugiego wicemistrza Moto2 w latach 2015 i 2016, a także zainteresowanie Suzuki, które podpisało z Rinsem dwuletni kontrakt na lata 2017 i 2018.
Pierwszy kontakt z modelem GSX-RR nie był jednak zbyt udany. Młody Hiszpan poobijał się już podczas testów w Walencji w listopadzie 2016 roku, a następnie na początku swojego debiutanckiego sezonu zmagał się z dwoma kolejnymi, poważnymi kontuzjami. Z ich powodu opuścił w sumie aż pięć wyścigów, ale gdy już doszedł do siebie, w drugiej połowie roku imponował aż pięcioma finiszami w pierwszej dziesiątce, z czego dwoma w pierwszej piątce.
Zimą także był bardzo szybki i wszystko wskazywało na to, że w tym roku może być jedną z rewelacji stawki MotoGP. Potwierdził to zresztą stając na podium podczas drugiej rundy w Argentynie. Wówczas było już jasne, że przedłużenie umowy z Suzuki to tylko kwestia czasu, choć formalnie nowy kontrakt potwierdzono dopiero dzisiaj, w przeddzień Grand Prix Francji.
Suzuki ma jednak kilka powodów do niepokoju, ponieważ mimo niekwestionowanego tempa – we wszystkich czterech wyścigach Rins jechał w tym roku w czołowej grupie – młodemu Hiszpanowi wyraźnie brakuje ostatnio zimnej krwi. Poza podium w Argentynie Alex pozostałe trzy wyścigi kończył bowiem na deskach, popełniając niewymuszone i całkowicie niepotrzebne błędy.
Na ile wynikają one faktycznie z gorącej głowy, a na ile są kwestią problemów z motocyklem? Trudno powiedzieć, bo Suzuki wystawia w MotoGP tylko dwie maszyny. Drugiej z nich dosiada Włoch Andrea Iannone, który dwa ostatnie wyścigi kończył na podium, a dwa pozostałe w pierwszej dziesiątce. On także rok temu miał jednak sporo problemów z wyczuciem motocykla i choć nie przewracał się tak często jak Rins w tym sezonie, to jednak wyraźnie odstawał od niego tempem.
Na tym nie kończą się zmartwienia Suzuki. O ile przyszłość Rinsa jest teraz bezpieczna, co również może pozytywnie wpłynąć na jego pewność siebie i zakończyć serię wywrotek, o tyle otwarta wciąż pozostaje kwestia drugiego zawodnika.
Po bardzo rozczarowującym poprzednim sezonie w wykonaniu Iannone za kulisami wręcz wrzało, ale Suzuki nie miało zamiaru zrywać ważnej na dwa lata umowy. Dzisiaj ekipa Davide Brivio z pewnością tego nie żałuje, bowiem Włoch dużo lepiej odnajduje się za sterami tegorocznej wersji GSX-RR i jest czwarty w generalce, tylko trzy oczka za Maverickiem Vinalesem.
W ostatnich miesiącach Suzuki podobno intensywnie rozmawiało jednak z Jorge Lorenzo, który nie jest w stanie dogadać się z nerwowym Ducati, a jednocześnie nie może raczej liczyć na powrót pod skrzydła Yamahy, w barwach której zdobył trzy mistrzowskie tytuły. Najlepszą opcją dla Hiszpana wydaje się właśnie Suzuki, ale w obliczu lepszych wyników, Iannone z pewnością nie zamierza oddawać motocykla bez walki.
Co zrobi Davide Brivio? Czy zdecyduje się pozostawić w ekipie coraz lepiej radzącego sobie rodaka, czy jednak zaryzykuje i ściągnie dużo bardziej utytułowanego Hiszpana, którego tempo na GSX-RR pozostaje jednak zagadką?
Bardzo możliwe, że nie dowiemy się tego zbyt szybko. Ducati póki co skupia się na przedłużeniu umowy z Andreą Dovizioso, a sam Lorenzo także czeka na rozwój wydarzeń i chce przekonać się, czy jednak uda mu się dogadać z Desmosedici. W końcu w Jerez, pomijając kontrowersyjną kolizję z Pedrosą i Dovim, szło mu całkiem nieźle. Czy „Por Fuera” będzie z Suzuki grał na zwłokę? To idealna okazja dla Iannone, aby spróbować znów stanąć na pudle, a następnie przycisnąć Brivio o nowy kontrakt. Czy tak stanie się w Le Mans? Poczekamy zobaczymy.
A kogo Wy wolelibyście zobaczyć na Suzuki u boku Rinsa? Iannone, Lorenzo, a może kogoś zupełnie innego?