Kolizja z Lowesem zerwała przewody hamulcowe, Laverty musiał zeskoczyć z motocykla.
Sobotni, pierwszy wyścig World Superbike na torze Imola, Eugene Laverty zakończył w dość nieoczekiwany sposób. Na 13 okrążeniu, na zakręcie w prawo przed zakrętem Rivazza, Laverty miał kolizję z szeroko jadącym Alexem Lowesem. Kolizja nie była poważna, obaj utrzymali się na swoich motocyklach bez problemu. Niestety okazało się, że przewody hamulcowe Eugene’a zostały zerwane.
Wpadając w następny zakręt z prędkością bliską 200 km/h, Laverty podjął błyskawiczną decyzję o opuszczeniu pokładu. Sam zaliczył kilka kozłów w pułapce żwirowej, a jego Aprilia RSV4 uderzyła w bariery i stanęła w płomieniach.
Poza kilkoma siniakami, Laverty uniknął obrażeń i otrzymał od lekarzy zielone światło na start w drugim, niedzielnym wyścigu.
„Jest okay. Gdy zeskoczyłem z motocykla trochę się potoczyłem, ale z moim ciałem jest okej” – powiedział Eugene Laverty. „Wychodząc z zakrętu w prawo przed Rivazza, Alex wjechał po wewnętrznej i zabrał moją linię. Próbowałem hamować, ale on wyszedł szeroko, czego w tym miejscu nie powinien zrobić. Nie miałem gdzie uciekać.
W kolizji moje przewody hamulcowe zaczepiły się o motocykl Alexa i zerwały się, więc nie miałem hamulców. Kilka razy spróbowałem je napompować, ale musiałem stamtąd uciekać.
To nic pięknego koziołkować przez pułapkę żwirową w stronę barier, więc miałem szczęście, że wyszedłem cało.”
Incydent został zbadany przez dyrekcję wyścigu, ale żaden z kierowców nie został ukarany za kolizję. Wypadek spowodował czerwoną flagę na 13. okrążeniu, a więc liczyły się wyniki z mety 12. okrążenia.