Rossi się żeni, Marquez z chęcią widziałby Lorenzo w Repsol Hondzie, nowy Australijczyk w stawce i zmiany w kalendarzu MotoGP, nowy producent w WSBK. W tym tygodniu mimo zimy w wyścigach działo się naprawdę dużo.
Tydzień rozpoczął się od mało wyścigowego, ale głośnego newsa na temat 9-krotnego mistrza świata, Valentino Rossiego. „Doktor” planuje podobno poślubić swoją partnerkę, modelkę Lindę Morselli, która od dwóch lat regularnie towarzyszy mu podczas weekendów Grand Prix, ale praktycznie nigdy nie pojawia się w zespołowym garażu. 34-latek zabrał co prawda głos, ale zaprzeczył jedynie informacjom, jakoby ustalone już były data i miejsce ceremonii. Czy więc faktycznie coś jest na rzeczy? Czas pokaże. Póki co przejdźmy jednak do ważniejszych spraw.
Marquez i Lorenzo w Repsol Hondzie?
O tym, że Honda jest gotowa zrobić niemal wszystko, aby odebrać Yamasze Jorge Lorenzo i ściągnąć dwukrotnego mistrza MotoGP w swoje szeregi, wiadomo od dawna. Zresztą rok temu prawie się to udało, ale zawodnik z Majorki przedłużył swoją umowę z marką z Iwaty na dwa kolejne lata. Kontrakty pierwszej czwórki tego roku kończą się jednak po przyszłym sezonie i Honda już pracuje nad pozyskaniem „Por Fuery”.
Nie ma oczywiście wątpliwości co do tego, czyje miejsce Lorenzo zająłby w ekipie Repsol Hondy, choć obecnie wydaje się, że to jednak „wiecznie drugi” Dani Pedrosa byłby lepszym team-partnerem dla tegorocznego mistrza, Marka Marqueza.
20-latek, który w tym roku sięgnął po tytuł w swoim pierwszym sezonie w MotoGP, stając na podium w 16 z 18 wyścigów, zapytany został w tym tygodniu, czy nie miałby niczego przeciwko, aby do jego garażu trafił główny rywal. Na antenie radia Cadena SER, Marquez odpowiedział, że nie zamierza powstrzymywać Hondy przed podpisaniem umowy z Lorenzo, za to z chęcią nauczyłby się od niego czegoś nowego. Marc przyznał jednocześnie, że nie zazdrości Daniemu Pedrosie, którego przyszłość w zespole w takiej sytuacji stanęłaby pod dużym znakiem zapytania.
Czy jednak Lorenzo faktycznie zdecyduje się na odejście z Yamahy? Z jednej strony w tym sezonie Hiszpan mocno narzekał na fakt posiadania słabszego niż Marquez i Pedrosa motocykla, ale z drugiej może znów wykorzystać zainteresowanie Hondy, aby wynegocjować lepsze warunki nowej umowy z Yamahą (rok temu zmienił nawet w tym celu managera). W Repsol Hondzie z pewnością nie byłby ewidentnym numerem jeden, a do tego korzystałby z zupełnie innej niż M1-ka maszyny, która niekoniecznie współgrałaby z jego płynnym stylem jazdy. Znaków zapytania jest wiele, ale jedno jest pewne, ta historia będzie głównym tematem rozmów, plotek i newsów aż do drugiej połowy sezonu 2014, kiedy wszystko powinno już stać się jasne.
Lorenzo przeprasza za „kontrowersyjny” filmik
Skoro mowa o Jorge, Hiszpan skomentował ostatnio zamieszanie, jakie wywołało opublikowanie filmu, podczas którego oprowadza ekipę Monstera po swojej willi w Barcelonie. Zawodnik Yamahy przyznał, że nie miał wpływu na sposób, w jaki zmontowano materiał i gdyby mógł, zmieniłby kilka rzeczy. Dodał również, że żałuje, że w materiale pojawiły się ubrane jedynie w bikini modelki Monstera. „Jeśli chodzi o resztę, to pochodzę ze skromnej rodziny i przez 23 lata ciężko pracowałem. Nikt mi niczego nie dał. Na wszystko musiałem zapracować. Takich filmów, szczególnie w Ameryce, jest mnóstwo i nikomu nie przeszkadzają. Szkoda, że tak wyszło.”
Bird jednak zostaje w MotoGP
Zaledwie tydzień temu informowaliśmy, że ze stawki MotoGP może zniknąć ekipa PBM, której nie udało się porozumieć – przede wszystkim na stopniu finansowym – z Aprilią. Po cichu podejrzewaliśmy jednak, że rozsiewanie tego typu plotek to tylko gra ze strony charyzmatycznego właściciela zespołu, Paula Birda, która pozwoli mu wynegocjować jak najlepsze warunki. Faktycznie tak się stało. Brytyjski team potwierdził bowiem w tym tygodniu, że zostaje w MotoGP i nadal będzie wystawiał dwóch zawodników, choć nie na Apriliach, a na swoich własnych maszynach, z silnikiem z RSV4 i ramą własnej konstrukcji.
Choć wygląda na to, że Birdowi nie udało się dogadać z Aprilią, potentat branży drobiowej na pozostaniu w królewskiej klasie raczej nie straci. W zespole pozostaje bowiem Irlandczyk Michael Laverty, do którego dołączy… Broc Parkes. Choć ma na swoim koncie bogate doświadczenie i wicemistrzostwo World Supersport, nie jest on raczej zawodnikiem najwyższego kalibru. Jest jednak Australijczykiem, potrzebnym w stawce po zakończeniu kariery przez Caseya Stonera.
Bryan Staring, który ścigał się Hondą CRT w zespole Fausto Gresiniego nie poradził sobie zbyt dobrze w sezonie 2013, dlatego znika z królewskiej klasy. Parkes powinien spisać się nieco lepiej, choć sukcesem będzie już pokonanie Laverty’ego. Oczywiście za wszystkim stoją z pewnością pieniądze organizatorów MŚ, którzy na podobnej zasadzie po wycofaniu się Randy’ego de Puniet dość dyskusyjnie ściągnęli do MotoGP byłego mistrza świata klasy 125ccm, Mike’a di Meglio. Całą trójkę czeka zacięty pojedynek, ale raczej pod koniec stawki.
Zmiany w kalendarzu MotoGP
Organizatorzy MotoGP ogłosili w tym tygodniu kosmetyczne zmiany w kalendarzu na sezon 2014. Potwierdzono wyścig w hiszpańskim Jerez (do tej pory podpisana była jedynie wstępna umowa) oraz zamieniono kolejność październikowych wyścigów poza Europą. Październik według nowego kalendarza wygląda tak: 12-tego Japonia, 19-tego Australia i 26-tego Malezja. Tymczasem sporo dzieje się także w Indy, gdzie MotoGP zawita w sierpniu. Władze toru wydały aż 140 milionów dolarów na modyfikację konfiguracji i nowy asfalt.
Buell w World Superbike
Jeszcze niedawno dużo mówiło się o tym, że po wycofaniu z mistrzostw USA klasy Superbike, ekipa Suzuki legendy koszykówki Michaela Jordana, awansuje do World Superbike. Póki co nic nie wskazuje, aby tak się stało, ale w MŚ zobaczymy w przyszłym roku inny znany team z USA, a razem z nim nowego producenta. Swój awans do World Superbike potwierdził bowiem założyciel marki Buell, Erik Buell. Na zbudowanym przez niego motocyklu ERB1190X wystartują 40-letni weteran Aaron Yates i 30-letni Geoff May. Sukcesów raczej im nie wróżymy (przez ostatnie dwa lata model ERB wywalczył w AMA Superbike tylko jedno podium), ale fajnie, że mamy nowość w stawce. Za projektem stoi hinduska marka Hero MotoCorp, podobno największy producent jednośladów na świecie (jeśli brać pod uwagę ilość sprzedawanych rocznie egzemplarzy; 6 milionów).
Ferrari wraca do wyścigów
Nie chodzi jednak o włoskiego producenta sportowych samochodów, a Virginio Ferrariego, byłego zawodnika i utalentowanego managera, który w latach 90-tych kierował m.in. fabrycznym zespołem Cavigy w klasie 500 ccm, a następnie fabrycznym teamem Ducati w World Superbike. Ferrari został managerem ekipy Team Italia w klasie Moto3. Wcześniej został nim Doriano Romboni, który jednak w tym miesiącu zginął tragicznie podczas wyścigu Supermoto na cześć Marco Simoncelliego. Motocykli marki Mahindra w barwach Team Italia dosiądą Matteo Ferrari i Andrea Locatelli. Warto zaznaczyć, Virginio i Matteo nie są rodziną, podobnie jak Andrea i były mistrz świata, Roberto Locatelli, który do tego roku był managerem włoskiego zespołu (teraz będzie kierował teamem Italtrans w Moto2).
Rossi prezentuje zespół w… X-Factor
Zaczynaliśmy od Valentino Rossiego i na nim także skończymy. „Doktor” zaprezentował kilka dni temu swój nowy zespół Moto3, w którym wystartują Romano Fenati i Francesco Bagnaia. Sponsorem tytularnym ekipy jest telewizja Sky, która od przyszłego roku będzie transmitować wyścigi motocyklowej Grand Prix we Włoszech. Nic więc dziwnego, że prezentacja zespołu odbyła się… podczas odcinka programu X-Factor! Co prawda czarno-niebieskie malowanie nie wyglądało porywająco, ale podobno ma się jeszcze zmienić. Tymczasem Team VR 46 z pewnością jeszcze nieraz nasz zaskoczy.
Dobra zabawa na dwóch kołach
Na pożegnanie zostawiamy Was z wyjątkowym filmem. Jak z pewnością wiecie, wielu zawodników MotoGP to także prawdziwi maniacy kolarstwa. Ben Spies ma nawet własny zespół kolarski, a Cal Crutchlow trenuje niemal każdego dnia dosiadając wartego aż 75 tysięcy złotych roweru Pinarello. Przyjacielem wielu osób w padoku MotoGP jest Martyn Ashton, człowiek, którego można nazwać rowerowym odpowiednikiem Travisa Pastrany. Ashton wypuścił niedawno drugą część wyjątkowego filmu, Road Bike Party, który po prostu musicie zobaczyć.
Niestety, historia tej produkcji jest niezwykle dramatyczna. Ashton, wielki miłośnik MotoGP, został sparaliżowany po wypadu podczas pokazów rowerowych na torze Silverstone podczas tegorocznej Grand Prix Wielkiej Brytanii. Zdjęcia do drugiej części jego filmu nie były jeszcze skończone, więc z pomocą przyszli mu rowerowi koledzy, którzy dograli część zapierających dech w piersiach scen. Film trafił na YouTube w tym tygodniu, a już obejrzało go ponad 4,5 miliona osób!