Zaledwie 24-letni Hiszpan Luis Salom zmarł po wypadku, do którego doszło w piątek podczas drugiej sesji treningowej kategorii Moto2 na torze Circuit de Barcelona-Catalunya.
Siódma runda motocyklowych mistrzostw świata MotoGP miała być wielkim świętem sportów motorowych. Niestety, los tragicznie przypominał nam wszystkim, na jak cienkiej granicy balansują nawet najlepsi i najbardziej doświadczeni zawodnicy.
Z całą pewnością jednym z takich zawodników był właśnie Luis Salom. Na torze szybki, bezkompromisowy i przebojowy. Potwierdza to tytuł wicemistrza świata kategorii Moto3 wywalczony w 2012 roku po zaciętej i wyrównanej rywalizacji do ostatnich metrów, a także łącznie dziewięć wygranych wyścigów Grand Prix.
Przede wszystkim „Meksykanin”, jak przed laty nazwał go jego menedżer, był jednak świetnym, przesympatycznym i otwartym młodym facetem, który swoim uśmiechem, charyzmą i charakterystycznymi tatuażami podbijał serca fanów na całym świecie. Tatuaż na jego lewym przedramieniu głosił „nigdy nie idź łatwą drogą” i rzeczywiście, Luis, robił to konsekwentnie od najmłodszych lat.
Nie był z pewnością tak popularny i utytułowany jak największe gwiazdy tego sportu, ale nie miał też równie łatwej drogi. I na tej popularności wcale mu zresztą nie zależało. Sezon 2016, po dwóch trudnych latach w ekipie Sito Ponsa, był jego trzecim w Moto2 i pierwszym w barwach pochodzącej z Barcelony ekipy SAG. Miał być nową kartą i nowym rozdaniem, które rozpoczęło się od zaskakującego podium w Katarze.
Niestety, weekend w Barcelonie, który miał być tak wspaniałym świętem nie tylko dla kibiców, ale i dla Luisa, jego zawsze uśmiechniętej i towarzyszącej mu mamy, a także licznie przybyłych na tor przyjaciół i członków rodziny, kompletnie niespodziewanie przerwał nie tylko obiecującą karierę, ale i życie młodego człowieka, przedzierając tak liczne przecież, niezapisane jeszcze karty jego biografii.
Łatwo jest rzucić banał, że w końcu wszyscy w sportach motorowych wiedzą, na co się piszą, a czasami wręcz ślepo gonią za nieosiągalnym tytułem mistrzowskim. Mimo tak licznych przeciwności losu. To jednak tylko banał. Bo choć dla wielu z nas ten sport to tylko weekendowa rozrywka i kilka godzin spędzonych przed telewizorem podczas wyścigów, dla chłopaków takich, jak Luis Salom, to całe życie.
Życie, które każdego dnia stawiają na szali. Niestety, kompletnie niespodziewanie los mówi czasami, sprawdzam…