Jan Miodek – Dusza fleksyjna

- Pejser

Język polski zaczął ulegać dynamicznym zmianom, ale nie będziemy udawać, że się na tym znamy. Problem jednak pojawia się wtedy, kiedy musimy tworzyć lub adaptować nowe słowa w celu opisywania naszej, motocyklowej rzeczywistości. Poprosiliśmy profesora Jana Miodka o pomoc, a on rozpoczął bezcenną lekcję polskiego, zanim nawet zdążyliśmy zadać jakiekolwiek pytanie…

Prof. Jan Miodek: Pierwsza kwestia – już tytuł państwa czasopisma odbija znamienną kwestię współczesnej polszczyzny, która się niezwykle nasiliła po roku 89. kiedyśmy się otwarli na świat. Struktury morfologiczne języków germańskich, z niemieckim i angielskim na czele, zaczęły wchodzić w nasze, codzienne życie. Proszę zauważyć, że z kotleta schabowego może pan w polszczyźnie zrobić schaboszczak. Nie trzeba studiować polonistyki, żeby dostrzec, że struktura schab-kotlet nie mieści się w tradycji słowotwórczej polszczyzny. Jeszcze lat temu trzydzieści wygrażałem paluchem rozmawiając z dziennikarzami sportowymi. Mówiłem, panowie kochani czy wy nie wyczuwacie, że konstrukcja typu „polscy żużlowcy wyjechali na kilka test meczów do Anglii” to jest właśnie taka kartofel-zupa czy schab-kotlet? Poprawna forma to polscy żużlowcy wyjechali na kilka meczów testów do Anglii. Po roku 89. obserwujemy w polszczyźnie dziennikarskiej, ekonomicznej, bankowej, szyldowej szerzące się struktury typu „Kredyt Bank”, a nie bank kredytowy. „Golec Orkiestra”, a nie orkiestra Golców. „Lutosławski Kwartet”, a nie kwartet Lutosławskiego. „Sopot Festiwal”, a nie festiwal sopocki, czy w Sopocie. Ta „MotoRmania” jest właśnie taką strukturą. Ona jest bardzo wygodna. Tego już jest tyle, że językoznawcy zaakceptowali tę regułę morfologiczną, która każe nam dać tenże człon odróżniający, na pierwsze miejsce. Zresztą już lat temu trzydzieści Irena Jarocka śpiewała „Beatelmania Story” – tych „manii” my dzisiaj ileś tam mamy i w tym szeregu mieści się wasza „MotoRmania”.  Niczego nie zmieniajcie, bo ja nie wiem nawet jak by to należało zmienić.

Panie profesorze, ale niepokoi nas takie pytanie: czy my mamy motor czy motocykl?

J.M.: W moim dzieciństwie wczesnym było jasne, że się mówiło „jazda na motorze”. Tak, jak się jeździło autem.  Dzisiaj to auto już wycofało się prawda? Najwyżej jakieś tam autko można kupić dziecku. Ale w języku dorosłych jak ktoś chce – teraz powiem językiem młodzieżowym – „zaszpanować”, to on nie powie, że on ma nowe auto – on powie: „ja mam nowy samochód”.  I podobnie jest z tym motocyklem. Ja bym powiedział, że motocykl nie jest tak obowiązujący w momencie, kiedy ja chcę „zaszpanować”, że znowu użyję tego młodzieżowego określenia, jak samochód czy wóz, ale „motor” jest określeniem dużo bardziej potocznym. Słowo motor jest jednak ciągle poprawnym określeniem motocykla w polszczyźnie mniej fachowej.

Nasi niektórzy koledzy po fachu zaczęli używać w prasie fachowej określeń takich jak bike czy zawiecha (określając zawieszenie) – czy tego typu zwroty należy uznać za dopuszczalne?

J.M.: Z jednej strony anglizacja, a z drugiej potocyzacja. Tutaj mieścimy się w nurcie aż nadto wyraźnej tendencji rozwojowej współczesnej polszczyzny. Po pierwsze do języka oficjalnego wkrada się coraz więcej potocyzmów i wkrada się coraz więcej anglicyzmów. I ta „zawiecha” zamiast „zawieszenie” jest przejawem cudownym dla mnie, jako badacza potocyzacji stylu – bo zawieszenie to oficjalny termin, ale oto my, branżowcy, mówimy sobie „zawiecha”.  Z drugiej strony ten „bike” jest przejawem anglicyzacji. Coraz więcej sprawozdawców sportowych nie będzie mówić o poczciwym żużlu tylko o speedwayu.

Ale czy bronić się przed tym bikiem? Bo my, w oficjalnej publikacji raczej tego zwrotu nie lubimy.

J.M.: Życie będzie panom podpowiadać. Jeśli się to w waszej branży stanie tak obiegowe, że właściwie wszyscy będą tak mówić, to wtedy to wprowadźcie. Ja bym jeszcze dzisiaj tego też nie lubił. Tak, jak mówię sprawozdawcom sportowym, jeśli powiesz piętnaście razy żużel, a za szesnastym ci się powie speedway, to wszystko jest w porządku.  Jeżeli powiesz piętnaście razy róg, a za szesnastym corner, wszystko jest w porządku. Jeżeli powiesz piętnaście razy spalony, a za szesnastym razem off-side, wszystko jest nadal w porządku. Stylistyczna tragedia, i taki wyraz znów powiem, „szpanerstwo” wręcz stylistyczne, takie silenie się na lepszość zaczyna się wtedy, kiedy ty piętnaście razy powiesz o speedway’u, a o żużlu w ogóle zapomnisz albo powiesz raz. Te proporcje muszą być wyważone. Owszem, jeśli jest tradycją wieków utrwalony rodzimy termin to jednak ja bym jemu zawsze pierwszeństwo dawał.  Pamiętajmy, speedway raz! Żużel piętnaście razy.

Panie profesorze, mamy jednak sytuacje, których polski język nie opisuje. Daję przykład. Jest sposób wywrócenia motocykla po angielsku nazywany highside gdzie słowo high nawiązuje do dużej wysokości, na którą motocykl wylatuje w powietrze. Polega on na tym, że tylne koło wpada w uślizg..

J.M.: Pan powiedział uślizg! Ja bym powiedział poślizg. Na pewno ten uślizg jest też waszym fachowym terminem.

Tak, my to możemy umotywować.

J.M.: Ja tu chylę czoła! Nie mam tu nic do powiedzenia, jako laik.

Poślizg jest przez nas rozumiany, jako dłuższy i raczej niekontrolowany manewr.

J.M.: No i pięknie!

Natomiast uślizg zazwyczaj pozostaje pod naszą kontrolą i czasem jest celowo wykorzystywany do szybkiego pokonywania zakrętu.

J.M.: To jest wspaniały przykład precyzji języka.

W przypadku tego nieszczęsnego highside’u kierowca traci kontrolę nad uślizgiem, a motocykl zostaje ustawiony bokiem do kierunku jazdy. Tam zazwyczaj maszyna odzyskuje przyczepność, a fizyka powoduje, że rozpoczyna się cała seria spektakularnych kozłów. Nie ma polskiego określenia na ten rodzaj upadku. Nie możemy przecież wyrzucać z siebie potoku słów tłumaczących po kolei, co się stało. Mówimy po prostu highside.

J.M.: I mówcie sobie tak! Tutaj wracam do piłki nożnej, o której wiem wszystko, a o sportach motorowych wiem bardzo mało. Dokonuję porównania, bo taka konfrontacja jest przecież uzasadniona. Proszę pana, co ja wymyślę lepszego nad pressing? A przecież pressing jest słowem nierodzimym, niepolskim. Mimo to, jest niezastępowalnym określeniem piłkarskim. Każdy szanujący się kibic piłkarski wie, co to jest pressing czy np. faul. Myślę, że każdy zwolennik sportów motorowych będzie wiedział, co to jest highside.

No dobrze. To wiemy już, że możemy powiedzieć highside i że to będzie w porządku.  Teraz pozostaje się nam tylko upewnić czy tego typu wyrazy mamy pisać w ich oryginalnej wersji?

J.M.: Tutaj znów dotykamy zagadnienia ewolucji języka. Jeśli się to w waszym języku stanie tak obiegowe jak w innych dyscyplinach sportu ów pressing czy proszę pana, lider tabeli w sensie drużyny, która jest na pierwszym miejscu, to ewolucja jest ewidentna. Ja pamiętam po wojnie to był leader w piśmie. Kiedy tenże leader, wymawiany zawsze „lider”, stał się słowem obiegowym, to my możemy go dzisiaj zapisać przez „i”. Na naszych oczach kształtują się reguły ortograficzne, dotyczące pisowni słowa e-mail. Jeśli używasz całej tej formy, z tym „e” i z kreseczką to wysłałeś e-mail albo e-maila. Jeśli wyrzucasz to „e” możesz już pisownię spolszczyć: wysłałem ci mejla. Mogę to zapisać przez „e” i przez „j” – całkowite spolszczenie. Mogę napisać manager, mogę napisać menadżer albo też menedżer i ta ostatnia pisownia jest dzisiaj już najczęstsza.

To znaczy, że takie nowe słowa jak np. highside należy jeszcze pisać po angielsku.

J.M.: Na razie jeszcze tak.

Teraz tylko pozostaje wyjaśnić czy podczas odmiany należy takie słowa pisać z apostrofem?

J.M.: Czy tam jest na końcu „e”?

Tak.

J.M.: To proszę pana w drugim przypadku – jeśli będzie highside’a czy highside’u. Proszę zapamiętać: apostrof jest interpunkcyjnym znakiem nieodczytanej litery. Muszę zapisać prezydenta de Gaulle’a, bo mówię nie „de gaulea”, tylko „de gola”.  Przeczytałem opowieść Oscara Wilde’a, bo wymawiamy nie „wildea”, tylko „wilda”. Prezydenta Kennedy’ego muszę napisać Kennedy – apostrof – ego, bo nie mówię „kenedyego” tylko „kenediego”. Natomiast w piątym przypadku, zachwycam się prezydentem Kennedym bez żadnego apostrofu, ponieważ odczytuję literę „y”.

Czyli podziwiamy Mistrza Świata Bena Spiesa, a nie Spies’a?

J.M.: Tak! Nie ma na końcu „e”, to nie ma apostrofu! Panie redaktorze to bardzo łatwo zapamiętać. Jeśli ma pan na końcu samogłoskę i ona panu od dopełniacza w dół „ginie” to musi być apostrof, ale jeżeli ma pan nazwisko spółgłoskowe takie jak Wilson, Miler, Shmit, to nie można mówić o apostrofie, bo jest: Wilsona, Shmita, Milera.

Pozostańmy jeszcze przy odmianie. Na ostatniej stronie niniejszego numeru MotoRmanii mamy reklamę firmy Yamaha, w której postanowiono nie odmieniać słowa „Yamaha”. Taką formę Yamaha stara się forsować w oficjalnych dokumentach od dłuższego już czasu. W rzeczonej reklamie natkniemy się na zwrot „inżynierów Yamaha” zamiast „inżynierów Yamahy”. To chyba jednak spory błąd, bo jeżeli przestaniemy odmieniać nazwy motocykli jak wtedy powiemy, że Honda wyprzedziła Yamahę? Jak powiemy, że Hondę wyprzedziła Yamaha? Bez odmiany w obydwu przypadkach zdania brzmiałby: „Honda wyprzedziła Yamaha”, chociaż zwroty te, mogłyby dotyczyć diametralnie różnych sytuacji.

J.M.: Ależ oczywiście! To jest żenujący błąd. To jest na tej zasadzie jak mi mówi co drugi ksiądz kiedy ogłasza intencję mszalną, chce żeby to była msza za Jana Nowak, a nie za Nowaka, żeby broń Boże nie pomylić nazwiska. To jest paranoja. Proszę pana, jeździliśmy Junakiem, WFM-ką, Panonią i Jawą, więc teraz jeździmy Yamahą oczywiście. Yamaha – nie ma Yamahy, przyglądam się Yamasze mam Yamahę, zachwycam się swoją Yamahą i o Yamasze marzę! Nie bać się tej odmiany. Ja zawsze mówię: my nosimy w sobie duszę fleksyjną. Mówimy językiem, w którym się odmienia wszystko, co się da i nie twórzmy sobie takich sztuczności.

Panie profesorze, zatem jeżeli w przyszłości natkniemy się na wszelkie tego typu udziwnienia mamy głośno krzyczeć?

J.M.: Ależ oczywiście!

A wy drodzy czytelnicy krzyczcie na nas i razem z nami…

Może ci się zainteresować

MotoRmania jest zaskakującym, lifestyle’owym portalem o tematyce motocyklowej. Podstawą publikacji są rzetelnie i niezależnie przeprowadzane testy motocykli, których dodatkową atrakcją jest inspirujący sposób prezentacji zdjęć. Kompetencja redakcji MotoRmanii została wyróżniona zaproszeniem do testów fabrycznych motocykli wyścigowych klasy Superbike, co błyskawicznie ugruntowało status magazynu jako najbardziej fachowego miesięcznika motocyklowego w Polsce. Nasz portal to długo oczekiwany powiew pasji i prawdziwie motocyklowego stylu życia!

©2010 – 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone MotoRmania.com.pl