MotoGP – Rossi i Marquez zderzają się przed metą w Holandii!

- Mick

Valentino Rossi wygrał jeden z najbardziej dramatycznych i zaciętych pojedynków MotoGP ostatnich lat. Lider klasyfikacji generalnej obronił się po kontrowersyjnym ataku aktualnego mistrza Marca Marqueza, choć musiał wyjechać poza tor.

Dziewięciokrotny mistrz świata na jednym ze swoich ulubionych torów tempo narzucał przez cały weekend, a w piątek nieco nietypowo sięgnął po pole position. Po starcie 36-latek z ekipy Movistar Yamaha wystrzelił na prowadzenie i choć kilka razy śrubował rekord toru, nie był w stanie odskoczyć od obrońcy tytułu. Dzięki powrotowi do ramy z sezonu 2014, startujący Repsol Hondą Hiszpan mógł dużo lepiej kontrolować nerwowe zachowanie swojego motocykla na wejściach w zakręty i z łatwością dotrzymać kroku Rossiemu. Przez chwilę, po widowiskowym ataku, Marquez jechał nawet na czele.

Kiedy do mety zostały już tylko dwa kółka, 22-latek popełnił jednak błąd, zbyt mocno ścinając ostatnią szykanę i tracąc na prostej startowej aż pół sekundy. Rossi wyczuł okazję i chwilę później uzyskał najlepszy czas wyścigu. Marquez dogonił go jednak na ostatnim okrążeniu i zaatakował na hamowaniu do szykany.

„Planowałem i ćwiczyłem ten manewr już podczas porannej rozgrzewki – powiedział później. – Chciałem zahamować późno i nie zostawić mu miejsca na przełożeniu do następnego, lewego łuku. Nie spodziewałem się jednak, że się złoży. Valentino doprowadził do kontaktu”.

Włoch jednak miał inne zdanie: „Nie wiem gdzie on tam widział miejsce by wyprzedzić – wyjaśniał. – Chciał mnie wypchnąć poza tor. To nie jest gra, w której przeciwnik robi się przezroczysty, kiedy atakujesz.”

Hiszpan zahamował na absolutnym limicie, składając się w prawy łuk w spektakularnym uślizgu. Rossi był jednak tuż przed nim i mając do tego pełne prawo złożył się od zewnętrznej. Marquez uderzył przednim kołem w prawy łokieć Włocha i siedzenie jego Yamahy, wypychając maszynę z numerem 46 poza tor. „Doktor” przytomnie dodał jeszcze gazu, unosząc delikatnie przednie koło w taki sposób, aby nie ugrzęzło doprowadzając do wypadku w żwirze. Wracając na tor tuż przed metą Rossi obejrzał się jeszcze przez ramie, ale zmuszony do dohamowania celem uniknięcia wyjazdu na pobocze Marquez był daleko z tyłu.

W efekcie lider klasyfikacji generalnej sięgnął po swoje 111 zwycięstwo w mistrzostwach świata i trzecie w tym sezonie. Wygrana w Holandii oznacza także, że Włoch powiększył swoją przewagę nad drugim w tabeli i trzecim na mecie – ze stratą aż czternastu sekund – Jorge Lorenzo z jednego do dziesięciu punktów. Marquez dzięki drugiemu miejscu awansował co prawda na czwartą lokatę, ale do lidera traci aż 74 punkty, a jego szanse na obronę tytułu są już tylko chyba czysto teoretyczne.

Nic dziwnego, że po zejściu z motocykla Hiszpan nie był zachwycony, sugerując, że winny kolizji jest Rossi, który zamknął mu drzwi przed nosem, choć to on był już na wewnętrznej. „Zobaczyłem jego przednie koło w ostatniej chwili, ale byłem z przodu i już składałem się w zakręt – przyznał Włoch. – Nie mogłem nic zrobić. Każdy z nas ma inne zdanie, więc może powinniśmy obejrzeć razem powtórkę?”

„To nie ma znaczenia – odpowiedział Marc. – Przede wszystkim cieszę się, że walczyłem dzisiaj o wygraną. Jestem z tego dumny. Czuję się moralnym zwycięzcą. Ja przejechałem przez ostatni zakręt. On nie.”

Marquez, choć wyraźnie poirytowany, nie dał się jednak sprowokować dziennikarzom. Zapytany, czego tym razem nauczył się od Rossiego, skwitował; „tylko odrobiny motocrossu”. Na pytanie o chęć złożenia przez jego ekipę ewentualnego protestu, rzucił zaś krótkie „nie wiem”. Rossiemu w parku zamkniętym powiedział jedynie: „dobry ostatni zakręt”.

„Widziałem, że jest zły i lepiej nie ciągnąc rozmowy” – relacjonował później „Doktor”. „Mam nadzieję, że nasze relacje na tym nie ucierpią. Przynajmniej poza torem. Bo tor to inna historia” – zakończył Hiszpan.

Żaden protest faktycznie nie miałby jednak racji bytu. Rossi co prawda wyjechał poza tor, ale nie z własnej winy. Poza tym, jak podkreśliła Dyrekcja Wyścigu, która wezwała zawodników na rozmowę i oglądanie powtórek, obaj wyjechali z szykany w dokładnie takiej samej kolejności, w jakiej w nią wjechali. Nikt więc nie zyskał na widowiskowym zderzeniu. Klasyczny incydent wyścigowy.

Obaj zawodnicy, którzy w tym roku zderzyli się już na finiszu w Argentynie – co zakończyło się wywrotką Marqueza – podkreślają, że kolejne kontrowersje nie wpłyną na ich relacje, ale czy tak faktycznie będzie? Przekonamy się za dwa tygodnie podczas Grand Prix Niemiec, gdzie obaj powinni też być wyjątkowo szybcy. Marquez widowiskowo wygrał tam przed rokiem po starcie z alei serwisowej. Rossi na swoim koncie ma z kolei spektakularne wygrane, jak pamiętny pojedynek z Melandrim, Haydenem i Pedrosą w 2006 roku.

Lorenzo bez szans, ale na podium

Cała reszta stawki w sobotę była niestety tylko tłem dla głośnego pojedynku na czele stawki, choć nie oznacza to, że emocji brakowało. Wicelider tabeli, Hiszpan Jorge Lorenzo, stanął co prawda na podium, po odważnym pierwszym okrążeniu przebijając się z ósmego pola startowego na trzecie miejsce. Dwukrotny mistrz MotoGP nie był jednak w stanie dotrzymać kroku liderom, finiszując czternaście sekund za ich plecami. „Przez cały weekend traciłem czas podczas zmian kierunków w szybkich szykanach w drugim i czwartym sektorze” – powiedział Hiszpan, który wygrał cztery wcześniejsze wyścigi.

W Assen spowolniła go także zmiana alokacji opon na weekend. Firma Bridgestone – podobnie jak podczas czterech pierwszych rund poprzedniego sezonu – udostępniła w ten weekend zawodnikom tylne ogumienie ze specjalną, odporną na przegrzewanie warstwą gumy na krawędziach. Motocykliści zastanawiali się, skąd taka – niepotrzebna ich zdaniem – zmiana. Niektórzy Hiszpanie sugerowali nawet, że to próba spowolnienia dominującego ostatnio Lorenzo, który z uwagi na płynny styl jazdy i mocne złożenia najbardziej stracił na takiej sytuacji. Zła wiadomość dla Hiszpana; nie dość, że na Sachsenring nie wygrał nigdy wyścigu w żadnej z klas Grand Prix, to jeszcze za dwa tygodnie znów otrzyma opony ze zmienionymi krawędziami.

Na czwartej pozycji wyścig w Assen samotnie ukończył trzeci w tabeli Andrea Iannone, który razem z ekipą Ducati nie był w stanie przez cały weekend nawiązać kontaktu z czołówką. „Tutaj i w Barcelonie mieliśmy problem z hamowaniem, ale to nie znaczy, że Ducati nie jest już konkurencyjne. Te dwa tory nam nie leżały” – powiedział Włoch.

Ostro także za liderami

Jego zespołowy kolega, jeszcze do niedawna drugi w tabeli Andrea Dovizioso, na finiszu zameldował się dopiero na dwunastym miejscu, po dwóch nieukończonych wyścigach tym razem po raz pierwszy dojeżdżając w tym sezonie do mety poza pierwszą dziesiątką. „Mieliśmy problem z tyłem motocykla. Pękł fragment siedzenia, do którego przymocowany jest wydech, co powodowało duże wibracje przodu – powiedział Włoch. – Nie byłem w stanie utrzymać tempa na wejściach w zakręty. Kilka razy prawie się z tego powodu przewróciłem, więc musiałem zwolnić”.

Bardzo widowiskowy był za to pojedynek o piąte miejsce, o które rywalizowała aż czwórka zawodników, mijając linię mety w odstępie zaledwie czterech dziesiątych sekundy. Ostatecznie Pol Espargaro utrzymał za sobą Cala Crutchlowa, Bradleya Smitha i najszybszego w czwartek, ale spowolnionego poranną wywrotką Daniego Pedrosę.

„Jestem zadowolony z tempa, ale mimo niedawnej operacji znów miałem problemy z prawym przedramieniem” – zdradził Espargaro, którego czekają teraz testy przed wymagającym, lipcowym wyścigiem ośmiogodzinnym na japońskim torze Suzuka.

„Miałem tempo na czwarte miejsce, ale brakowało mi prędkości na prostych – dodał Crutchlow. – Wszyscy mnie tam wyprzedzali. To była jednak piękna walka, a ja musiałem po prostu dojechać do mety po trzech nieukończonych wyścigach”

„Rano upadłem, nie wiemy dlaczego, i uszkodziłem palce lewej ręki – tłumaczył z kolei Pedrosa. – Musiałem też startować drugim motocyklem. Na starcie miałem problem ze sprzęgłem i spadłem z czwartego na dwunaste miejsce. Później miałem chyba zapowietrzony przedni hamulec. W takich warunkach walka była bardzo trudna”.

Tuż za nimi wyścig zakończyli zawodnicy Suzuki; startujący z drugiego pola Aleix Espargaro i Maverick Vinales. Punkty zdobyli także Scott Redding, Yonny Hernandez i najszybszy z zawodników Open, Francuz Loris Baz.

„Miałem dobre tempo, ale wszyscy wyprzedzali mnie na prostych – przyznał Aleix. – To bardzo frustrujące. Byłem wściekły. Jechałem na maksa, ale w połowie wyścigu zrozumiałem, że muszę wyluzować, bo nie ma to sensu. Później byłem już bardzo wolny i chciałem tylko dojechać do mety.”

Faworyci nie zawiedli w mniejszych klasach, ale „wygrał” i tak Ajo

Po trzecie zwycięstwo w tym sezonie w klasie Moto2 sięgnął lider tabeli Johann Zarco. Po zaciętej walce Francuz wyprzedził obrońcę tytułu Tito Rabata, nad którym w tabeli ma już teraz aż 45 punktów przewagi. Podium uzupełnił uwielbiający Assen Brytyjczyk Sam Lowes.

Na metę niezwykle zaciętego wyścigu kategorii Moto3 na czele siedmioosobowej grupy jako pierwszy wpadł Portugalczyk Miguel Oliveira, sięgając po swoje drugie zwycięstwo w tym sezonie. Na podium dołączyli do niego; francuski debiutant Fabio Quartararo i lider tabeli Danny Kent. Brytyjczyk ma mimo wszystko powody do zadowolenia. Jego główny rywal, drugi w tabeli i startujący z pole position Enea Bastianini, na mecie był dopiero szósty. W efekcie przewaga Kenta wzrosła do 57 punktów.

Bohaterem wyścigu i tak był jednak Niklas Ajo. Fin jechał po ósme miejsce, kiedy jego KTM wpadł w uślizg z ostatniej szykanie, niczym wściekły byk wyrzucając zawodnika z siodła. Ajo nie puścił jednak kierownicy i surfując nogami po trawie zdołał złożyć maszynę, o włos omijając betonową bandę. Na metę wjechał na klęczkach, szorując kolanami po asfalcie, ale cały czas trzymając kierownicę. Niestety, nagrodą będzie dla niego tylko chwilowa popularność. Choć jechał na ósmym miejscu, po widowiskowej przygodzie finiszował na siedemnastej pozycji, a więc bez punktów.

Kolejna, dziewiąta runda MotoGP, Grand Prix Niemiec, odbędzie się za dwa tygodnie na torze Sachsenring. Zmagania w Saksonii wyznaczą półmetek sezonu . Po nich zawodników czeka trzytygodniowa, wakacyjna przerwa. Na „ringu” każdy więc będzie chciał wymeldować się na wczasy z jak najlepszym wynikiem, a to oznacza równie zaciętą walkę, jak w Assen. Czy Rossi zrobi kolejny krok w kierunku wymarzonego, dziesiątego tytułu?

Może ci się zainteresować

MotoRmania jest zaskakującym, lifestyle’owym portalem o tematyce motocyklowej. Podstawą publikacji są rzetelnie i niezależnie przeprowadzane testy motocykli, których dodatkową atrakcją jest inspirujący sposób prezentacji zdjęć. Kompetencja redakcji MotoRmanii została wyróżniona zaproszeniem do testów fabrycznych motocykli wyścigowych klasy Superbike, co błyskawicznie ugruntowało status magazynu jako najbardziej fachowego miesięcznika motocyklowego w Polsce. Nasz portal to długo oczekiwany powiew pasji i prawdziwie motocyklowego stylu życia!

©2010 – 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone MotoRmania.com.pl