MotoGP – Marquez wygrywa GP Indianapolis

- Mick

Marc Marquez z zespołu Repsol Honda odniósł dziesiąte zwycięstwo w tym sezonie, po zaciętej walce pokonując Jorge Lorenzo oraz Valentino Rossiego z ekipy Movistar Yamaha i z kompletem zwycięstw umacniając się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej MotoGP.

Dziesiąta runda motocyklowych mistrzostw świata odbyła się na amerykańskim torze Indianapolis Motor Speedway po trzytygodniowej, wakacyjnej przerwie. W pierwszej połowie sezonu obrońca tytułu był niepokonany, wygrywając wszystkich dziewięć wyścigów i wiele wskazywało na to, że trudno będzie go zatrzymać także w USA.

Rywalom z Yamahy nie pomogły nawet modyfikacje toru, dzięki którym teoretycznie nieco bardziej sprzyja on teraz ich maszynom. W sobotę 21-letni Marquez pewnie sięgnął po swoje ósme pole position w tym sezonie, a w niedzielę odniósł kolejne zwycięstwo, choć znów nie przyszło mu ono łatwo.

Po tym jak w czerwcu triumfował w tzw. wyścigu 'flag-to-flag’ w holenderskim Assen, gdzie w powodu opadów deszczu zawodnicy musieli zjechać do alei serwisowej i zmienić opony, a w lipcu wygrał Grand Prix Niemiec po starcie z pit-lane, tym razem Marquez stanął przed jeszcze innym wyzwaniem.

Po słabym starcie Hiszpan wypadł bowiem poza strefę podium i musiał ostro odrabiać pozycje. Za jego plecami do pierwszej kolizji doszło już w czwartym zakręcie, w którym Kolumbijczyk Yonny Hernandez uderzył w mocno poobijanego po sobotnim wypadku Alvaro Bautistę, co dla obu zakończyło się wywrotką i przedwczesnym powrotem do domu.

Tymczasem na czoło stawki wysunął się startujący z piątej pozycji Valentino Rossi, który co prawda wygrał w 2008 roku pierwszy wyścig MotoGP o Grand Prix Indianapolis, ale od tego czasu nie stał na tym torze na podium. Włoch bronił prowadzenia przed atakami zespołowego kolegi, Hiszpana Jorge Lorenzo oraz swojego rodaka, Andrei Dovizioso, który w kwalifikacjach 'wyholował się’ za Marquezem na drugie pole startowe.

Zawodnik Ducati korzystał w ten weekend z nowego silnika i owiewek, które najwyraźniej dodały mu skrzydeł. Z walki o podium Włoch odpadł dopiero w drugiej połowie wyścigu. „To była ostra, ale uczciwa walka” – przyznał Dovi, na którego kombinezonie po wyścigu podziwiać można była ślady opon z motocykli rywali.

Chwilę wcześniej, na 10 z 27 okrążeń, decydujący atak przeprowadził Marquez. Hiszpan najpierw stracił drugą pozycję na rzecz Jorge Lorenzo w pierwszym zakręcie, ale chwilę później bezpardonowo wyprzedził od wewnętrznej obu zawodników Yamahy podczas hamowania do drugiego łuku i rozpoczął ucieczkę. Rossi próbował bronić drugiego miejsca, ale popełnił błąd w jedenastym zakręcie, w którym wyjechał za szeroko, otwierając drzwi i pozwalając Lorenzo na skuteczny atak.

Zarówno Rossi jak i Marquez mieli w niedzielę sporo powodów do radości. Włoch ustanowił nowy rekord i został pierwszym zawodnikiem MŚ, który w trakcie swojej kariery zdobył aż cztery tysiące punktów. Marquez wyrównał z kolei osiągnięcie legendarnego Micka Doohana, który w 1997 roku jako ostatni wygrał dziesięć wyścigów z rzędu. Dla obu jednak znacznie ważniejsza niż statystyki, była frajda z jazdy.

„Spodziewałem się, że będzie to dość prosty wyścig, ale było zupełnie inaczej – powiedział Marquez. – Wysoka temperatura i wilgotność sprawiły, że było naprawdę trudno, a ja nie byłem tak pewny siebie jak jeszcze w sobotę. Inaczej zachowywały się też opony. Po starcie potrzebowałem kilku okrążeń, aby odpowiednio rozgrzać przednią oponę, ale kiedy to zrobiłem, przystąpiłem do ataku.”

„Jestem zadowolony, ponieważ to solidne podium – dodał Rossi. – Nie przepadam za tym torem, ale dzisiaj byłem w stanie prowadzić stawkę i nawiązać walkę o zwycięstwo. Musimy jednak zrobić teraz kolejny krok.”

Powrót do gry zasygnalizował także Lorenzo, który po katastrofalnym początku sezonu, w Indianapolis podpisał z Yamahą nowy, dwuletni kontrakt. Dzięki swojemu czwartemu podium w tym roku dwukrotny mistrz MotoGP awansował w tabeli na czwarte miejsce, wyprzedzając Dovizioso. Podczas wakacyjnej przerwy Lorenzo trenował aż po osiem godzin dziennie i jest zdeterminowany, aby w drugiej połowie sezonu wreszcie pokonać Marqueza, z którym rok temu o włos przegrał walkę o tytuł.

„Początek sezonu był dla mnie małą katastrofą – przyznał 'Por Fuera’. – Nie czułem się komfortowo na motocyklu i popełniłem wiele błędów. Teraz jestem już w dużo lepszej formie. Valentino podniósł w tym roku poprzeczkę, a Marc nie jest już debiutantem, dlatego walka z nimi nie jest łatwa. Najbliższe tory powinny sprzyjać mojemu stylowi jazdy, ale jeśli chcemy regularnie walczyć o zwycięstwa, musimy jeszcze trochę poprawić nasz motocykl.”

Trudny wyścig w środku stawki

Za plecami liderów straty po słabym początku wyścigu i trudnym weekendzie odrabiał Dani Pedrosa. Hiszpan narzekał podczas treningów wolnych na brak przyczepności tylnego koła i po kiepskich kwalifikacjach ruszał do walki z ósmej pozycji. Co prawda udało mu się przebić na czwarte miejsce, ale minął linię mety za Valentino Rossim, co oznacza, że drugi w tabeli Hiszpan ma już tylko cztery punkty przewagi nad Włochem, jednocześnie tracąc aż 89 do prowadzącego Marqueza.

Na dwóch kolejnych pozycjach wyścig zakończyli zawodnicy zespołu Monster Yamaha Tech 3. Hiszpan Pol Espargaro był piąty, choć w sobotnim treningu zbyt mocno ściął zakręt i boleśnie poobijał się próbując opanować rzucającą się niczym wściekły byk Yamahę. Jeszcze mniej szczęścia miał Bradley Smith, który zakończył sobotnie kwalifikacje bolesną wywrotką, ale w niedzielnym wyścigu finiszował tuż za plecami zespołowego kolegi.

Dovizioso, który długo utrzymywał tempo liderów, ostatecznie korzystając z miękkiej tylnej opony zwolnił w drugiej połowie wyścigu, finiszując na siódmym miejscu, dokładnie dwadzieścia sekund za zwycięzcą. Drugie tyle stracił jego zespołowy kolega, Brytyjczyk Cal Crutchlow, któremu jednak udało się pokonać swojego rodaka, Scotta Reddinga na produkcyjnej Hondzie.

Meta znaczy punkty

Pierwszą dziesiątkę zamknął Japończyk Hiroshi Aoyama. Jego kolega z ekipy Drive M7 Aspar, Amerykanin Nicky Hayden, nie mógł wystartować przed własną publicznością z uwagi na niedawną operację kontuzjowanego nadgarstka. Mistrza MotoGP z sezonu 2006 zastąpił debiutujący w królewskiej klasie Brytyjczyk Leon Camier, który zaliczył solidny weekend, ale bez zasłużonego finiszu w punktowanej piętnastce. Camier musiał wycofać się z wyścigu po awarii elektroniki.

Punktowaną piętnastkę uzupełnili; Czech Karel Abraham, Francuz Mike di Meglio, startujący w pożegnalnym wyścigu Amerykanin Colin Edwards, Irlandczyk Michael Laverty oraz ostatni na mecie, Australijczyk Broc Parkes. 40-letni Edwards już na początku sezonu ogłosił, że pożegna się w tym roku z wyścigami motocyklowymi po długiej karierze, która przyniosła mu dwa tytuły mistrza świata kategorii Superbike, ale niestety żadnego zwycięstwa w MotoGP. Słabe wyniki w tym sezonie zmusiły ekipę Forward Racing do przedwczesnego pożegnania się z Teksańczykiem, którego przez resztę sezonu zastąpi Alex de Angelis z San Marino. Edwards liczy jednak, że uda mu się wystartować w dwóch wyścigach z dziką kartą; w Silverstone i Walencji.

Poza Bautistą i Hernandezem w Indianapolis do mety nie dojechali także Hiszpan Aleix Espargaro i Niemiec Stefan Bradl, którzy zderzyli się ze sobą w połowie wyścigu walcząc o miejsca w drugiej połowie pierwszej dziesiątki. Problemy techniczne do zjazdu z toru zmusiły z kolei walczącego z Pedrosą o czwarte miejsce Andreę Iannone z ekipy Pramac Ducati. Z powodu awarii wycofali się również Włoch Danilo Petrucci i Hiszpan Hector Barbera.

Walka i dramaty w mniejszych klasach

Zmagania Moto2 przerwano już po czterech okrążeniach z powodu zderzenia czterech zawodników. Choć Włoch Mattia Pasini długo nie podnosił się z pobocza, ostatecznie nikomu nic poważnego się nie stało, a wyścig wkrótce wznowiono na skróconym dystansie. W rywalizacji od startu do mety prowadził ruszający z pole position Fin Mika Kallio, który dzięki trzeciemu zwycięstwu w tym sezonie zbliżył się do prowadzącego w tabeli i tym razem dopiero czwartego na mecie kolegi z ekipy Marc VDS, Hiszpana Esteve Rabata, na zaledwie siedem punktów. Podium uzupełnili; tegoroczny debiutant i ubiegłoroczny mistrz świata Moto3, trzeci w tabeli Hiszpan Maverick Vinales oraz zwycięzca ostatniej rundy w Niemczech, czwarty w generalce Szwajcar Dominique Aegerter.

Wyścig Moto3 po niemal foto-finiszu padł łupem najstarszego w stawce, 27-letniego Hiszpana Efrena Vazqueza, który na długiej prostej startowej wykorzystał moc swojej Hondy i wyprzedził dosiadającego KTM-a Włocha, Romano Fenatiego, o zaledwie 65 tysięcznych sekundy. Zawodnik niemieckiej ekipy Racing Team Germany tym samym w swoim 116 starcie sięgnął po swoje pierwsze zwycięstwo w MŚ. Podium uzupełnił ruszający z pole position Australijczyk Jack Miller, który jednocześnie powiększył swoje prowadzenie w klasyfikacji generalnej, do 21 punktów, nad awansującym na drugie miejsce Vazquezem.

Jedenasta runda MotoGP, Grand Prix Czech w Brnie, już w najbliższy weekend. Relacje na sportowych antenach Polsatu.

Może ci się zainteresować

MotoRmania jest zaskakującym, lifestyle’owym portalem o tematyce motocyklowej. Podstawą publikacji są rzetelnie i niezależnie przeprowadzane testy motocykli, których dodatkową atrakcją jest inspirujący sposób prezentacji zdjęć. Kompetencja redakcji MotoRmanii została wyróżniona zaproszeniem do testów fabrycznych motocykli wyścigowych klasy Superbike, co błyskawicznie ugruntowało status magazynu jako najbardziej fachowego miesięcznika motocyklowego w Polsce. Nasz portal to długo oczekiwany powiew pasji i prawdziwie motocyklowego stylu życia!

©2010 – 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone MotoRmania.com.pl