Gdyby nie umiejętności ninja, motocyklista skończyłby pod kołami ciężarówki… A wszystko przez przebiegającego psa.
Sobota, 16. kwietnia w stanie Wisconsin, USA. Motocykliści wyjechali na przejażdżkę w sporej grupie. Wszyscy jadą około 115 km/h, czyli powyżej limitu, ale przyznacie, że nie jest to jeszcze prędkość kosmiczna. A jednak po coś ograniczenia zostały wymyślone, i okazało się, że 115 km/h to zbyt szybko aby ominąć niespodziewaną przeszkodę.
Na drogę wybiega pies. Pierwszy motocyklista go omija, ale drugi nie ma najmniejszych szans – uderza prosto w zwierzaka i zalicza bolesne przyziemienie. Gość jadący za nim też ma zbyt mało czasu na reakcję, blokuje przednie koło i również ląduje na asfalcie. Gdy wydaje nam się, że jest już po wszystkim, zauważamy, że ten drugi motocyklista sunie na przeciwny pas ruchu, prosto pod nadjeżdżającą ciężarówkę…
Na szczęście facet najwyraźniej jest jakiegoś rodzaju ninją – tuż przed spotkaniem z ciężarówką wykonuje przedziwny skok, który ratuje mu życie. Czapki z głów! Zobaczcie to z innego ujęcia:
W wypadku uczestniczył jeszcze jeden motocyklista, na Kawasaki Ninja 300. Nie zdążył wyhamować przed kolegą z czerwonej R6 sunącym po asfalcie. Tutaj prędkość była już nieduża i obyło się bez większych strat.
O dziwo w całym tym wydarzeniu szczęśliwie obyło się bez większych kontuzji. Motocyklista na supermoto sam jest zdziwiony, że nawet jego ciuchy nie są zbyt zniszczone. Facet, który trafił w psa, ma trochę obtarć, siniaków oraz obitą nerkę. Tylko pies zginął na miejscu…
Wnioski są proste. Jeździjcie w dobrych ciuchach i zachowajcie od siebie większą odległość.
P.S.: Zauważyliście, że motocykliści w Wisconsin jeżdżą z pistoletami przypiętymi do paska?
