Mama-motocyklistka i wychowywanie dzieci: z ręką w nocniku?!

- Monika Pacyfka Tichy

„Wyjeżdżasz? A co ty zrobisz z dziećmi?!?” matka często słyszy takie pytanie, zaś ojciec niemowlaków czy przedszkolaków, jeżdżący na zloty, żeglujący na wielotygodniowych rejsach, ślęczący nad doktoratem, wyjeżdżający w długie służbowe podróże nikogo nie dziwi… Część II rozważań o rodzicach-motocyklistach.

Weekendowe spotkanie motocyklowej ekipy. Większość już dotarła, maszyny lśnią w zachodzącym słońcu, jeźdźcy przy stoliku, pieniste złoto w szklankach przed nimi. Słychać szum silnika. Kumple wstają, by przywitać motocyklistkę, która właśnie zsiada z maszyny.

– Jak dobrze że udało ci się dotrzeć! Cudnie! A co ty zrobiłaś z dziećmi?
Słucham i dziwię się. Co trzeci z obecnych tu mężczyzn również ma małe dzieci. Im nikt nie zadał takiego pytania…
– No jak to co? Ojca mają – wzrusza ramionami dziewczyna.

Zobacz też: [Część I] Mama-motocyklistka: nieodpowiedzialna egoistka?

Młode matki słyszą takie pytania powszechnie, kiedy pojawią się same z dala od domu, chociażby tylko na firmowym piwku wieczornym. Najczęściej jednak wcale się nie dziwią i odpowiedź zazwyczaj brzmi „są z nianią, są z babcią”. Tak bardzo przezroczyste i bezdyskusyjne jest obowiązujące w naszym społeczeństwie założenie, że dzieci to w głównej mierze sprawa i odpowiedzialność kobiety, mimo iż miano rodzica przysługuje tak samo ich ojcu.

Ewa – businesswoman, absolwentka filozofii, matka czwórki dzieci z dwóch związków, opowiada:
Zauważyłam takie bardzo dziwne zjawisko: nawet jeśli tata się angażuje, to jego żona musi mu stworzyć do tego odpowiednie warunki, wszystko przygotować: rozpisać plan dnia, co, gdzie i o której, przyszykować zestaw ubranek, ugotować jedzenie i listę, co i kiedy dziecku dać do jedzenia, a czego nie dawać. Ojcowie często poświęcają czas i wysiłek dzieciom, ale cała odpowiedzialność spoczywa na kobiecie. To jest bardzo wyczerpujące emocjonalnie, aczkolwiek ja osobiście dzięki temu mam poczucie bezpieczeństwa wynikające z posiadanej kontroli.

Inny fenomen to taki, że jeśli mój mąż był poza domem, bo pracował albo załatwiał sprawy, to oczekuje, że po powrocie będzie mógł odpocząć i zjeść coś ciepłego. Czyli: ja będąc w domu z dziećmi mam mu ugotować obiad, a po jego powrocie dalej zajmować się dziećmi, by miał czas na jedzenie i odpoczynek. Z kolei kiedy ja wracam do domu, mąż oczekuje, że zajmę się dziećmi, żeby on mógł odpocząć i zjeść po tym jak „zmęczył się” bo był z dziećmi. No i ani nie posprząta w czasie gdy mnie nie ma, ani nie czeka na mnie z obiadem. :-/

No nie, oczywiście że nie mam żadnej pasji. Od kilkunastu lat, kiedy urodził się najstarszy syn, nie miałam szans robić nic dla siebie. Gdyby nagle z nieba spadło mi pół godziny wolnego czasu, nie wiedziałabym, co z nim począć.

Jest jeszcze jedno niezrozumiałe dla mnie, powszechne oczekiwanie – że jeśli dziecko jest chore, to zajmie się nim matka. Biznesy mojego męża zawsze są „ważniejsze” niż moje, niezależnie od tego ile które przynoszą dochodu” – zauważa z przekąsem Ewa.

Rzeczywiście, pamiętam swoje zaskoczenie, gdy jedna z bohaterek reportażu o stosunku pracodawców do młodych matek cytowała swojego szefa, który zżymał się, że dziecko choruje, a ona bierze zwolnienia lekarskie: „Jak to, znowu nie będzie pani w pracy? Czy z dzieckiem nie może zostać babcia?” – Dlaczego prezes nie spytał o ojca dziecka, tylko założył, że jest to sprawa kobiet?

Niestety, wewnątrz „klasy kobiecej” nie ma wsparcia i solidarności w tym zakresie. W firmie, w której pracowałam, mąż jednej z dziewczyn wracał do domu tylko na weekendy. Wszystko było na jej głowie, ale to przecież było tak naturalne, że nikt nawet nie pytał, czy jej pomóc. Zaś kiedy żona innego z pracowników tej firmy gdzieś wyjeżdżała, zaraz wokół chłopaka pojawiała się ekipa bojowa złożona z mamy, teściowej, sióstr itd. garnących się do pomocy, no bo „jak on sobie poradzi sam z dzieckiem”. Psychologia nazywa takie postawy wyuczoną bezradnością – im bardziej facet demonstruje, że sobie nie radzi, tym mniej się musi starać, bo mu wszyscy spieszą na ratunek…

Młode kobiety często zauważają z żalem, że to ich bliscy, szczególnie właśnie matki nie dają im wsparcia w żadnym zakresie aktywności pozadomowej. Dzieci i ewentualnie praca zawodowa to wszystko, czym ich zdaniem ich dorosłe córki powinny się zajmować. Marta, pracownik naukowy, samotnie wychowująca dwóch synów, mówi: „Kiedy wybieram się w trasę z przyjaciółmi, muszę skłamać ojcu mych dzieci i moim rodzicom, że jadę na konferencję albo dorabiam wyjazdowo. Ich zdaniem nie mam prawa nie tylko do zainteresowań, ale nawet do odpoczynku”. Marysia, księgowa: „Mój mąż komunikuje mi tylko, że w weekend wybiera się na działkę albo idzie na trening. Planuje weekend sobie i automatycznie mi, bo to oznacza, że ja zostaję z córką. Jeśli ja chcę wyjść z koleżankami na kawę, muszę go prosić.

Na Kawę, na Suzę, na Hondę… Ojciec niemowlaków czy przedszkolaków, jeżdżący na zloty, żeglujący na wielotygodniowych rejsach, ślęczący nad doktoratem, wyjeżdżający w długie służbowe podróże nikogo nie dziwi. W rodzinach wokół mnie mężczyźni z reguły realizują jakąś pasję, paralotnię, squasha, czy choćby zwykłą siłownię. Ich żony, które podobnie jak mężowie pracują na pełnym etacie, spytane o zainteresowania, wzdychają zrezygnowane: „Nie mam czasu…” A jeśli matka małych dzieci znajduje w sobie dość siły i asertywności, by wydostać się czasem na otwartą przestrzeń, budzi niedowierzanie, czasem oburzenie i często zawiść. „Jesteś nieodpowiedzialna, powinnaś być przy dzieciach, zamiast jeździć w siną dal!” – cytowała swych bliskich pewna motocyklistka. – „Na nic nie masz czasu, a na motocykl masz. A co będzie, jak coś ci się stanie?”

Oczywiście, nie wszyscy mężczyźni są tacy, aczkolwiek nie podejmę się bez rzetelnych badań w tym kierunku zgadywać czy stanowią większość, czy mniejszość. W miniankiecie netowej, którą przeprowadziłam, większość motocyklistek, które mimo przyjścia na świat dzieci nie zrezygnowały z pasji, ma wsparcie od swojego partnera, ale zazwyczaj wtedy, jeśli jest on również motocyklistą. W takich parach pojawia się inny dylemat – kto zostanie z dzieckiem, jeśli oboje chcą jechać na zlot. Dylemat pogłębia się, jeśli i babcia i dziadek dziecka są również motocyklistami! 🙂 Być może jedyny morał z tych luźnych obserwacji to taki, że musimy naprawdę bardzo starannie wybierać ojców dla naszych dzieci, no i uzgadniać to z nimi jasno i konkretnie zanim one przyjdą na świat, byśmy pewnego dnia nie obudziły się, nie tylko w przenośni ale i najdosłowniej, z ręką w nocniku.

Może ci się zainteresować

MotoRmania jest zaskakującym, lifestyle’owym portalem o tematyce motocyklowej. Podstawą publikacji są rzetelnie i niezależnie przeprowadzane testy motocykli, których dodatkową atrakcją jest inspirujący sposób prezentacji zdjęć. Kompetencja redakcji MotoRmanii została wyróżniona zaproszeniem do testów fabrycznych motocykli wyścigowych klasy Superbike, co błyskawicznie ugruntowało status magazynu jako najbardziej fachowego miesięcznika motocyklowego w Polsce. Nasz portal to długo oczekiwany powiew pasji i prawdziwie motocyklowego stylu życia!

©2010 – 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone MotoRmania.com.pl